niedziela, 28 września 2008

Substitute

Wczoraj stałem się sławny. Konkretnie, to zostałem bratem celebrytyka. Ten młodszy ode mnie o sześć lat człowiek, którego kiedyś jeszcze upokarzałem przy jego własnych znajomych i któremu dawno temu spuszczałem baty w każdej znanej ludzkości dziedzinie sportu, zadebiutował wczoraj na parkietach koszykarskiej ekstraklasy. I zdobył nawet swoje pierwsze cztery punkty w tejże lidze. Bardzo się cieszę, wszystko fajnie i w ogóle, ale mam jeden problem w związku z obecnym etapem kariery mojego brata. Bo urodziłem się na Mazowszu, wychowałem na Podkarpaciu, mieszkam na Śląsku, a muszę kibicować drużynie z Pomorza. A co tam, niech żyje globalna wioska! A dla Ciebie, młody, piwo przy najbliższym spotkaniu. Czyli pewnie podczas wigilii w domu.

Coś o sobie. Lubię wieś. Nie, nie chodzi mi o gęsi, kury, pola kukurydzy i dzięcieliny pały. Mam na myśli raczej pewien poziom artystyczno-kulturalny, swoisty humor o przaśno-buraczanym zabarwieniu. Są po prostu takie dni, że im coś głupsze i bardziej siermiężne, tym lepsze. Wobec powyższego, zupełnie zrozumiała staje się moja fascynacja wieloma produktami ‘wiejskiej’ kultury. Myślę tu przede wszystkim o pewnym Józku z Bagien, którego udało mi się odkryć jeszcze przed wielką falą popularności internetowej. Lubuję się również w nieco bardziej skomplikowanych dziełach takich artystów jak: Benny Lava, Zlad, David Hasselhoff oraz Gracjan Roztocki. Możnaby do tego zestawienia dodać jeszcze utwory ‘Chrześcijanin tańczy’, ‘Człowiek-Widmo’ i ‘Zajawkowa nawijka’ i będzie już składanka megahitów.

Z kalendarza. Czy wiedziałeś, że to właśnie dzisiaj zaczął się najazd Normanów na Anglię? Czy pamiętałeś, że w tym pięknym dniu portugalski nawigator Joao Rodrigues Cabrilho odkrył tereny, na których znajduje się dzisiejsze San Diego? Czy zapisałeś sobie w swoim notatniku, że 28 września to data ustanowienia Toronto jako stolicy Ontario? Czy Twoje dzieci, wychodząc rano po bułki, powtarzały sobie w myślach ‘to właśnie dziś Wielka Brytania wpisała konopie na listę używek zakazanych’? Czy wspomniałeś dzisiaj Nicholasa Flamela, jednego z najwybitniejszych alchemików w historii? Albo Thomasa P. Crappera, którego miejskie legendy opisują jako wynalazcę spłuczki? Czy zapaliłeś światełko do nieba w intencji Cymburgii z Mazowsza, żony Ernesta Żelaznego, która to ponoć potrafiła gołymi rękami wyciągać gwoździe ze ścian?

czwartek, 25 września 2008

Back in Business

Powoli wracam do normalnego życia. Wakacje, znaczy , mi się powoli kończą. Jestem już po kilku ‘korkach’ i wrażenia całkiem miłe. Po tak długiej przerwie nawet nauczanie zdaje się być całkiem fajne. A i ‘korkanci’ jacyś tacy zmotywowani i nikogo już do nauki zmuszać nie trzeba. Prawdopodobnie entuzjazm skończy się z nadejściem czasu zimowego, ale co tam, trzeba się cieszyć obecnym stanem. Ciekawe też z kim przyjdzie mi w tym roku mierzyć swoje siły? Chodzi mi tu o kursantów w pracy, rzecz jasna. Sporo będę miał grup na niższych poziomach, więc potencjał kreatywny dostrzegam spory. A grupy na niskich poziomach uczyć wprost uwielbiam – bierzesz sobie taki nieskażony umysł i kształtujesz go jak ci się żywnie podoba. Mam zatem nadzieję, że zderzenie moich twardych metod z zapałem początkujących studentów zaowocuje powstaniem wielu interesujących anegdot.

Kontynuując wątek wieści pracowniczych, choć pod nieco innym kątem, wspomnieć należy o inauguracji sezonu towarzyskiego 2008/2009. Tych, co nie zorientowani, odsyłam do maila. Sezon towarzyski w pracy zapowiada się ciekawie. Kilka drużyn wraca do ekstraklasy po karnej relegacji do niższych lig, niektórzy zawodnicy powracają z wypożyczenia, a ja mam nadzieję, że poziom rozgrywek ligowych będzie równie wysoki, co w ubiegłym sezonie. Moim zdaniem liga musi zainwestować tylko w infrastrukturę i z wielkich, hucznych stadionów przenieść się na równie wielkie, ale względnie ciche obiekty. A najlepiej na lokalne boiska należące bezpośrednio do grających w lidze drużyn. Liga potrzebuje również wielu skutecznych napastników, którzy bez wahania rzucą się do spożywczego ataku.

Wieści gminne. Pan były premier jednak miał prawdziwe usprawiedliwienie! Musiała mu mama napisać, a to przecież kobieta wiarygodna. Wszak sama jedna pieniądze pana byłego premiera za tapczanem trzyma. A inszy polityk, co to gwiazda jego blednie, wykonywał saluty przed milionami telewidzów. I twierdzi, że mógł, bo w wolnym kraju żyje. Franek, Franek, łowca bramek powróci pewnie do kraju ojczystego, by sobie na zasłużoną emeryturę jeszcze trochę odłożyć, strzelić jedną bramkę w debiucie, a potem złapać kontuzję na czternaście miesięcy. A taki polityk, co kiedyś był spod znaku kolorowego krawata, a teraz jest spod znaku bliźniaczego kartofla, to powiedział, że szefem polskiej piłki nie zostanie. Powiedział to z bólem serca, gdyż ekspertem jest przecież pierwszej próby, jak sam podkreślał. Już widzę, jak polska piłka pogrąża się w rozpaczy po rezygnacji pana polityka.

Kalendarium. Dzień dzisiejszy obfituje w mnóstwo całe historycznych wydarzeń. Nie wolno nam bowiem przegapić tej ważnej rocznicy utworzenia królewskich sił powietrznych Jordanii. Nie zapominajmy też dzisiaj o Nicolasie Josephie Cugnot, francuskim pionierze w dziedzinie napędu parowego. Uszanujmy pamięć o księciu Morikuni, słynnym japońskim szogunie. Dekorując swoje domy pamiętajmy, że to właśnie dzisiaj przypada święto sił zbrojnych Mozambiku. Przy wieczerzy w gronie najbliższych oddajmy się na moment refleksji i przypomnijmy sobie czyny świętego Finbarra, świątobliwego pustelnika. Wspomnijmy dzisiaj talent genialnego francuskiego kompozytora Jeana Philippe’a Rameau oraz dorobek amerykańskiego mordercy Jasona Fairbanksa. W pamięci miejmy również zamach na premiera Sri Lanki, a także zakończenie operacji Market Garden.

poniedziałek, 22 września 2008

Right Next Door to Hell

Wieści z własnego podwórka. Moja planszowa ‘Gra o Tron’ przeszła przedwczoraj swój bojowy chrzest. Wygrał ród Starków, który spokojnie umacniał się na północy i zbierał zasoby, by w decydującej fazie nieco odważniej zaatakować i wysunąć się na czoło wyścigu. Po piętach cały czas deptał Starkom lord Baratheon, który ostatecznie zajął jednak drugie miejsce, bo zabrakło mu wymaganych zasobów. Zdradzieccy Lannisterowie, których działaniami kierowałem ja, wdali się w szarpaninę z Greyjoyami i Tyrellami, co uniemożliwiło wszystkim tym rodom skuteczną walkę o tron. Bawiłem się jednak świetnie, bo ‘GoT’ to jedna z tych gier, gdzie liczy się knucie, interakcja i sojusze, a finałowy wynik to tylko epilog całej gry. Moja ulubiona gra wszechczasów, wreszcie w postaci mojego własnego egzemplarza, sprawdziła się znakomicie. Mam nadzieję, że pozostałym graczom też się tak wydaje.

Wieści z własnego podwórka ciąg dalszy. Dzisiejszy piękny dzień jest początkiem mojej prywatnej krucjaty przeciwko urzędom i instytucjom. Rozpoczynam bowiem walkę z tymi nienażartymi bestiami, by uzyskać tytuł lorda działalności gospodarczej. Słowo ‘krucjata’ w języku niemieckim brzmi ‘kreuzzug’, po francusku jest ‘croisade’, Duńczycy mówią nań ‘korstog’, a Hiszpanie nazywają to ‘cruzada’. W historii i kulturze mnóstwo jest interesujących skojarzeń ze słowem ‘krucjata’. Mamy bowiem popularny brytyjski czołg z okresu drugiej wojny o wdzięcznej nazwie ‘Crusader’. Mamy też ‘Dziesiątą Krucjatę’, czyli termin opisujący walkę USA z globalnym terrorem. Sam Chris de Burgh nagrał kiedyś płytę pod tytułem ‘Crusader’. Wszyscy oglądaliśmy ‘Ostatnią Krucjatę’ w wykonaniu pewnego wykładowcy archeologii przy użyciu pewnego bicza. No i nie wolno zapominać, że na Fiji swoje mecze rozgrywa drużyna rugby o wdzięcznej nazwie ‘Western Crusaders’.

Wieści z kraju. Będzie się działo, panie, że hej! Będziemy sobie akta palić, jak w Psach. Koledzy Giertycha będą przepraszać góralskie dzieci. Pan prezydent będzie się wypowiadał w USA na temat Gruzji i zakładam, że błyśnie wtedy swoją profesjonalną angielszczyzną. A w naszym województwie ktoś podpieprzył kawałek kolejowej trakcji i pociągi nad morze stały w szczerym polu. Polskie żubry będą wdychać rosyjskie spaliny w Puszczy Białowieskiej. W Sosnowcu nie będzie w tym roku żadnego Halloween, bo się katechetce zbyt pogańsko skojarzyło, a sama katechetka zwie się Anawim, co mi osobiście też się pogańsko kojarzy. A poza tym, to już normalka – pijani lekarze, co chwilę wypadki, EURO 2012 jest na etapie EURO 1500 przed naszą erą, kupczenie esbeckimi teczkami i pierwszy śnieg na Kasprowym. W sumie to fajnie, że są wpadki, wypadki, przepychanki, chamstwo i lenistwo, bo wtedy człowiek wie, że w naszym kraju jest wszystko po staremu. Taka nasza, panie, mała stabilizacja.

piątek, 19 września 2008

Have a Drink on Me

Napiszę coś, gdyż dawno nie pisałem.

Legenda polskiej piłki, uznany lingwista i doskonały niegdyś trener polskiej reprezentacji Zbigniew ‘Ale-Mam-Zajebiste-Wąsy’ Boniek opowiedział w prasie jak się bawi polska drużyna narodowa. Stwierdził on bez cienia wątpliwości, że na ostatnie trzydzieści meczów kadry przypada mniej więcej piętnaście ostrych libacji alkoholowych. Pan Zbigniew z wrodzoną, ojcowską niemalże, troską wykłada w mediach o tym strasznym problemie, który dotyka obecnie polską reprezentację. Powiedział również ów guru polskiego sportu o tym, że kiedyś Leo Beenhakker to był dla Polaków jak Stan Tymiński, a teraz to już jest jak Kaczyński. Na koniec wywiadu, wracając do problemu alkoholowego polskich piłkarzy przyznał, że za jego czasów w kadrze piło się więcej i częściej. Nie ma to jak dobry, pokrzepiający serca morał.

Wieści z polityki. Posłowie znanego ugrupowania oszukują. Nie chodzi już nawet o to, że oszukują swoich wyborców, bo to jakby w polityce normalne. Wcześniej wspomniani posłowie oszukują na poziomie dzieciaków w podstawówce, które wybrały się na wagary. Z tym, że na tych wagarach widziała ich połowa nauczycieli, dyrektor i wszyscy koledzy z klasy. A sami zainteresowani, zupełnie się nie przejmując, na drugi dzień przynieśli podrobione zwolnienia od lekarza albo rodziców. W podstawówce, do której chodziłem, w życiu by takie coś nie przeszło. A ci frajerzy chcą takie lody w parlamencie kręcić? Jeszcze bym zrozumiał gdyby chodziło o kwestie życia i śmierci, gdyby ich mieli za to wywalić z roboty. W takich sytuacjach można się chwytać różnych desperackich metod. A oni tymczasem odstawili taką szopkę, żeby dostać po trzysta złotych. W głowie mi się to nie mieści! Przecież oni już tyle nakradli, że mogliby sobie te trzy stówy podarować.

Wieści ze świata w telegraficznym skrócie. Pewien Włoch uprawiał w domu marihuanę dla swojego syna, bo cena tejże używki osiągnęła na czarnym rynku nieznośnie wysoką cenę. Pewien kandydat na prezydenta ważnego i dużego kraju nie wie kto jest premierem Hiszpanii, albo myśli, że Hiszpania leży w Ameryce Południowej. Najstarszy Japończyk obchodzi dzisiaj swoje 113 urodziny i, jak twierdzą media, jest szczęśliwym posiadaczem 52 prawnucząt. Inna starsza osoba, tym razem w Wielkiej Brytanii, znalazła sobie nowe hobby i zdecydowała się przemycić kokainę o łącznej wartości miliona funtów. W Ugandzie nie będzie już niedługo krótkich spódniczek, bo się ministrowi etyki nie spodobały. A w pewnym izraelskim miasteczku na ulice wyjdą specjalni kontrolerzy psiego DNA, a konkretnie DNA z psiej kupy. Dzięki temu rewolucyjnemu zagraniu władze miasta będą wiedziały, którzy właściciele psów łamią przepisy i nie sprzątają po pupilach.

Kartka z kalendarza – dziewiętnasty dzień września. Dawno, dawno temu, za górami, za lasami i linią Maginota odbyła się słynna bitwa pod Poitiers, którą zaliczamy do Wojny Stuletniej. O wojnie tej należy pamiętać, gdyż to właśnie z tamtych czasów pochodzi tradycja pokazywania środkowego palca, jak mawiają dżentelmeni, albo pokazywania ‘faka’, jak mawiają prostaczkowie. Z tamtego okresu wywodzi się też tradycja pokazywania dwóch palców, wierzchem dłoni do przeciwnika. To właśnie dzisiaj, w roku 1882, przyszedł na świat Christopher Stone, którego uważa się za pierwszego na świecie DJ-a. Jak na prawdziwego DJ-a przystało, Stone zaczął swoją karierę od wydania intrygującej książki pod tytułem ‘Morskie pieśni i ballady’. Dzisiaj przypada również rocznica śmierci Zinaidy Serebriakovej, pierwszego znanego rosyjskiego malarza płci odmiennej. Do najsławniejszych obrazów tej artystki zaliczamy ‘Żniwa’, ‘Śpiącą wieśniaczkę’ oraz ‘Sad w rozkwicie’. Brakuje tylko ‘Chłopa w rozkroku’.

wtorek, 16 września 2008

Walk of Life

Zacznę od dowcipu, bo pogoda jest ładna.

Pewien właściciel baru zamieścił ogłoszenie: ‘Zatrudnię bramkarza. Następnego wieczoru, kiedy bar był wypełniony po brzegi, w stronę właściciela zaczął się przedzierać jakiś knypek. Gośc miał w porywach metr sześćdziesiąt, wyraźną niedowagę i okulary na pół twarzy. W końcu knypek dopchał się do właściciela baru i przemówił w te słowa: ‘Jestem Tomuś. Przyszedłem w sprawie pracy.’ Właściciel baru obejrzał Tomusia od stóp do głów, wyszydził go i wyśmiał, a na koniec rzucił Tomusiowi krótkie ‘Wypierdalaj!’. Tomuś wzruszył ramionami, podciągnął rękawy, rozejrzał się po sali i zaczął od kolesi przy drzwiach …

Równe 608 lat temu na Księcia Walii wybrano niejakiego Owena Glendowera, który w oryginale nazywał się Owain Glyn Dwr. Wydarzenie to należy zaliczyć do ważnych, bo Glyn Dwr był ostatnim prawdziwym Walijczykiem, któremu przyszło piastować zaszczytny tytuł księcia, który po walijsku zowie się ‘Tywysog’. Sam Owain pochodził z Glyndyfrdwy, gdzie również mieszkał, był lordem i buntował się przeciwko angielskiej tyranii. Jednym z jego najlepszych przyjaciół był pewien bard o wdzięcznym przydomku Ioio Goch. Jednym z jego największych sukcesów była bitwa, którą wygrał w miejscowości o wdzięcznej nazwie Mynydd Hyddgen. Jednym z jego synów był Maredudd ab Owain Glyndwr, a jedną z jego córek była Gwenllian ferch Owain Glyndwr. A jednym z najfajniejszych języków jest walijski.

Jedyne 1992 lata temu na świat przyszła Drusilla, która jest znana głównie z tego, że była siostrą Kaliguli. Drusia, że sobie tak pozwolę, przyszła na świat w Niemczech. To znaczy, w dzisiejszych Niemczech, bo wtedy Niemiec jeszcze nie było, tylko barbarzyńcy. Ale to nie barbarzyńcy byli powodem zakończenia jej i tak krótkiego żywota – odpowiedzialna była zaraza siejąca spustoszenie w Rzymie. Po śmierci Drusi jej sławny brat zakazał pochówku i nikomu nie pozwalał zbliżyć się do ciała ukochanej siostry. Filmowa wersja tej historii sugeruje, że Kaligula po śmierci siostry namiętnie lizał jej ciało i dlatego nie spieszyło mu się z pochówkiem. Swoją drogą, ciekawe miał chłopak hobby. I jeszcze jedno – Drusilla nie miała nosa. Przynajmniej na jedynym zachowanym popiersiu.

Równiutkie 906 lat temu sławetny kronikarz Bernold z Konstancji opuścił ten padół łez. Bernolda z Konstancji wszystkie dzieci pamiętają dzięki jego dwóm wiekopomnym dziełom. Pierwsze nazywało się ‘De prohibenda sacerdotum incontinentia’ i traktowało o tym, że celibat wśród kleru to genialny pomysł. Drugie nosiło tytuł ‘De damnatione schismaticorum and Apologeticus super excommunicationem Gregorii VII’ i, jak sama nazwa wskazuje, usprawiedliwiało nałożenie ekskomuniki na cesarza Henryka Czwartego. W swojej pracy naukowej Berni koncentrował się głównie na liturgii mszy i należy pamiętać, że jego koncepcje wywarły olbrzymi wpływ na wygląd średniowiecznej mszy na Węgrzech. Facjaty Bernolda z Konstancji nie widziałem, ale zakładam, że był brzydki. W średniowieczu wszyscy byli brzydcy. A może tylko brzydko malowali?

niedziela, 14 września 2008

The Winner Takes It All

O meczu nie napiszę, bo mnie boli jeszcze.

Napiszę, dla kontrastu, o czymś wielce przyjemnym. Pisałem tu jakiś czas temu o serii książek George’a Martina, w której to autor opisuje dzieje krainy Westeros i losy najbardziej wyrazistych jej mieszkańców. No i w ogóle zachwalałem te książki jak się tylko dało. Teraz czas wyjawić dlaczego tak gorąco ową serię polecam. Otóż jakiś mądry Amerykanin kilka lat temu wpadł na genialny pomysł, by sagę pana Martina przerobić na grę planszową. Jak pomyślał, tak zrobił i zupełnym przypadkiem wyszło mu planszówkowe arcydzieło. Taka mała planszówkowa perełka, której poziom nie odstaje ani trochę od znakomitego literackiego pierwowzoru. No dobra, perełka nie jest taka mała – po rozłożeniu na stole zostaje bardzo mało miejsca na postawienie piwa. No, ale do konkretów.

‘Game of Thrones’ jest grą typowo strategiczną, czyli planszówką z serii poważnych. Jakość wydania oraz szata graficzna stoją na naprawdę wysokim poziomie. Duża plansza przedstawia mapę Westeros, podzieloną na trzydzieści cztery prowincje, o które przyjdzie nam walczyć z pozostałymi graczami. Każdy z graczy (może ich być od trzech do pięciu, przy czym pięć to liczba idealna) prowadzi jeden z potężnych szlacheckich rodów do zwycięstwa. Zwycięstwo osiąga się przede wszystkim dzięki ekspansji terytorialnej, ale również dzięki kontrolowaniu pozostałych domów. Jak w znanym filmie, zwycięzca ‘może być tylko jeden’, więc skoncentrowanie się wyłącznie na własnym, że tak powiem, interesie nie jest najlepszą strategią – jak inni gracze zobaczą, że wychodzisz na prowadzenie, to zmówią się przeciw Tobie, wezmą Cię i, że tak powiem, wydymają.

I tu ukryte jest całe piękno gry! Trwałe i kruche sojusze, knucie, spiskowanie, podpuszczanie innych graczy do walki przeciw sobie, udzielanie zbrojnej pomocy i jej odmawianie w krytycznym momencie – wszystkie te elementy stanowią o jakości rozgrywki i zmuszają graczy do radosnej interakcji. Do tego dochodzi jeszcze element licytacji, który nierzadko odwraca całą sytuację w grze do góry nogami. Bo oto ten gracz, co snuje się gdzieś w oddali i mozolnie zbiera dostępne w grze zasoby, dochodzi wreszcie do głosu w licytacji i tam przebija wszystkich, odwracając zupełnie kolejność w wyścigu po tron. ‘Game of Thrones’ to czysta polityka, intryganctwo i genialna interakcja, czyli typ gry, który moja skromna osoba znajduje najbardziej interesującą.

W samej grze jest jeszcze milion detali, które dodatkowo ją urozmaicają. Są tam karty dowódców, czyli postaci znanych z literackiego pierwowzoru, co stanowi fenomenalną atrakcję dla tych, co książki przeczytali. Jest moment, kiedy zwalczający się nawzajem gracze muszą solidarnie odeprzeć zewnętrze zagrożenie i oddać cierpliwie gromadzone dla wspólnego dobra. No i do tego wszystkiego dochodzi talia Westeros, która może namieszać w planach nawet najwybitniejszego stratega. Chcesz zebrać wielką armię? Co z tego, skoro talia uparcie odmawia karty ‘Musztra’. Myślisz o zabezpieczeniu swojego terenu? Nie możesz, bo właśnie zaczęła się ‘Nawałnica Mieczy’. I tak przez dziesięć długich tur, po których najsilniejszy ród zdobędzie tytuł władców Westeros, a kontrolujący go gracz możliwość dopiekania przegranym aż do następnej rozgrywki.

Sama gra ma tylko klika ograniczeń. Pełna miodność wychodzi przy pięciu graczach, a więc trzeba zebrać sporą liczbę osób gotowych spędzić dwie lub trzy godzinki na strategiczno-interaktywnej grze. Do czego Was, rzecz jasna, serdecznie zapraszam. Poza tym, ‘Game of Thrones’ ma opinię tak zwanej ‘gry chłopskiej’. Opinia wynika najpewniej z tego, że twórcy opinii uznali, że ‘baby’ nie lubią politykowania i strategii. Niezrażony opinią, baby również serdecznie zapraszam. No i rzecz ostatnia – należy do ‘GoT’ podchodzić na luzie i niezbyt poważnie traktować rozgrywkę. Bo jak mówi recenzent: ‘czasami atmosfera robi się bardzo gęsta, może nawet zbyt gęsta. Wzajemne oskarżanie się, podstępne ataki, prośby o udzielenie pomocy - to powoduje, że po kilku godzinach niektórzy gracze naprawdę mogą patrzeć na siebie wilkiem.'

Czujta się zaproszone, chłopy i baby.

czwartek, 11 września 2008

We Are the Champions

Po wczorajszym meczu należałoby zacząć od napisania jakiegoś doń komentarza. Powstrzymam się jednak, bo wiem, że i bez tego ilość pomyj wylanych na reprezentację będzie niezmierzona. Żeby jednak podnieść nację na duchu, skomentuję inne piłkarskie niewypały w Europie. Nic bowiem tak człowieka nie cieszy, jak porażka i kompromitacja bliźniego. Szwajcaria, na ten przykład, przerżnęła z Luksemburgiem, a grała przecież na własnym boisku. Niemcy po okrutnych mękach zremisowali jedynie z Finlandią. Będąca w ostatnich miesiącach w przysłowiowym ‘gazie’ Rumunia wycisnęła tylko marne jeden-zero w meczu z Wyspami Owczymi. Potężna Holandia zdołała wygrać z Macedonią tylko jedną bramką. Jak na te wyniki patrzę, to się od razu lepiej czuję.

A co tam, panie, w polityce słychać? A bardzo dobrze, sukcesy same wokół. Będziemy nawet zmieniać konstytucję! Po co? Po to, żeby móc sobie w zgodzie z ową konstytucją swobodnie kastrować element pedofilski. A pan prezydent, w ramach ocieplania wizerunku, zaprosił pana byłego prezydenta na bal, chociaż go nienawidzi. Byłego prezydenta, nie balu. A pewien pan o twarzy konia, co z polityki jakiś czas temu wypadł, teraz chce już wrócić i inspiruje śledztwo w sprawie więzień C.I.A. – to się nazywa parcie na koryto! Pan były premier coś mówi, ale nikt go nie rozumie, bo ‘coś kiedyś tam było, że mogłoby nastąpić, ale sądzi, że nie nastąpi’. Ale u nas to i tak jest w miarę normalnie. W takiej, na przykład, Australii ogłoszono obławę na kick-boxera, który do nieprzytomności zbił kangura.

Teraz krótka przerwa na reklamy, po której powrócimy z naszym starym, dobrym Kalendarium. I już po przerwie! To właśnie jedenastego dnia września niejaki Waleczne Serce nakopał Anglikom w bitwie pod Stirling i gdyby sędzia nie odgwizdał spalonego w doliczonym czasie gry, mogłoby się skończy prawdziwą klęską synów Albionu. Polacy, nie zamierzający pozostawać w cieniu tych wydarzeń, zafundowali sobie wypasioną odsiecz wiedeńską jedyne 386 lat później. Po odsieczy był sznycel po wiedeńsku, jajka po wiedeńsku oraz golonka po bawarsku. To dzisiaj również przypada Dzień Nauczyciela w Ameryce Łacińskiej oraz etiopski Nowy Rok. Urodzili się dzisiaj małoznany pisarz David Herbert Richards Lawrence, a także światowej sławy szogun, Minamoto no Yoriie. Jedenastego września odeszli od nas Żwirko, Wigura oraz Fortunat Alojzy Gonzaga Żółkowski.

poniedziałek, 8 września 2008

Clean Up Your Own Backyard

Idzie turysta przez las i rozkoszuje się przyrodą. Nagle patrzy, a tu na ziemi leży kupa. Turysta ostrożnie obszedł kupę i idzie dalej. ‘Jak pięknie w tym lesie’, myśli sobie, aż tu nagle druga kupa. Wyraźnie już zniesmaczony obszedł i tą przeszkodę i dalej idzie. A tu za krzakiem dwie kupy! Turysta przeskoczył, starając się je ominąć, a tu pięć kup, dziesięć i coraz więcej! Uwięziony między kupami turysta długo wypatrywał pomocy, aż wreszcie dostrzegł gajowego. ‘Panie, chodź pan tu’, zakrzyknął turysta, a gajowy natychmiast zareagował na wołanie. ‘Panie’ – mówi zdruzgotany turysta – ‘co tu się stało?’ ‘Eee, panie turysto’ – odpowiada gajowy – ‘pan nie wie co tu się stało? Tu, panie w średniowieczu był zamek i w tym zamku była uwięziona księżniczka. Ilu rycerzy starało się o jej rękę! Aż znalazł się jeden. Czego on nie wyprawiał! Turniej rycerski wygrał, smoka zabił, a jakie miłosne pieśni śpiewał! I w końcu wdrapał się na wieżę, wyznał swe zaloty księżniczce i wobec jej obojętności rzucił się w przepaść i zginął’. ‘No dobrze’ - mówi turysta – ‘ale skąd panie te gówna?’ ‘Jakie gówna?’ – zdziwiony gajowy dopiero teraz rozejrzał się wkoło. ‘Czy ja wiem? Chyba ktoś nasrał’.

Powyższy żart (jakże śmieszny i jakże smaczny) wraz z jego morałem postanowiłem wykorzystać jako komentarz do meczu Polska – Słowenia. Gdyby ktoś meczu nie oglądał, to pozwolę sobie streścić sytuację. W mediach sporo było zamieszania wokół tego sportowego wydarzenia. Dziennikarze sami sobie zadawali setki pytań na temat naszej kadry i udzielali sobie sami wszystkich odpowiedzi. Czy trauma po EURO już na pewno za nami? Czy dobrze, że skład zmieniony i odmłodzony? Czy nie za mało weteranów i wyjadaczy? Czy zagramy na jednego napastnika? Może na dwóch? A może zaskoczymy Słoweńców nieortodoksyjnym ustawieniem typu 1-2-3-5? Podsumowując, dużo było wiatru. A potem zaczął się mecz. I medialna euforia w półtorej godziny zmieniła się w przygnębiającą stypę. Polska piłka i cała jej otoczka musi przestać koncentrować się na pierdołach, aspektach, uwarunkowaniach i medialnych historiach, a zacząć inwestować w pracę u podstaw. Trzeba najpierw gówna zakopać, żeby potem opowiadać historie o pięknym lesie.

Kalendarium. Z historii Anglii. Dzisiaj nad ranem znaleziono ciało drugiej ofiary Kuby Rozpruwacza, a już po południu ruszył pierwszy sezon zawodowej ligi futbolowej. Żeby utrzymać tempo, wieczorem rozstrzelano w Anglii szeregowego Highgate’a. Była to pierwsza egzekucja w Wielkiej Brytanii zasądzona jako kara za dezercję z pola walki. Kronika amerykańska. To właśnie dzisiaj ruszyła emisja długo oczekiwanego serialu Star Trek, a chwilę wcześniej Pedro Menendez de Aviles założył pierwszą osadę białych ludzi na terytorium Florydy. Wieści z porodówki. Stan liczebny rodzaju ludzkiego wzbogacili dzisiaj Antonin Dvorak, Peter Sellers oraz koreański cesarz o wdzięcznym imieniu Gwangmu. W wiadro/kalendarz kopnęli dziś: papież Sergiusz Pierwszy, Ann Lee oraz czeski dziennikarz Julius Fucik. I na koniec akcent patriotyczny. Dzisiaj również, niespełna pięćset lat temu, Polacy i Litwini pobili przeważające siły rosyjskie w bitwie pod Orszą. Miejmy nadzieję, że nasi wojacy zabrali Rosjanom gaz, bo inaczej powrócimy do tradycji gotowania nad paleniskiem.

sobota, 6 września 2008

For Those About to Rock

Alleluja! AC/DC nagrało nową płytę! I ta płyta trafi już do ogólnoświatowej sprzedaży dwudziestego października. Póki co, Angus i spółka wypuścili promocyjny utwór ‘Rock ‘n’ Roll Train’, który udowadnia, że zespół starzeje się tylko na dowodach osobistych. A sam Brian zjada chyba sporo jajek na surowo, bo charakterystyczny głosik mu nie zardzewiał. Jak ja wytrzymam do tego dwudziestego października? Zahibernować się chyba pójdę. Albo lepiej, nażrę się jak niedźwiedź i zapadnę w letarg. Tylko czy niedźwiedzie lubią pizzę? A jeśli tak, to czy musi to być pizza z miodem? Ups, chyba odszedłem od meritum – znak to oczywisty, że czas kończyć akapit.

Ale my mamy fajnego byłego premiera i zarazem obecnego krewnego prezydenta! Poważnie mówię, gdyż wiele radości daje memu sercu czytanie artykułów, których ten pan jest bohaterem. A najlepiej jak artykuł ma zdjęcia. Bo ten pan to wprost cudownie na zdjęciach wychodzi. Ja też jakoś specjalnie fotogeniczny się nie urodziłem, ale ten pan to mistrzostwo świata. On zawsze wygląda jak dziecko z za dużą głową, któremu ktoś właśnie wyjął smoczek z gęby. Kiedy się złości, to wygląda jakby mu jakiś starszak kopa w dupę sprzedał. A kiedy się cieszy, to jakby mu mama czekoladę kupiła. Co zresztą jest możliwe, bo on chyba ciągle z mamą mieszka.

Szósty września to dzień pamiętny z wielu względów. Urodzili się dzisiaj Dolores O’Riordan, car Iwan Piąty i Massimo Maccarone. Tego dnia odeszli Luciano Pavarotti, Akira Kurosawa oraz papież Jan Trzynasty. Z ważnych wydarzeń dzisiaj należy przypomnieć początek rejsu Mayflower, wypowiedzenie wojny Niemcom przez Republikę Południowej Afryki i pogrzeb księżnej Diany. Ale najważniejsza wieść jest taka, że to właśnie szóstego września obchodzone jest święto niepodległości w Suazi. Jakby się ktoś do Suazi wybierał, to wypada mu zapamiętać garść faktów. Kraj ten jest monarchią absolutną, miejscowa waluta to lilangeni, a średnia długość życia wynosi tam niewiele ponad trzydzieści lat. I jeszcze jedno – w Suazi nie ma łosi.

środa, 3 września 2008

Redneck Wonderland

Przeczytałem sobie właśnie o tym, że wczoraj w stolicy kraju nad Wisłą policja rozbroiła i zatrzymała ponad siedmiuset pseudokibiców. Akcja poszła sprawnie, chuliganom odebrano pałki, kastety, petardy, kamienie i ochraniacze na zęby, a potem przewieziono ich grupkami do aresztu. Sukces? Według mnie porażka. A mogli ich tylko spędzić w jakieś odległe miejsce, w jakiś gęsty las najlepiej. W lesie owym znaleźliby dla kibicowskiej elity jakąś polanę, a tam wykopaliby jakiś głęboki dół. Potem dano by pseudokibicom jakieś dwie godzinki, żeby się co do jednego wszyscy wymordowali. A potem podjechałby spychacz i zrzucił wszystkie trupy do dołu. A po nim koparka, żeby zasypać zbiorową mogiłę debilizmu. Efekt akcji byłby dużo lepszy, a założę się, że wynajęcie spychacza i koparki wyszłaby taniej niż mobilizacja setek policjantów i strażników miejskich.

Nie będę się rozpisywał na temat upadku kultury kibicowania w naszym kraju, bo o tym chyba już wszystko napisano. Piłka nożna w Polsce umiera. Umiera, bo nie jest atrakcyjna dla konsumenta (stadionowego marginesu nie zaliczam do konsumentów kultury piłkarskiej). Nie jest atrakcyjna, bo stadiony i okolice są niebezpieczne i przeładowane wulgarnością. Stadiony są niebezpieczne, bo brakuje im zaawansowanych technologii. Technologii brakuje, bo wszyscy sponsorzy i inwestorzy w dupie mają długofalowe strategie, a w głowie im jedynie szybki profit. I tak do usranej śmierci. I dopóki ktoś mądry nie postawi na dalekosiężne uzdrawianie piłki poprzez inwestycje w infrastrukturę i szkolenie młodzieży, dopóty będzie bagno i syf. Czyli pewnie jeszcze długo.

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych angielscy kibole zyskali sobie niechlubne miano najgorszych Europie, czego ukoronowaniem było tragiczne wydarzenie z belgijskiego stadionu Heysel. Nazywano ich wtedy ‘angielską plagą’, a kibice z wysp dostawali co chwilę kolejne zakazy wizyt na europejskich obiektach. U siebie też mieli problemy z dyscypliną, a mordobicia sponsorowane przez członków klubowych gangów były na porządku dziennym. I co? Dzisiaj w Anglii kibic siedzi sobie na wygodnym krzesełku, a jak ma dobry bilet, to owe krzesełko znajduje się ze dwa metry od linii bocznej. Nie uświadczysz w Anglii krat, ogrodzeń, drutu kolczastego, fosy z piraniami i batalionu wojska. Ale jak podniesiesz dupę z krzesełka i choćby małym palcem dotkniesz murawy, to masz kilka tysięcy funtów mniej na koncie. I co? I działa! A brytyjski futbol, w sensie komercyjnym, kwitnie.

W Polsce pozostało nam czekanie na rycerza światłości, który jak ten Jedi, przyjdzie i wyzwoli. Bo horyzonty myślowe naszych działaczy są tak wąskie, że cisną ich chyba pod pachami.

poniedziałek, 1 września 2008

Knowing Me, Knowing You

Dawno już na blogu mym nie gościła nauka, więc czas nadrobić zaległości. Informacje, które tu znajdziecie, podałem za pewnym serwisem, który reklamowałem tutaj już jakiś czas temu. Informacje są w stu procentach prawdziwe, gruntownie przebadane i naukowo potwierdzone. Niektóre z nich będą śmieszne, inne szokujące, ale wszystkie bez wyjątku zakręcone. Nie będę już zatem przeciągał tego wstępu i zostawię Was sam na sam z kolejną porcją wiedzy. Mam tylko nadzieję, że jesteście spragnieni nowinek, a Wasze światłe umysły gotowe na to wyzwanie.


Przeciętna rolka angielskiej taśmy klejącej jest o jedną piątą bardziej klejąca, niż taka sama rolka kupiona w USA.

Stołki o trzech nóżkach są prawnie zakazane w niektórych prowincjach w
Chinach.

Wielka
Brytania jest krajem z najwyższą średnią ilości par skarpet na osobę, a średnia ta wynosi dokładnie 21.

Słynny generał drugiej wojny, George S. Patton, miał alergię na marchew, która mogła doprowadzić do jego
śmierci.

Uniwersytet w Oksfordzie, na samym początku swej kariery, oferował osiem różnych
kursów z zakresu alchemii.

Kanada może poszczycić się największą liczbą mieszkańców, u których drugi palec u
nogi jest dłuższy od dużego palca u nogi.

Około 6,7 miliona
karaluchów przypada na jeden apartamentowiec w Bangkoku.

Pary, które decydują się na ślub w dzień roboczy, dostają o 23 procent mniej prezentów niż pary, które pobierają się w weekend.

Północnoamerykański dziki indyk potrafi biec z prędkością dochodzącą do 40 kilometrów na godzinę, jeśli się go
przestraszy.

Przeciętna
gazeta może wytrzymać aż 136 pojedynczych uderzeń kropel deszczu, zanim stanie się nieczytelna.


Żeby nie było, to dołożę jeszcze jeden naprawdę ważny fakt. Pierwszego dnia września 1286 roku na świat przyszła Elżbieta Ryksa, córka księcia Przemysła Drugiego i Ryksy Szwedzkiej. Życie miała fajowe, bo ojca jej zamordowali, potem kazali wyjść za starego wdowca, który i tak zmarł kilka lat później na zapalenie płuc. Dodatkowo, Elżbietka miała bezpłodną córkę i kochanka, co się zwał Jindrich Lipa. Na starość jej hobby stało się ilustrowanie świętych ksiąg, do którego to procesu najmowała najwybitniejszych artystów. Na koniec pochowano ją pod klasztorną podłogą, razem z jej ukochanym Jindrichem. Mam nadzieję, że był ów chłopina martwy, kiedy go pakowali pod posadzkę.