Veni, vidi, zjedli.
No i wróciliśmy z wyprawy śladami Giedymina, Witolda i Kiejstuta. A może raczej śladami cepelinów, kołdunów i chłodnika. Okrągły tydzień spędziliśmy w uroczych Trokach, małym miasteczku umiejscowionym na wąskim cyplu pośród jezior. Prawie codziennie wybieraliśmy się też na wycieczkę do Wilna, korzystając z uroków lokalnego transportu. Litewska stolica i okolice to miejsca ekstremalne – prawdziwy przekrój przez miejsca piękne i ohydne, prawdziwy przegląd smutnych i wesołych ludzi. No, ale po kolei.
Troki urzekają przede wszystkim naturalnym pięknem i spokojem. Niewątpliwie największą atrakcją w okolicy jest zamek na wyspie. Jedyny taki w naszej części Europy, więc tym bardziej warto zobaczyć. Popływać na rowerze wodnym lub w łódce wokół zamku też można i to już za cenę czterech piw. Jednak moją największą osobistą atrakcją miasteczka jest wypasiona cukiernia. Ciasta, ciastka i czekoladki nie pozwalały mi obojętnie przejść obok tego lokalu. Zaszczycałem go zatem swoim jestestwem przy każdej sposobności.
Wilno to miasto kontrastu. Ichnia stołeczna starówka ma naprawdę sympatyczny klimat. Dużo knajpek knajpek tradycyjnym litewskim jadłem, ale też restauracje z kuchniami z różnych stron świata. Bogato zdobione fronty kamienic, uliczni grajkowie i galerie sztuki na otwartym powietrzu. Ale wystarczy oddalić się nieco od starej części miasta, żeby zobaczyć postkomunistyczny syf, piszczącą wręcz biedę i chylące się do ziemi obleśne budynki. Że nie wspomnę już o dziesiątkach mieszających się tu kultur, nacji, języków i religii. Wilno to miasto chaosu.
Kącik porad praktycznych – jak nauczyć się litewskiego w dwadzieścia pięć minut. Generalnie mówimy sobie swobodnie po polsku, dodając tylko do każdego rzeczownika sympatyczną końcówkę ‘-as’. Tak więc mamy ‘solariumas’, ‘bankas’, ‘biliardas’ i ‘baras’. Jeśli jesteście jeszcze w stanie opanować liczebniki od jeden do pięć w językach angielskim i rosyjskim, to czujcie się już jak profesor Miodek. Przepraszam, jak profesoras Miodekas. Jeśli z liczebnikami akurat jesteście na bakier, to pokazywanie na palcach też ujdzie.
Kącik małego krajoznawcy – do narodowych skarbów Litwy należą bez wątpienia bursztyn, len i … śmietana. Litewska śmietana jest jak nektar bogów. Idealnie kremowa, o doskonałej konsystencji i cudownym smaku. W większości wileńskich restauracji śmietana traktowana jest jako pełnoprawny dodatek. Na równi ze skwarkami, sosami, pieczywem i frytkami. Potomkowie Giedymina serwują swoją przepyszną śmietanę nawet do gołąbków, czy kotletów. Jakakolwiek zupa, zaserwowana bez choćby łyżki śmietany, byłaby bluźnierstwem wobec litewskiej kuchni.
Kącik nienawiści – turystyka zorganizowana. Idziesz sobie spokojnie przez jedną z wileńskich ulic, podziwiając widoki. Nagle, przed Tobą wyrasta horda dzikusów, jakby żywcem wyjętych z epoki paleolitu. Ten spocony i hałaśliwy tłumek biegnie przed siebie, taranując wszystko, co stanie im na drodze. Niesieni jakąś natchnioną siłą pędzą od jednego zabytku do następnego. Na przedzie cwałuje jakaś stara kobiecina – wymachuje parasolką, patrzy wymownie na zegarek i popędza barbarzyńców. To, tak zwana, przewodniczka stada. A stado to wycieczka z Polski, delektująca się historycznymi urokami Wilna. Wszyscy do zabicia.
Słowniczek przydatnych pojęć:
śmietana – grietine
piwo – alus
śmietana – grietine
cepeliny – cepelinai
śmietana – grietine
Polska – Lenkija
śmietana – grietine
jak pana godność? – kokia jusu pavarde?
I na koniec…
śmietana - grietine
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Rumuński też łatwo opanować - wystarczy wszędzie dodawać końcówkę -ul. Znany nam wszystkim Dracul chodzi do restaurantul :P. A jak psa widzą to pytają: Muszka? I trzeba odpowiedzieć: Nu muszka :) To nie jest dialog pytającego o gatunek stworzenia, ale o to czy stwór ów gryzie. A na koniec zawsze można usłyszeć, że jest on (ten stwór): Sympatik, sympatiiiiik.
Polecam Rumunię, bo jest to super kraj i ludzie fajowi.
A my właśnie rozważamy przyszłoroczne wakacje i kierunek The Baltic States :) Zachęciła mnie zwłaszcza ta śmietana :)
To do zobaczenias we wrześnias na piwas :) I dominas... Wraz z mafias... Znam litewski!
PS Wyraz alus mi się nie podoba, złe jakoś mam skorzenia....
Hm, panas Kasztanas, opisałeś to tak, że już nie muszę jechać :D. Chociaż jako fan śmietany (wersja ulubiona: gęsta, kwaśna zagryzana chrupiącą bagietką. mmmmmmmm) chyba powinienem wziąć dupę w Troki :D.
Witamy w domas!
PS.
Na Rycerzu już był?
@ Brittabella:
A czemuż to się alus nie podoba?
Czy my jesteśmy jakoś konkretnie umówieni na następne domino?
@ Marcinuz:
No jeśli lubisz jeszcze mięsiwa, pierogi i kluski wszelakie, to pędź pan na Litwę.
A na Rycerzu był. Nawet chyba jakąś pochwalną notkę na blogu napisze.
Nie jesteśmy umówieni. Umówim się jak powrócisz na Śląska Górnego łono.
Pierogi tak (najlepiej ze śmietaną), kluski wybiórczo (tzn. unikam śląskich), a mięsiwa w każdej postaci, smażone, pieczone, duszone, byle nie za tłuste...
...niech napisze. Notek pochwalnych nigdy za wiele :P Nieczęsto się zdarza film komiksowy, którym zachwycają się niekoniecznie fani gatunku. I pomyśleć, że kiedy dowiedziałem się, że Nolan zabiera się za Batman Begins, stwierdziłem, że się drań sprzedał. Shame on me! :P
Prześlij komentarz