piątek, 18 grudnia 2009

Got You By The Balls

1. Dzisiaj zaczniemy od zagadki. Podam Wam cytat, a Wy musicie odgadnąć kto jest jego autorem. Dla ułatwienia podam, że autor tych słów zarabia miesięcznie pięćdziesiąt tysięcy złotych.

Aj weri hepi if maj frend en mister Surkis tejk de for sity de sejm łi togewer de łord cap tu tauzent tłelf aj tink soł bikos best ajdija de uefa tunajt tudej if gif de sejm for tu for for ewrybady en polisz pipol polisz gowerment de sejm ukrain ukraina pipol end gowerment.

Odpowiedź do zagadki możecie znaleźć tutaj. Swoją drogą uważam, że było to wzruszające przemówienie.

2. A tak w związku z punktem pierwszym, to niedawno mogliśmy być dumnymi świadkami prezentacji logo Mistrzostw Europy. Pomysł i wykonanie cudowne, bo znaczek przedstawia kwiaty w rozkwicie i ogólnie jest swojski. Choć ja osobiście wolałbym jakieś wyobrażenie piłki w formie ruskiego pieroga lub jajecznicy z grzybami. Ale i tak jestem zadowolony, bo obawiałem się, że logo będzie w formie krzyża.

3. A na koniec żarcik. Wybrałem z mojej ulubionej kategorii ‘o Hrabim’, bo w końcu jestem wysokourodzony.

- Janie... czy cytryna ma nóżki?
- Nie panie...
- Och, chyba znowu wycisnąłem kanarka do herbaty...

niedziela, 13 grudnia 2009

Coco Jambo

1. Wczoraj spotkała się banda. Miejsce miały tradycyjne tańce, hulanki i swawole oraz różnorakie dyscypilny ekstremalne. Do tych ostatnich zaliczyć można wchodzenie po schodach na szóste piętro przy gasnącym co chwilę świetle, słuchanie Kubkowej siostry oraz oblewanie kanapy różnymi napojami. Dodać należy, że bawiliśmy się w rytmie muzyki ogólnie uważanej za niewyjściową. Mówiąc krótko, było w pytę.

2. A jutro znowu do pracy. I mimo tego, że dane mi jest pracować z fantastycznymi ludźmi, to trochę się nie chce. I założę się, że niechęć wynika z bliskości przerwy świątecznej. Bo jak się tu zmotywować do roboty, kiedy w pracowym kalendarzu zostało już tylko pięć numerków do skreślenia? Jak się wziąć w garść, kiedy w podświadomości króluje wizja szczęśliwego nicnierobienia w domu rodzinnym?

3. No a teraz czas na humor. Dzisiaj będzie humor z zeszytów – kategoria matura pisemna z języka angielskiego.

Podczas pobytu w Wielkiej Brytanii kupiłeś ciągnikowy kultywator sprężynowy z zapasowym kompletem lemieszy półsztywnych i skaryfikatorem. Zauważyłeś, że uszkodzone było łożysko toczne baryłkowe wachliwe w mimośrodzie oraz brakowało połączeń gwintowych ze śrubą pasowaną o trzpieniu stożkowym. Chcesz zgłosić jego reklamację. Napisz na czym polega problem oraz gdzie i kiedy nabyłeś urządzenie i zaproponuj rozwiązanie problemu.

środa, 9 grudnia 2009

In My Place

1. Wieści z pola bitwy. Teraz będzie z górki, bo na 60 możliwych zadań w FM wykonałem już 32. Teoretycznie teraz powinno być łatwiej, ale z drugiej strony zostały mi jeszcze takie wyzwania jak wygranie pięciu różnych lig w trakcie jednej kariery, wygranie mistrzostw świata, czy zdobycie bramki sezonu przez piłkarza mojej drużyny. Czyli gdzieś tak koło kwietnia będę mógł pograć w jakąś inną grę.

2. Po długich miesiącach niechęci podałem wreszcie rękę Facebookowi i dokonałem rejestracji. Nie żebym go potrzebował do kontaktu ze znajomymi, ale jest kilka głupawych gierek, których sympatycznie się dogląda w przerwie na siku. Póki co udało mi się zostać właścicielem wesołego miasteczka, zamienić się w steampunkowego wampira, zdemolować moich pracowych kolegów w konkursie muzycznym oraz zapolować na cybernetyczne myszy.

3. A tak w ogóle, to dwie godzinki temu powróciłem z uprawiania sportu. Organizm mocno wycieńczony, więc się regeneruję przy pomocy sera, kabanosów i mrożonej zielonej herbaty. W tak zwanym międzyczasie analizuję również instrukcję do dużej, wyczesanej planszówki, którą otrzymałem od Mikołaja. Tytułu nie zdradzę – jak mnie odwiedzicie, to Wam ją pokażę.

4. Tradycyjny ostatnio zarcik.

- Jasiu do tablicy!
- Spierdalaj!
- Co powiedziałeś?
- Spierdalaj!
- Do dyrektora!
- Nie pójdę do niego, bo mu śmierdzą nogi.
- Ach, ty gówniarzu! (Nauczycielka wzięła go za fraki i prowadzi do gabinetu dyrektora).
- Panie dyrektorze, ten gówniarz mówi do mnie żebym spierdalała, a o panu, że śmierdzą panu nogi!
- Ach, ty szczeniaku! (krzyczy dyrektor mocno wkurzony) - Dawaj numer do ojca!
- Nie dam!
- Dawaj! (wreszcie udało się dyrektorowi wyszarpać numer do ojca i dzwoni - odzywa się automatyczna sekretarka).
- Tu gabinet pana ministra. Prosimy zostawić wiadomość. (Nauczycielka przestraszona patrzy na dyrektora, on na nią, wreszcie nauczycielka pyta)
- No i co robimy, panie dyrektorze?
- Ja idę umyć nogi, a pani niech spierdala...

sobota, 5 grudnia 2009

Sympathy for the Devil

1. Zacznę klasycznie, od relacji z pola komputerowej bitwy. Stan uzależnienia osiągnął opis ‘Turning underwear inside out saves washing’. Gram już ósmy sezon tą samą drużyną i gra mi się wyjątkowo dobrze. Chciałbym z moim Chelmsford City wykonać questaClub Legend’, czyli poprowadzić ich przez dwadzieścia kolejnych sezonów. Jakby nie było tych cholernych questów, to przy takiej intensywności grania FM już dawno by mi się znudził. A tak to cały czas jest jeszcze kilkanaście/kilkadziesiąt opcji do odblokowania.

2. A w futbolu realnym wylosowano grupy nadchodzących Mistrzostw Świata. Ciężko wytypować tak zwaną ‘Grupę Śmierci’ – najbliżej tego miana jest chyba grupa D (Niemcy, Serbia, Australia i Ghana), ewentualnie grupa G (Brazylia, Portugalia i WKS, bo Korea Północna występuje w roli chłopców do bicia). Znacznie łatwiej jest mi wytypować tak zwaną ‘Grupę Śmierci z Nudów’, czyli F, z udziałem Włochów, Słowaków, Nowej Zelandii oraz Paragwaju.

3. Chciałem coś również o pracy napisać, ale się chyba jednak wstrzymam, bo czuję już świąteczny zew. Dodatkowo (i zupełnie demotywująco) wziąłem sobie dwa dni wolnego przed samymi świętami, coby wcześniej zapaść w leniwy letarg i najechać dom rodzinny. A pod choinkę dostanę… Taaa, a ja durny chciałem coś o pracy pisać.

4. Głupawy żarcik na dziś:
- Dlaczego na księżycu są beznadziejne imprezy?
- Bo tam nie ma atmosfery.

wtorek, 1 grudnia 2009

Time Bomb

1. Zarzynanie komputera przy pomocy FM trwa. Poziom uzależnienia to już ‘Time to Change Your Underwear’. A najstraszniejsze jest to, że istnieje połączony z grą internetowy system bicia rekordów i prawdopodobnie nie zaznam spokoju, dopóki nie odblokuje wszystkich ‘questów’. Wczoraj, na przykład, zostałem jednym z pierwszych ludzi na świecie, którzy poprowadzili swój klub z szóstej do pierwszej ligi angielskiej.

2. Polski kościół od zawsze mieszał się do polityki. Nikt o tym głośno nie mówił, chociaż wszyscy wiedzieli. I fajnie nawet z tym było, tak swojsko i po naszemu. Aż do niedawna. Bo niedawno wypowiedział się pewien biskup, co na pierwsze imię ma jak wiejski kibel, na drugie jak Balcerowicz, a na nazwisko jak jeden z jeźdźców apokalipsy. No i rzekł duszpasterz, że kościół musi wskazywać ludowi najlepszych kandydatów na ważne stanowiska. Bo przeca lud u nas ciemny i nierozumny, więc go ktoś musi za rączkę poprowadzić. A większości ludzi i tak myli się znaczenie słów ‘ambona’ i ‘urna’, więc nic wielkiego się nie stanie.

3. Siedzi sobie grupka pijaczków. Jeden z nich prowadzi monolog:
- Wy to wszyscy jesteście prymitywy! Żadnych celów nie macie w życiu. Żadnych marzeń. Ja to mam marzenie! Wielkie marzenie! Po pierwsze: zarobić mnóstwo pieniędzy. Po drugie - kupić słonia...
Następuje długa pauza. Pijaczek po chwili kontynuuje:
- Obszyć go futrem…
Kolejna dłuższa przerwa. Pijaczek chwilę pomyślał i kończy swoją wypowiedź:
- I zatłuc pałą jak mamuta!

piątek, 27 listopada 2009

Time After Time

1. Naprawdę chciałbym pisać częściej, ale życie nie dostarcza atrakcji godnych mej pisarskiej twórczości. Obecnie przeżywam taki klasyczny schemat dom-praca, praca-dom, z małymi przerwami na FM. A skoro już o tym mowa, to mój addictedness rating obecnie stoi na poziomie just one more match, I promise. W sumie całkiem trafiony opis, z tym, że 'one' trzebaby zmienić na jakiś większy liczebnik. Najlepiej jakiś trzycyfrowy.

2. Z wieści globalnych należy odnotować narodziny nowego piwa. Piwo zawiera w swej nazwie słowa 'nuclear' i 'penguin', co samo w sobie zawiera już materiał na świetną wiadomość. A gdy dodamy do tego objętość alkoholu na poziomie 32 procent, to świetna wiadomość zamienia się z miejsca w wiadomość roku. Ciekawe czy ów trunek trafi na polski rynek?

3. Na koniec dowcip językowy:

- Tylko eksplozja dobra może odmienić świat! - zaapelował papież Benedykt XVI.
- Eksplozja? Dobra! - odpowiedzieli islamscy ekstremiści.

sobota, 21 listopada 2009

Always the Sun

1. Pisałem w ostatnim poście o FM. No i cud, że teraz też piszę, bo gra jest powalająca. To jedna z tych gier, które zmuszają gracza do obmyślania sposobu na życie bez wychodzenia z domu, mycia i jedzenia. Bo przecież każda spędzona na graniu minuta jest na wagę złota. Żeby było śmieszniej, w FM jest zakładka zatytułowana ‘Adictedness Rating’. Przy zeszłej edycji osiągałem zwykle poziom ‘Real Football Managers Don’t Need Food’. W tym roku chyba pójdę jednak dalej.

2. Nie ma to jak duży, dobry i domowy obiad. To brzmi tak swojsko, zdrowo i nad wyraz tradycyjnie. Jeśli jednak obiadu domowego nie ma, to też nie jest najgorzej, bo stwarza się pretekst do zamówienia dobrej, niedomowej pizzy. A wiecie co jest najlepsze? Wypasiony domowy obiad poprawiony obrzydliwie wielką pizzą w ramach kolacji. Zamierzam właśnie opisaną wyżej teorię poprzeć czynem.

3. W związku z ostatnim zdaniem powyższego punktu muszę już kończyć i iść wyczekiwać dostarczyciela jak dziecko pierwszej gwiazdki. Na weekend polecam przeboje lat osiemdziesiątych, głupawe filmiki w Internecie oraz, niezmiennie, Pilsnera.

środa, 18 listopada 2009

Elektronik Supersonik

1. No i wreszcie koniec Hydrozagadki. Naprawa odbyła się bez większych strat w ludziach i sprzęcie i mogę w końcu wziąć długi prysznic. A tak w ogóle, to człowiek powinien bardziej doceniać takie drobne przyjemności jak wspomniany prysznic. Bo jak takowych zabraknie, to niby nic wielkiego, ale dyskomfort psychofizyczny jest. W związku z tym muszę chyba wypijać więcej Pilsnera i z wielkim pietyzmem traktować każdy łyk.

2. A w pracy mamy nowe stanowisko - nazwaliśmy je roboczo 'karnym jeżykiem'. W tym zakątku zadumy i kontemplacji spotykają się zmęczeni życiem lektorzy, żeby porozmawiać o życiowych troskach i radościach. Powinniśmy sobie tam jeszcze zainstalować jakąś małą lodóweczkę, bo dobrze jest sobie zagryźć i popić przy słuchaniu takich historii.

3. Od prawie dwóch tygodni badam nową edycję Football Managera i zagłębiam się weń coraz bardziej. Jeśli zacznę się pojawiać na mieście z długą brodą, jeszcze dłuższym włosem i będę mówił do ptaków, to nie martwcie się, koło marca powinno mi już przejść. Nowa odsłona FM jest mocarna, wciągająca i uzależniająca. Zwłaszcza dla kogoś z tak słabą psychiką jak moja. Let the games begin!

środa, 11 listopada 2009

White Room

1. Naprawdę chciałbym nadrobić zaległości w kwestii bloga, ale nie mogę, bo umysł mam przyćmiony. A wszystko przez mój mały, hydrauliczny kryzys. Taka normalnie Hydrozagadka. Jak już sobie z nią poradzę, to powrócę do regularnego pisania. A póki co, to pójdę się wykąpać w kuchennym zlewie. Polecam Wam tedy piwo, czipsy i świąteczne lenistwo w ramach oczekiwania na powrót moich wpisów. Howgh!

środa, 4 listopada 2009

You Spin Me Round

1. Przegląd prasy elektronicznej. W pewnej miejscowości na Mazurach doszło do skandalu obyczajowego – do wypakowanego uczniami gimbusa dosiadła się grupa pijanych robotników, którzy przejechali z dziećmi kilka kilometrów. Matki uczniów gimnazjum były sytuacją oburzone, bo ponoć robole śpiewali nieobyczajne piosenki i przeklinali na potęgę. Najgorsze jednak jest to, że kilku fizycznych zdążyło się w autobusie porzygać. Zachowanie iście skandaliczne. Jaki przykład daje się dzisiejszemu młodemu pokoleniu? Żeby się tak porzygać po pięciu minutach jazdy? Prawdziwy pijany robol to by mógł bieszczadzkie pętle bez rzygania objechać! A tak to tylko chamstwo i drobnomieszczaństwo.

2. Przegląd plotek elektronicznych. Podobno Justyna Steczkowska nie może już nawet śpiewać do kotleta, bo nikt jej już nie chce. A największym dramatem jest to, że nie chcą jej nawet za darmo, w związku z czym Justyna przeżywa ostrą depresję. Jako, że mam dobre serce i ze Steczkowską wychowałem się prawie na jednym placu zabaw, to dam jej szansę. I mogę jej nawet zapłacić jakąś symboliczną sumę. Wpadaj tedy, Justynko, w sobotę i przeciągnij mi szybko okna, bo jakieś takie brudne. No i ziemniaki też się same nie obiorą.

3. Za pośrednictwem mojego bloga chciałbym poinformować wszystkich czytających go Bandytów o doskonałym pomyśle, który niedawno się narodził. A w zasadzie dwóch pomysłach – swoistych motywach przewodnich na kolejne bandyckie spotkanie. Robocze tytuły tych projektów to ‘Hardcore Cheesy Listening Party’ oraz ‘Oldschool Ketchup Horror Night’. Pierwszy projekt zakłada klasyczną konsumpcję i dyskusje, ale wszystko to w rytm hitów Modern Talking, Stachurskiego i rosyjskich bojsbendów. Drugi projekt to popcorn, piwo, zgaszone światło i jakaś klasyka typu ‘Dzieci Kukurydzy’, czy ‘Martwica Mózgu’.

sobota, 31 października 2009

I am 444

1. Miałem dzisiaj nie pisać, bo weekend zacząłem, a taką notkę na bloga napisać to przeca nie lada wyzwanie. Ale potem przypomniałem sobie, że dokonałem epokowego odkrycia w dziedzinie muzyki popularnej i byłoby nietaktem się z szanownymi czytelnikami nie podzielić. A zatem wpadłem wczoraj przypadkowo na informację o nowej płycie Stachurskiego. Z tym Stachurskim to ja zawsze miałem problem, bo nie wiedziałem czy klasyfikować go jako wiejskiego szansonistę, podwórkowego barda, czy może po prostu jako typ niepokorny? No ale od wczoraj już wiem, jak tego pana zwać. To po prostu Żółta Magnetyczna Gwiazda, której przewodnikiem jest Żółty Samoistny Człowiek – po jego prawicy zasiada Czerwony Galaktyczny Wędrowiec, a po jego lewicy Niebieska Wiodąca Moc. I nie, nie brałem narkotyków.

2. Powyższa metafizyczna kwestia pochodzi od samego Stachurskiego, który umieścił ją na jednym z kawałków ze swojej najnowszej płyty. Ten mistyczny utwór nosi tytuł ‘Jam Jest 444’ i można go znaleźć na tubie. Polecam słuchanie od, mniej więcej, półtorej minuty, no chyba że lubicie instrumentalny odjazd rodem z festynu w Wólce Ogryzkowej. Dodam tylko, że do tekstu i muzycznej rąbanki dochodzą zawołania plemienne Indian, więc zabawa jest przednia. Gdyby było Wam jednak mało, na płycie znajdziecie również utwór ‘Dosko’, w którym podmiot liryczny mówi o ‘wichurze, która łamiąc drzewa, trzciną zaledwie tylko kołysze’. Jest tam także sporo o ‘fazie, trybieniu i jarzeniu’. A wszystko to zanurzone w smakowitej muzyce przypominającej pikanie mojego budzika. Prawdziwa moc dla prawdziwych koneserów odpustowego bitu. A zupełnie poważnie, to mam nadzieję, że sobie Stachursky jaja zrobił. Bo jak on te kawałki zrobił na poważnie, to pojutrze skończy się świat.

3. Na koniec cytat ze ‘Sztuki Wojny’ Sun-Tzu: ‘Mistrz walki osiąga zwycięstwo bez gniewu, a frytki do piwa są zaiste w pytę.’

wtorek, 27 października 2009

I Should Be So Lucky

1. Powróciłem z kolejnej serii tortur. Jest poprawa – biegam już do ataku w trzech przypadkach na pięć. Jeszcze z miesiąc i będę doskakiwał do obręczy. A za pół roku bez wysiłku będę w stanie zrobić pięć pompek. A potem to już z górki - PLK, NBA i Igrzyska Olimpijskie. Albo przynajmniej paraolimpiada gimnazjalna. Tak czy inaczej, sukcesy będą.

2. Ze świata wielkiego sportu warto też wspomnieć o walce stulecia, podczas której Adamek zmęczył się tyle samo, co przy obcinaniu paznokci, a Gołota wyglądał jak Krzyżacy po Grunwaldzie. Fajnie, że się chłopaki umówili i jeden drugiemu, jak Polak Polakowi, pomógł. Każdy coś zarobił, a to ważne, bo przeca święta idą wielkimi krokami, a karp się sam nie kupi.

3. Człowiek pracujący to jednak potrafi być świnią podłą. Wiem, bo jak dzisiaj wcześniej kończyłem robotę (znowu robił za mnie mój kanadyjski niewolnik), to widziałem te złowrogie, pełne nienawiści spojrzenia wszystkich, którzy w pracy zostać jeszcze trochę musieli. A świnią podłą jestem ja, bo się ze swoją wcześniejszą wolnością obnosiłem jak paw na wybiegu.

4. A dzisiaj, bo zapomniałem wspomnieć, jest w ogóle dobry dzień. Urodziło się dziś bowiem cała rzesza zakręconych ludzi. Wspomnę tylko o Erazmusie (tym od Rotterdamu), Paganinim (tym od napitalania w skrzypeczki), Sylwii Plath (tej od samobója) oraz Johnie Cleese (słynnym uczestniku Silly Olympics). Zmarł dzisiaj, niestety, książę litewski Witold, którego niejaki Matejko namalował w zajebistej, czerwonej czapie na tle umierających w przerażeniu Krzyżaków.

piątek, 23 października 2009

Free Bird

1. Dziś jest piękny dzień. Do pracy iść nie trzeba, a za oknem mglista polska jesień. Słowem, wszelkie lenistwo jest dzisiaj usprawiedliwione. Siedzę sobie wygodnie w fotelu, a z głośników sączy się cicho ‘Ride On’. W takim swojskim klimacie wyjście do lokalnego spożywczaka zdaje się być potężną wyprawą. Ale do spożywczaka pójdę, bo dobre jedzenie jest ważniejsze nawet od dobrego lenistwa.

2. Jak się napisało pierwszy akapit, to wypadałoby napisać jakiś drugi. Mógłbym napisać o Franku Smudzie, o pobieraniu batów w ‘Memoir ‘44’, czy na przykład o Gołocie i Adamku, albo może o aferze stoczniowej, biblijnej, czy jakiejś innej. Ale na całe szczęście napisałem już pierwszy akapit i on dzisiaj wszystko tłumaczy. Do widzenia państwu, miłego dnia życzę.

poniedziałek, 19 października 2009

It's a Sin

1. Dowiedziałem się przed chwilą, że w naszym kraju obowiązuje kara dwóch lat pozbawienia wolności za propagowanie wszelkich treści faszystowskich, komunistycznych i masońskich pewnie też. Czyli, że już niedługo nie będzie sobie można ubrać tak modnej w naszym kraju koszulki z Che Guevarą i jedna trzecia naszych licealistów pójdzie za to siedzieć. Koszulki z, dajmy na to, Metalliką też nie będą mogli założyć. Bo przeca na koszulce ‘Kill’em All’ są błyskawice i młot (bez sierpa, ale jednak). Czyli za Metallikę będzie się od razu podpadać pod dwa paragrafy: ten o propagowaniu faszyzmu i ten od komunizmu.

2. Magiczny krąg ludzi, którzy poznali tajemnicę GoTa (lub Behemota, jak wolą niektórzy) właśnie się nam powiększył. Szczęśliwcem została Ania, która podczas tłumaczenia wszystkich zasad zachowywała się bardzo kulturalnie i cały czas kurtuazyjnie udawała, że wszystko rozumie i pamięta. My (czyli weterani) również zachowywaliśmy się przyzwoicie i ze względu na nowego członka sekty postanowiliśmy nie rzucać mięsem podczas rozgrywki. Było tak grzecznie, że niektórzy nawet raz nie użyli słowa ‘złamas’, które jakże często towarzyszy naszym potyczkom.

3. Wpisy na tym blogu mają zazwyczaj optymistyczny ton, a przynajmniej tak się autorowi wydaje. Nie myślcie sobie jednak, że życie wspomnianego autora pozbawione jest problemów, dylematów i rozterek. Czasem przychodzi taki moment, że autor nie wie, że autor się waha, że autor potrzebuje pomocy. Taki moment pojawił się właśnie godzinę temu i nie daje spokoju. Uparcie męczy moją psychikę i nie pozwala zebrać myśli. Poproszę Was zatem o pomoc w rozwiązaniu tego kłopotu: klasyczne kanapki, czy raczej tosty?

wtorek, 13 października 2009

I'm Gonna Be (500 Miles)

1. W sobotę nasza Banda spotkała się w zadziwiająco wąskim gronie. Po imprezach, na których zbierało się po 15-20 osób, ciężko się było przestawić na posiedzenie w sześć, czy siedem sztuk. Mimo tej drobnej zmiany, podobało mi się ogromnie. Bo już od dawna nie było tak, żebyśmy wszyscy mogli prowadzić tą samą rozmowę i nie dzielić się na mniejsze grupki. A jeszcze nigdy nie było tak, żebyśmy mogli jeść czekoladę z musztardą i grzanki czosnkowe z miodem. Słowem, nie ważne gdzie i w ile osób. Ważne, żeby z Bandytami!

2. Dzisiaj poznałem ostatnich kursantów. Wiele znajomych twarzy, wiele też zupełnie nowych. Będzie ciekawie, bo poznałem chłopczynę, co stwierdził, że jego hobby to walka w dziczy z niedźwiedziami, a zawodowo to on się zajmuje obserwacją plam na księżycu. Co mi żywo przypomina moją pracę, więc raczej znajdziemy wspólny język. A z ciekawszych tekstów, to się dowiedziałem, że krowa 'creates milk'. A zawsze myślałem, że ona je tak po chamsku, przyziemnie daje.

3. Jutro grają nasi, chociaż od jutra pewnie będą już niczyi. Wszyscy przy okazji wieszają psy na PZPN-ie, co mnie nawet trochę cieszy, bo jak patrzę na Zdziśka Kręcinę, to mam większą tolerancję względem aborcji. Ale mimo wszystko nie chciałem dołączać do akcji 'Koniec PZPN', bo z natury jestem przeciwny populistycznym spędom. I tak było do niedawna. A potem wypowiedział się ten wiejski chłystek, ten prymityw rumiany, ten ukraiński parobas. Czyli kapitan reprezentacji Polski. No i już mi się przelało. Nie oglądajcie jutro meczu - czy to na żywca, czy w telewizji. Jest tyle lepszych zajęć. Można się na przykład chemii pouczyć.

4. Na koniec, w ramach jednorazowej wylewności, dedykuję Bandzie piosenkę z tytułu posta (w wykonaniu The Proclaimers) . Nie bierzcie do siebie szczegółów całego tekstu, a jeno przekaz ogólny. Pozdro milion!

piątek, 9 października 2009

Baniak Time

1. Przełamując własną wrodzoną skromność, chciałbym stwierdzić, że należy mi się pokojowa nagroda Nobla. Bo ja też chcę jak najlepiej dla świata. Ja też chcę, żeby broń masowego rażenia zniknęła z arsenałów. Ja też naprawdę chciałbym ogólnoświatowego pokoju. Ja też całkiem fajnie prezentuję się w sytuacjach publicznych. I też nie mam żadnych spektakularnych dokonań na swoim koncie.

2. A z rzeczy bardziej prozaicznych, to od jutra regularnie zasuwam do roboty. I zmieniam w zegarku czas z wakacyjnego na roboczy. Ale nie martwię się wcale, bo przeca mam robotę wielce fajową. A dniem jutrzejszym to się już zupełnie nie przejmuję, bo po sześciu godzinach młócenia kursantów wybieram się prosto na branżową imprezę. Na której to imprezie będą działy się rzeczy, które zapewnie nie śniły się filozofom.

3. Nius ostatnich dni - pan Rydzyk został doktorem. Ciekawe kogo teraz będzie leczył?

poniedziałek, 5 października 2009

Folsom Prison Blues

1. Widmo ciężkiej pracy nadciąga. Jeszcze tylko pięć dni. Chociaż z drugiej strony, to aż 120 godzin. A na pocieszenie zostaje jeszcze urzekająco piękna perspektywa przerażonych dzieci, kiedy moja odżająca sylwetka pojawi się w sali. Bo jak wiadomo, 'dzieci są dobre, ale się długo gotują'.

2. Jak już zapewne wiecie, niedawno rozdano 'anty-noble'. Jakiś czas temu miałem przyjemność zapoznać się z listą najbardziej spektakularnych 'anty-nobli' wczechczasów. Moim absolutnym faworytem została praca naukowa badająca ciśnienie w pingwinach podczas defekacji. Chodzi o defekację w wykonaniu pingwinów, nie pracy naukowej.

3. Na nowy tydzień polecam 'Potop' autorstwa Sienkiewicza, 'Rock'n'Rollę' autorstwa Ritchiego, 'Ancient Sound' autorstwa Klee oraz, nieodmiennie, polecam państwu wypitego 'Pilsnera'. Najlepiej własnego autorstwa.

środa, 30 września 2009

Purple Haze

1. No i nareszcie jesień, panie kochany! A z jesienią przyjemny, motywujący chłodek zamiast jakiegoś drętwego, przereklamowanego 'ciepełka'. Jak sobie dzisiaj rano wyskoczyłem po bułki, to się poczułem jak nowonarodzony. Jesień rządzi. A raczej, trzymając się kanonów współczesnego blogowania, 'rzondzi'.

2. No i nasze koszykarstwo się odkłada w czasie po raz kolejny. Czy to znak, żeby wykorzystać te parę dni na poprawienie kondycji? A może poprawić technikę dwutaktu? A może to dodatkowy czas na zarobienie paru dodatkowych kilogramów, żeby było potem co spalać?

3. W sobotę podobno ma się skończyć kalendarz Majów, rzeki mają spłynąć krwią, a świat mają zalać wieczne ciemności. W sobotę Strasburger opowie śmieszny żart, a tysiące dzieci na świecie przejdą 'Mario' w lewą stronę. Impossible is nothing. W sobotę Banda się spotyka!

piątek, 25 września 2009

Rocking All the Way

W pewnym znanym polskim filmie padło kiedyś znamienne hasło: 'Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje.' Czyli, wypisz-wymaluj, jak w moim życiu obecnie. To bardzo długie wakacje są. Zazwyczaj brak akcji jest. Mało się raczej dzieje. Dlatego pomyślałem sobie, że będę Was jeszcze musiał przez te dwa tygodnie męczyć tematami zastępczymi. A że w życiu dużo muzyki słucham i dużo o niej myślę, to z miejsca przyszedł mi pomysł na temat zastępczy. Przedstawiam Wam tedy listę TOP 10 najlepszych riffów gitarowych. Najlepszych, oczywista, według mnie, więc możecie się już zacząć domyślać który zespół będzie na pierwszym miejscu. A więc jedziemy z koksem!


Miejsce 10: George Thorogood - Bad to the Bone

Znakomity przykład na to jak przeciętny muzyk z prostego riffu potrafi zrobić hicior. I to taki hicior, że na kolana chamy! W linku macie nietypowy teledysk - coś dla fanów austriackiej szkoły aktorskiej.

Miejsce 9: Black Sabbath - Iron Man

Małoskomplikowany riff gitarowy i wybijająca równy rytm perkusja cudownie oddają tytuł i treść utworu. I w tym przypadku brak finezji jest zdecydowanym komplementem. A teledysk wrzuciłem komiksowy.

Miejsce 8: Derek & the Dominos - Layla

Refren rozpoznawalny przez każde dziecko na świecie. No, może przynajmniej przez te starsze dzieci. Ale mało kto zwraca uwagę na genialny refrenowy riff, a jest ci on wielce piękny! Teledysk monotematyczny.

Miejsce 7: Dire Straits - Money for Nothing

Charakterystyczny intro riff Knopflera powala mnie za każdym razem, kiedy słucham tego kawałka. A słuchałem go już pewnie z milion razy i nie przestaje mi się podobać. Do tego teledysk a la ZX Spectrum.

Miejsce 6: Lynyrd Skynyrd - Sweet Home Alabama

Prawdziwa piosenka dla prawdziwego kierowcy TIRa i o dziwo nie jest to AC/DC. Kolejny z riffów genialnych w swojej prostocie i kolejny idealnie pasujący do treści i tytułu utworu. Dodaję teledysk dla niesłyszących.

Miejsce 5: Led Zeppelin - Stairway to Heaven

Pewnie ten legendarny riff zasługuje na pierwsze miejsce w tego typu zestawieniach. Ale mi się on już nieco przejadł, więc wrzucam go tak, żeby się mieścił w pierwszej piątce. A teledysk w wersji slide show z bajerami.

Miejsce 4: Jimi Hendrix - All Along the Watchtower

Tak, wiem, że to nie Jimi wymyślił tą perełkę. Ale on ją pierwszy zagrał na gitarze tak, że klękajcie narody! To jest po prostu najlepsze pierwsze piętnaście sekund utworu na świecie. Teledysk w wersji one-slide show bez bajerów.

Miejsce 3: Guns N' Roses - Sweet Child O'Mine

Nie lubię tego zespołu tak bardzo, że ja pierdziu! Ale intro riff jest po prostu poezją gitarowego grania. Dlatego przyznaję brązowy medal z szacunku dla sztuki. No i jeszcze wrzucam teledysk w wersji prawie bez wokalu.

Miejsce 2: Deep Purple - Smoke on the Water

Myślisz o słynnych scenach miłosnych, na myśl przychodzi 'Casablanca'. Myślisz o piwie, widzisz Pilsnera. No więc pytam się - o czym innym można pomyśleć widząc hasło 'genialne riffy gitarowe'? No i teledysk na 1693 gitary.

Miejsce 1: AC/DC - Jailbreak

Wiadomo, że konkurs był ustawiony i miano zwycięzcy nikogo nie zaskoczy. Ale wybór kawałka tak, mam nadzieję. Mogłem wybrać tendencyjnie 'Back in Black', albo egoistycznie 'Thunderstruck'. Ale biorę 'Jailbreak', bo to kwintesencja geniuszu ukrytego w prostocie. Intro riff z kilkoma dźwiękami w tym kawałku podnieca mnie bardziej niż całe symfonie Bethovena. Dodaję teledysk na żywo, a konkretnie jego pierwszą część. W drugiej, jak ktoś by miał ochotę, jest do obejrzenia striptiz.

niedziela, 20 września 2009

Goodfellas

1. Wczorajsze bandyckie spotkanie udało się bardzo przyzwoicie. Świętowaliśmy osiemnaste urodziny, tatuowaliśmy kotwice na ramionach kolegów, popijaliśmy tort piwem, dosypywaliśmy soli i pieprzu do trunków, dyskutowaliśmy o zastosowaniach silikonu, bawiliśmy się sztucznym palcem, piliśmy wodę z akwarium i wyzywaliśmy nawzajem swoje matki od najgorszych. Mówiąc krótko - dzień jak codzień.

2. A dzisiaj, po wczorajszym wzmożonym wysiłku natury kulturalno-socjalnej, zasłużony odpoczynek. W ramach diety nie będę przyjmował posiłków, zadowolę się jeno blaszką ciasta czekoladowego z wiórkami kokosowymi.

3. A teraz 'kartka z kalendarza', bo tak dawno jej nie było. Dzisiaj rano Saladyn rozpoczął oblężenie Jerozolimy, ale przerwał je koło południa, by obejrzeć w TVN-ie start ekspedycji Magellana. Chwilę później odbyła się bitwa nad Chickamauga, gdzie Konfederaci zwyciężyli Jankesów, chociaż na punkty przegrywali 18454 do 16170. A wieczorem, zirytowany tym wszystkim Dżordż Dabelju ogłosił początek wojny z terroryzmem. Patronem dnia dzisiejszego jest św. Eustachy i zaznaczmy, że nie jest to najlepszy pomysł na imię dla męskiego potomka. Dla żeńskiego tym bardziej.

środa, 16 września 2009

Gimme a Bullet

1. Mój sąsiad, mimo tego, że prawie wcale go nie znam, na pewno bardzo mnie lubi. Przez ostatnie kilka dni dzieli się bowiem ze mną i innymi mieszkańcami swoją ulubioną muzyką. Puszcza ją sobie okrutnie głośno, więc chyba jest przekonany, że wszyscy w naszym bloku się takim rodzajem muzyki pasjonują. Ja pasjonuję się średnio, bo to muzyka spod znaku siermiężnego umpa-umpa.

2. Jeśli siedzicie właśnie w pracy, szef nie patrzy i generalnie macie wolną chwilkę, to zapodaję mały quiz osobowościowy, pod wiele mówiącym tytułem 'Which AC/DC song are you?'. Myślę, że tłumaczenie jest zbędne - podajcie mi po prostu swój wynik, a ja będę mógł wtedy lepiej zrozumieć czarne odmęty Waszej psyche.

3. A na koniec głupi żart:

Przychodzi facet do weterynarza, prowadząc na smyczy hipopotama.
- Panie doktorze, mam tu samicę hipopotama, ale ona nie chce się parzyć.
- Może jest z Elbląga?
- No jest z Elbląga. A skąd pan wiedział?
- Bo moja żona też jest z Elbląga.

sobota, 12 września 2009

Kicked in the Teeth

1. Siadając do pisania tej notki pomyślałem sobie, że wspomnę w trzech słowach o ostatnich wyczynach reprezentacji kraju w piłce nożnej. Ale chyba tak nie zrobię, bo nie znam trzech dostatecznie wulgarnych przymiotników. Niech za cały komentarz posłuży tylko poniższy fakt - oglądam polską reprezentację od około 15 lat, a w ostatnią środę po raz pierwszy wyłączyłem transmisję już w przerwie meczu. Jeśli następnym razem transmisja meczu Polaków będzie kolidować z relacją z Mistrzostw Europy w Noszeniu Żony na Plecach, to będę miał prawdziwy dylemat.

2. A w życiu prywatnym, panie, błogostan. Trochę tak jak w polskiej kinematografii - mało akcji i ogólnie nic się nie dzieje. Z ciekawych informacji, to pojawiła się wreszcie nadzieja na regularne uprawianie sportu. Z jednej strony, to cieszę się wielce, ale z drugiej mam wielkie obawy związane z bieganiem dłuższym niż 4 sekundy. Patrząc z perspektywy moich słabych nóg i mocarnej postury będzie to tak jakby na żyrafie usiadł słoń i kazał jej biegać maraton.

3. Absolutnie hitowe hasło na dziś: Owoc żywota Twojego je ZUS.

wtorek, 8 września 2009

Animal Instinct

Wakacje u mnie w pełni, więc nie mam żadnych głębokich przemyśleń, ani inspirujących przeżyć. Mam za to dowcip, który mnie rozbroił. Więc wklejam go, bo podbijanie ilości wpisów na blogu to rzecz święta.

Mały chłopczyk, wraz z tatusiem, znaleźli w lesie małego jeżyka. Leżał pod kępką trawy i drżał z zimna. Chłopczykowi zrobiło się żal jeżyka i poprosił tatusia, żeby zabrali zwierzątko do domu. Tata się zgodził i tak jeżyk zamieszkał u nich.

Chłopczyk bardzo dbał o jeżyka, poił go ciepłym mlekiem i dawał mu najlepsze owoce. Jeżyk zajadał ze smakiem i, ku zdziwieniu chłopca, pomrukiwał czasem z zadowolenia. Na zimę jeżyk - jak przystało na wszystkie porządne leśne zwierzęta - zapadł w sen. A wiosną jeżykowi wyrosły czarne skrzydła, na czole pojawił się ogromny róg, a on sam odleciał przez niedomknięte okno.

I wtedy właśnie stało się jasne, że chłopczyk z tatusiem nie przynieśli z lasu jeżyka, tylko jakieś chuj wie co.

piątek, 4 września 2009

What a Waster

1. No i znowu są wakacje - kurs przyspieszony zakończony i można sobie jeszcze przez miesiąc porobić nic. Dzisiaj za oknem aura jesienna, więc będę się pięknie, podręcznikowo wręcz, wdrażał w lenistwo. Swoją drogą to zaskakujące jak ogromna może być tolerancja organizmu na brak wysiłku psycho-fizycznego. Obawiam się tylko, że jak za miesiąc pójdę do prawdziwej pracy, to będzie tak jak ze wskakiwaniem do lodowatej wody w upał.

2. Właśnie trafiłem na żarcik, który w pełni oddaje mój dzisiejszy nastrój. Przytoczę zatem:

Hrabia: Janie, czy możesz przysunąć tutaj fortepian?
Jan: Tak, panie hrabio. Będzie pan grał?
Hrabia: Nie, ale zostawiłem na nim cygaro.

Ja, oczywiście, jestem w dniu dzisiejszym panem hrabią.

3. Od wczoraj odświeżam moją znajomość z czeską produkcją pt. 'Sąsiedzi', a w zasadzie 'A je to! Pat a Mat'. Wiecie - dwóch plastelinowych chłopków, dobry plan, a później totalna destrukcja. Serial ten kocham od dawna przede wszystkim za prosty, fajny humor, genialny soundtrack na pierdziawie oraz postaci głównych bohaterów. A przy okazji - kogo bardziej lubicie - Pata czy Mata? To ponoć wiele mówi o Waszej psyche.

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Sea of Madness

1. Wczoraj graliśmy w GoTa. Nic niezwykłego, powiecie, wszak w GoTa graliśmy już z pięćdziesiąt razy. Ale to właśnie wczoraj miało miejsce zdarzenie, które zmieni na zawsze bieg historii. Otóż w ósmej turze gry, na Shivering Sea, pojawił się okręt rodu Lannisterów, który utrzymał się tam do końca gry (wtajemniczeni zrozumieją epokowość tego wyczynu, niewtajemniczonym mogę ów fenomen wytłumaczyć).

2. Wczoraj, w ramach diety wysokokalorycznej, zostały podane hamburgery i frytki. Producent tychże specjałów (dla ułatwienia podam, że nie byłem to ja) zasłużył na specjalne wyróżnienie. A zatem niniejszym wyróżniam i stwierdzam wszem i wobec, że jeśli chodzi o mnie, to Makdonalda mogą zamknąć nawet jutro.

3. Brytyjscy naukowcy wymyślili pojazd kosmiczny, który uchroni naszą planetę przed ewentualnym zderzeniem z jakąś złośliwą planetoidą. Żeby to cudo miało nieco bardziej swojską konotację, nazwano je 'ciągnikiem grawitacyjnym'. No to ja w myśl hasła 'kobiety na traktory' proponuję, by w przypadku zagrożenia na ciągniku w kosmos wystrzelono moją nauczycielkę francuskiego z liceum.

środa, 26 sierpnia 2009

Borstal Breakout

1. Cytując sławnego poetę, możnaby ostatnią imprezę u Ani podsumować jako 'wielki ochlaj i wyżerka'. Służba nie nadążała wręcz z donoszeniem jadła i napitków, ze szczególnym uwzględnieniem pizzy w trzech rodzajach. Apetyt niektórych uczestników tego spędu był tak ogromny, że zjadali dużo więcej niż mogli i niż powinni. Wspomniany apetyt w jakiś magiczny sposób wzmagała rozgrywka w domino, w której ani razu nie przegrałem, mimo tego, że bardzo przegrać chciałem.

2. Dopiero jak sobie na spokojnie przeczytałem powyższy punkt, to zorientowałem się jak bardzo mało zrozumiały jest ten wpis dla zwykłego śmiertelnika 'z zewnątrz'. Świadczy to zdecydowanie o wielkiej hermetyczności bandy. I potwierdza, że podczas bandyckich spotkań wytwarza się klimat absurdu totalnego, który bez wątpienia musi być traumatycznym doświadczeniem dla partycypujących 'świeżaków'. I niechaj tak pozostanie na wieki wieków, amen.

3. Bandyckie spotkania dają również okazję do gruntownych przemyśleń, głębokich refleksji i zbawiennych wniosków. Z ostatniego spędu wyciągnąłem następującą naukę: jeśli na horyzoncie pojawia się zabawa, która obnaża wady uczestników, poniża ich i deprecjonuje, to wtedy najlepiej być prowadzącym. Na szczęście prowadzącym byłem ostatnio ja i dzięki temu mam haki na połowę kolegów i koleżanek z pracy. Nawet kompromitujące zdjęcia mam. Z taką wiedzą mogę się spokojnie zapisać do partii.

4. Na koniec dodam jeszcze, że natknąłem się na informację, która może zrewolucjonizować gry i zabawy bandy na długie lata. Nie będę się rozpisywał, pozwolę sobie tylko wstawić słownikową definicję tego uroczego sportu: 'Dwarf Tossing is a bar attraction in which dwarfs wearing special padded clothing or Velcro costumes are thrown onto mattresses or at Velcro-coated walls. Participants compete to throw the dwarf the farthest.'

5. Oświadczam, że za używaniem przeze mnie w tym tekście trudnych słów (deprecjonowanie, rewolucjonizować, itp.) nie stoi konsumpcja niebezpiecznych używek. Ja po prostu jestem elokwentny.

środa, 19 sierpnia 2009

Fortunate Son

1. Dawno mnie nie było, ale wizytacja rodziców wszystko tłumaczy - człowiek potem przez parę dni musi dochodzić do siebie. A zupełnie poważnie, to najazd rodzicieli odbył się w bardzo sympatycznej atmosferze i bez strat w sprzęcie i ludziach. No i wreszcie sobie można było z jakimiś gorolami pogadać.

2. W sympatycznej atmosferze odbywa się również mój kurs wakacyjny, podczas którego wtajemniczam nowych adeptów magicznej sztuki, zwanej pospolicie 'angolem'. Moi uczniowie bawią się świetnie - ja sam bawię się też nienajgorzej, zwłaszcza, gdy słyszę hasła typu: 'they are kelners'.

3. Nie ma to jak udana propaganda sukcesu. Na popularnym serwisie informacyjnym znalazłem tytuł 'Grała Liga Mistrzów - Ależ Polaków!'. Entuzjastyczny tytuł każe przypuszczać, że naszych rodaków zagrało ze dwudziestu. W rzeczywistości było ich trzech. Od dzisiaj zaczynam robić pompki - potem się będę chwalił 'ależ pompek dzisiaj narobiłem!'

czwartek, 13 sierpnia 2009

Revelations

1. Na zewnątrz zimno, hura! Efektywność mojej pracy, moje zaangażowanie i w ogóle wszelkie przejawy mojego życia są o wiele fajniejsze przy takiej właśnie pogodzie. Ten deszcz to można by sobie podarować, no ale nie można mieć wszystkiego.

2. Dowiedziałem się dzisiaj o wielce interesującej dyscyplinie sportu. Chodzi o łapanie laptopa pośladkami. Jest nawet do tego instruktażowy film, zapewne jakiś fake, ale co tam. Panowie na filmie bawią się znakomicie i widać, że mają od tego sportu znakomitą kondycję. Zainteresowanych proszę o wpisanie w wiadomym serwisie video następującej frazy: 'guy catches laptop with his butt'.

3. Dzisiaj kończy się moje słomiane wdowstwo (czy tam wdowiectwo). Najgorszym aspektem tego stanu jest brak ciepłego obiadu. Nie żebym narzekał na lody popołudniową porą, ale zjadłoby się ogromną michę domowych pierogów.

4. A na koniec zagadka stara jak świat, ale może ktoś nie słyszał. Co mówi dżem po otwarciu?

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Burnin' Alive

1. Impreza u Martki i Dominika już za nami. Był ogromny przegląd alkoholu w zakresie koloru, mocy i ceny. Były również walki full-contact, z uderzeniami głową włącznie. Byli przedstawiciele różnych krajów Unii Europejskiej, miast, wsi i sadów. Jednym słowem, było naprawdę fajnie. To kiedy sequel?

2. Dzisiaj po raz pierwszy po długiej przerwie idę do pracy. Ciekawe, czy umrę z przemęczenia? Ciekawe również, co miała na myśli Dorota kiedy powiedziała: 'w Twojej grupie będzie jeden taki dziwny pan'. Psychopata znaczy?

3. Niebawem w stolicy będzie bitwa o Madonnę. Bo powinna być tego dnia tylko jedna, a niestety będą dwie. Ciekawe czy skończy się na rzucaniu mocnych haseł, czy może raczej na rzucaniu elementami składowymi chodnika?

4. A teraz powtórka z punktu pierwszego dla tych z państwa, którzy nie śledzili uważnie. To kiedy sequel?

piątek, 7 sierpnia 2009

Such a Fool

1. Nawiązując do wątków z poprzednich postów, przyznać muszę, że praca wre. A do tego, dzisiaj znowu będę musiał się ogolić. Jestem fizycznie wyczerpany, ale naładuję się wieczorem. Zakładam bowiem, że na parapetówce podany zostanie dzik w jabłkach i małmazja.

2. I znowu mnie rozbroił nagłówek z gazety. Tym razem chodzi o gościa, co 'napadł na bank uzbrojony w klamkę'. Jak wynika z artykułu, to po tym, jak napadł, został rozbrojony i przegoniony przez jakąś staruszkę, Znaczy, że prawdziwy gangster.

3. Rozbrajają mnie także inne rzeczy. Gram sobie, na przykład, w fajną strzelankę w trybie multiplejer. No to przy okazji patrzę na ksywki tych wszystkich sympatycznych ludzi. Dwie najlepsze w tym tygodniu to 'Rozpierdalator' oraz 'Misiu-Pedał'. Bez komentarza.

4. A teraz już się z państwem żegnam, bo ruszam w miasto zebrać haracz na dzielnicach. A państwu na weekend polecam dużą pizzę i dużo piwa.

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Start Me Up

1. Wakacje wakacjami, a ja się znowu narobiłem. W sklepie byłem ze dwa razy, sprzątnąłem łazienkę i goliłem się już drugi raz w ciągu tygodnia. A jeszcze przecież trzy razy radio sciszałem. Słowem, nie ma lekko. No ale już w piątek impreza, to sobie człowiek odpocznie.

2. Jak widzę w mojej porannej prasie internetowej tytuły typu: ‘Krewni pijanego kierowcy chcieli podpalić policjantów’, to mi się strasznie wyobraźnia uruchamia. Już widzę te nachlane, swojskie mordy pędzące z kanistrem benzyny w stronę przerażonego pana w niebieskim mundurze. Wy też tak macie?

3. Pewien angielski klub piłkarski zgłosił się do pewnej małoznanej firmy, żeby ta znalazła klubowi sponsora i wsparcie finansowe. Żartownisie z małoznanej firmy prośbę spełnili i… wystawili klub na E-bayu. Strzeżcie się dziatki, bo nie znacie dnia ani godziny, w której ktoś wystawi Was na Allegro!

4. W piątek zszedł był Bobby Robson i wielka to szkoda. Dżentelmen był z niego pierwszorzędny, ale i przy okazji równy chłop. Wielki trener, ale zarazem zwyczajny człowiek. Legenda.

5. A teraz czas na śniadanie i trochę Led Zeppelin. Pozdro!

czwartek, 30 lipca 2009

When the Music's Over

1. Wakacje trwają w najlepsze, a ja w ramach walki z lenistwem będę się tutaj chwalił swoją pracowitością i różnymi takimi osiągnięciami. Dzisiaj na przykład wyczyściłem lodówkę na błysk. Uprzedzę pytania złośliwych i dodam od razu, że wyczyściłem z brudu, nie z zawartości.

2. Pan prezydent zadeklarował, że nie będzie pisał bloga. Szkoda trochę, bo dodałbym gościa do ulubionych. Ale niechaj żywi nie tracą nadziei – pewnie pan prezydent przekona się do Twittera.

3. W bloku obok jakaś rodzina otworzyła sobie okna na oścież w całym domu. W sumie mi to lata – jak lubią muchy, to niech sobie okna otwierają. Ale najgorsze jest to, że cały dzień puszczają piosenki patriotyczne w aranżacji discopolowej. No więc ja zagłuszam. Obecnie zagłuszam przy użyciu drzwi. The Doors znaczy.

4. A już za osiem dni impreza z rzyganiem do szafy i innymi atrakcjami.

poniedziałek, 27 lipca 2009

I Don't Want to Miss a Thing

1. Chciałbym napisać coś o moim życiu, ale w sumie nie mam inspiracji. Bo od dni już kilkunastu rozpływam się w błogim, niczym nie zmąconym lenistwie. No dobra, ważne rzeczy też zdarza mi się robić. Dzisiaj, na przykład, wziąłem i się ogoliłem.

2. Z niecierpliwością odliczam dni do wiadomej parapetówki. Mam nadzieję, że banda wespnie się na wyżyny swoich możliwości i pokaże na co ją stać. Wypadałoby wymyślić jakąś warstwę kulturalno-rozrywkową.

3. Echa walki o KTD ucichły, więc media wzięły się za konia, co padł nad Morskim Okiem. Turyści twierdzą, że zwierzę zmarło z przemęczenia. Woźnica mówi, że to oszczerstwa. Pewnie ma rację, a koń padł z lenistwa.

4. Polscy działacze piłkarscy nareszcie docenieni za granicą! Niejaki Dariusz Wdowczyk zdobył właśnie trzecie miejsce w plebiscycie na najgorszego działacza na Wyspach Brytyjskich. Czyli, że polska myśl szkoleniowa jeszcze nie zginęła.

czwartek, 23 lipca 2009

King of My Castle

1. Najpierw pomyślałem sobie, że nie napiszę dzisiaj niczego. Tak w ramach protestu przeciwko upałom. Ale potem zmieniłem zdanie, bo znalazłem w Internecie prawdziwą perełkę i doznałem niespodziewanego napływu weny. Chodzi konkretnie o reklamę jakieś gry przeglądarkowej, która zachęca hasłem: ‘online gry bespłatne, przeciwko tysiącu współgraczów’. Czy i Ty chcesz bespłatnie dołączyć do grona współgraczów?

2.Cała Polska medialna żyje zamieszkami pod KDT, więc i ja muszę dorzucić swoje trzy grosze. Wnioski, które mi się nasuwają, są chyba tylko dwa. Po pierwsze, muszę wynająć jakieś mieszkanie, a jak mi się każą po terminie umowy wyprowadzić, to odmówię i się zabarykaduję. Poproszę przy tym miejscowych dresiarzy i znajomych z Solidarności, żeby mnie wsparli w boju. I tak przeczekam kilkanaście lat, aż dostanę to mieszkanie przez zasiedzenie. Wniosek drugi jest taki, że pracownicy KDT, którzy przyprowadzili na miejsce awantury swoje dzieci (by użyć ich jako symboli swojej 'walki wyzwoleńczej'), powinni stracić prawo do opieki nad nimi i zostać dodatkowo ukarani potężną grzywną.

3. Polacy wczoraj walczyli o Ligę Mistrzów. Chcieli dobrze, wyszło jak zwykle.

4.A dzisiaj na obiad będą lody.

poniedziałek, 20 lipca 2009

Journeyman

1.Podczas weekendu doszło do spotkania bandy. Dobrze było, bo swojsko i w małym gronie. Mała ilość osób oznaczała, że można było wszystkich usłyszeć, co stanowi miły ewenement w tradycji bandyckich spotkań. Kolejnymi plusami spotkania były co najmniej trzy zadeklarowane kolejne imprezy. No to teraz czekam aż przejdziemy od słów do czynów.

2. Za moment wychodzę do pracy. Co prawda wybieram się tam towarzysko, nie zawodowo, ale i tak ekscytacja spora, bo nie zaglądałem tam już od prawie miesiąca. Czyli będzie to prawie jak wizyta u dawno niewidzianych rodziców, zważywszy na moją sympatię do miejsca pracy. Różnica jednak jest taka, że rodzice zawsze witają mnie pysznym, dwudaniowym obiadem. A pani Agnieszka z sekretariatu raczej nie.

3. A pan prezydent podobno się boi numeru 17. Na całe szczęście poza tym jest rozważnym, opanowanym i niezależnym mężczyzną. Bo gdyby nie był, to bym pomyślał, że jest zwykłym paranoikiem. Swoją drogą, to ciekawe, czy jak miał 17 lat, to przez cały rok w domu siedział, żeby mu się przypadkiem nic nie stało?

4. Czasem w życiu ma się farta. Znajdzie się pięć złotych, wygra się gratisową paczkę chipsów, pani przy sklepowej kasie policzy nam mniej, niż powinna, a Michael Owen zagra trzydzieści minut, strzeli gola i nie nabawi się kontuzji. Także cieszę się, póki mogę (kontuzja wszak musi nadejść) i myślę, że zawsze to lepsze niż granie Bendtnerem w ataku.

5. I na koniec fakt naukowy. Skłonność do posiadania owłosionych stóp u ludzi jest dziedziczona po matce, a nie po ojcu.

czwartek, 16 lipca 2009

Million Miles Away from Home

1. No i jestem znów na ziemi śląskiej. W domu było fajnie – zgodnie z przewidywaniami z poprzedniego wpisu. I nawet mój kot zachowywał się przyzwoicie, nie przynosząc do domu żadnych martwych kretów.

2. ‘Call of Juarez’ dobrym produktem jest! Strzelanie w zwolnionym tempie rządzi, a tryb multi też nie gorszy. Polecam wszystkim fanom westernu i radosnego zarzynania przeciwników.

3. Przepytano naszych Europosłów ze znajomości ich nowego miejsca pracy. Za najlepszy uważam komentarz, że ‘w Luksemburgu jest biblioteka i takie tam pierdoły’.

4. Pewien były polityk jakieś cztery miesiące temu spowodował wypadek, ale zaraz po nim ostro oprotestował sugestie, że był wtedy pijany. Kilka dni temu, w sądzie, przyznał się do spowodowania wypadku pod wpływem alkoholu. Czyli albo ma słabą pamięć, albo bardzo mocnego kaca. Tak czy inaczej, to dziwne, że ci z LPR zapominają, że za kłamstwo to się do piekła idzie. I za chlanie wódy w poście też raczej.

5. Kartka z kalendarza. Dokładnie sześćdziesiąt cztery lata temu miał miejsce pierwszy test bomby atomowej w Nowym Meksyku. Wizualizację tej nuklearnej próby możemy podziwiać w najnowszej odsłonie przygód Indiany Jonesa. We wspomnianej scenie najważniejszą rolę, obok Harrisona Forda, odegrała lodówka.

piątek, 10 lipca 2009

Take Myself Away

Jutro, a w zasadzie to już dzisiaj, wyruszam w podróż na Daleki Wschód, gdzie dom mój rodzinny, świerzop, gryka i dzięcielina pała. Zapewne będzie fajnie, a pobyt obracał się będzie wokół partyjek Scrabble, mięsa z grilla i nocnego naparzania w Pro Evolution Soccer. I mimo, że będę poza zasięgiem wszelakich udogodnień cywilizacyjnych, to łączę się z Wami mentalnie i chętnie odbiorę telepatycznie wszelkie informacje. Wieści przekazywane drogami tradycyjnymi odbiorę pewnie koło poniedziałkowego wieczoru.

A zatem ruszam już ‘parostatkiem w wielki rejs’. Trzymajcie się ciepło!

poniedziałek, 6 lipca 2009

Cagey Cretins

1. Ciężki weekend w Krakowie. Nie dość, że duchota niesłychana, to jeszcze cała masa bzdur podczas gry w ‘Once Upon a Time’. Moja ulubiona kwestia z rozgrywki po północy to: ‘książę poszedł do swojej matki, której tak naprawdę nie miał.'

2. Podczas weekendu nastąpi inauguracja nowej, ambitnej sieci komórkowej. Naprawdę warto do nich dołączyć, bo będzie można tanio dzwonić do babci i dziadka. A poza tym, nowy operator proponuje 60 darmowych minut miesięcznie do Twojego lokalnego proboszcza.

3. Ktoś mądry zaproponował, mimo negatywnych opinii ekspertów, żeby krzyż na Giewoncie bajerancko podświetlić, bo przeca to symbol naszej wiary. Kontynuując tą ideę proponuję, żeby ktoś zrobił fajne oświetlenie ulic na moim osiedlu. Jako symbol mojej wiary w administrację osiedla.

czwartek, 2 lipca 2009

Tailgunner

1. Jutro wychodzi ‘Call of Juarez: Bound in Blood’, czyli rewelacyjnie zapowiadająca się strzelanka w klimacie dzikiego zachodu. Czyli, że trzeba kupić. A potem oddawać się przez długie godziny radosnej rzeźni, przy akompaniamencie wybuchającego dynamitu i śpiewających rewolwerów. No co? Nigdy się w kowbojów i Indian nie bawiliście?

2. W popularnym supermarkecie, który cieszył się do tej pory uznaniem moim i moich znajomych (niektórzy tak go pokochali, że kupili sobie mieszkania zaraz przy nim), doszło do sensacyjnego odkrycia. Można tam podobno kupić siedmioletnie tampony, a także całą gamę produktów po terminie ważności. A zatem, koleżanki i koledzy, na zakupy!

3. A teraz wiadomość, która jest tak swojska i tak bardzo polska, że aż się ucieszyłem, mimo, że wydarzenie raczej smutne. Otóż dwie dyżurne ruchu kolejowego ze stacji Katowice Ligota doprowadziły w zeszłym roku do kolizji dwóch pociągów. A to wszystko dlatego, że jedna była pijana, a druga grała w karty z kolegami. Takie cuda tylko u nas!

4. I klasycznie, nieco muzycznych polecanek. Dzień zacznijcie miło i spokojnie, na przykład od cudownego ‘Gyöngyhajú Lány’ grupy Omega. Po obiedzie zarzućcie nieco energii w postaci ‘Wrathchild’ Iron Maiden, a wieczorem niechaj ‘Samba Pa Ti’ ukołysze Was do snu.

sobota, 27 czerwca 2009

Hell Ain't a Bad Place to Be

1. Wypadałoby zacząć od śmierci Jacksona, bo to popularny ostatnio temat. Za specjalnie to ja go nie lubiłem, bo był nieprzyjemnie dziwny. Ale szacunek za twórczość musi być. Z tej twórczości poważnej, to składam hołd za ‘Man in the Mirror’, a z tej rozrywkowej za ‘Dirty Diana’.

2. Znacie takiego gościa jak Shaquille O’Neal? Jeśli nie to podpowiem – duża, gruba, zabawna i sympatyczna legenda koszykarskiej ligi NBA. Człowiek znany jest z tego, że dobiera sobie przydomki w zależności od lokalizacji klubu, w którym aktualnie gra. Ostatnio grał w Phoenix i nazwał się Wielkim Kaktusem. Teraz przeniósł się do Cleveland, które słynie z ogromnej liczby kasztanowców. Internauci sugerują więc Shaqowi, żeby wziął przydomek Wielki Kasztan.

3. A w świętej rozgłośni dyskutowali o muzyce ‘z Zachodu’. Że demoralizująca, zła i treści ma niefajne. A to oni słuchali tej muzyki, że wiedzą? Tak czy inaczej, od dzisiaj słucham tylko Rosiewicza, którego ‘dźwięki’ pomogą mi osiągnąć bramy raju i dostąpić zaszczytu zbawienia.

wtorek, 23 czerwca 2009

Down

1. No dobra. Ja tam specjalnie upałów i palącego słońca nie lubię, ale to już zakrawa na jakieś jaja. Ciekawe ile lat temu była pod koniec czerwca taka temperatura i takie opady? Pewnie jakieś dwieście tysięcy lat temu.

2. Na skandal zakrawa również to, co można znaleźć na pewnym popularnym serwisie informacyjnym, należącym do pewnej popularnej gazety. Otóż, pod informacjami o zagrożeniu powodziowym i polskim MSZ, znajdziemy tam ‘niusa’ o wściekłym kotku Puszku, co zaatakował babcię. To może jeszcze pan redaktor napisze jaką dzisiaj dużą kupę zrobił?

3. A z dzisiejszych muzycznych ‘odkryć na nowo’, polecam Wam serdecznie ‘Baker Street’ w wykonaniu Gerry’ego Rafferty i genialne saksofonowe solo. Na deser, w zupełnie innym klimacie, zaserwujcie sobie koniecznie ‘Crazy Train’.

piątek, 19 czerwca 2009

Killing Me Softly

Dzisiaj klimat wakacyjny, więc zamiast zwykłych wywodów uraczę Was kilkoma perełkami, które wyszukałem na bash.org.pl (wiecie, to taka stronka z mocnymi cytatami z internetowych komunikatorów).

1. ‘Jadę sobie ostatnio autobusem. Wszystkie miejsca zajęte, jakaś starsza kobitka stoi. Jakiś dwumetrowy paker się poczuł, podszedł do niej i ją pod boczek prowadzi do siedzenia. A potem mówi: Babcia se pierdolnie!

2. A: Przetłumaczysz mi tekst?
B: Ok, wal.
A: ‘Ty pierdolony chuju, z tą swoją pierdoloną bandą pojebów…’
B: To będzie tak...
B: ‘Szanowny marszałku, wysoka izbo…
A: Lol, chodziło mi na angielski.

3. A: Siema, z kąd klikacie?
B: Z tond.
C: Z tamtond.
D: Ze wszond.
E: Z nienacka.
F: Z komputra.
A: Dziwne miasta.
A: To tu nie ma żadnych ziomków z Wawy?

4. A: To co wy właściwie robicie na tym AGH-u?
B: Grillujemy, pijemy spirytus z Ukrainy…
A: A w zimie?
B: W zimie nie grillujemy.

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Rock the Night

1. Idę dziś zobaczyć ‘Elektronicznego Mordercę’. Ciekawe czy film będzie mroczny, gniewny i zły, jak dwa pierwsze epizody, czy może pójdzie bardziej w stronę akcji i ironii, tak jak część trzecia? Przed filmem idę na dobry obiad, więc wyjście i tak będzie udane.

2. ‘I festiwal w Sopocie, jaki ochlaj i wyżerka…’, śpiewał kiedyś poeta. A tu właśnie dobiegł końca festiwal w Opolu i mam nadzieję, że był przynajmniej ochlaj i wyżerka. Bo poziom artystyczno-wrażeniowy musiał być strasznie z dupy, jeśli Mezo, Rychu Rynkowski i inne odgrzewane kotlety występowały z pół-playbacku.

3. Podmiot liryczny może występować w liczbie pojedynczej, jako ‘ja’ lub w liczbie mnogiej, jako podmiot zbiorowy. Ten ostatni widoczny jest, na przykład, w Bogurodzicy… Ha! Nabrałem Was! Chciałem przyciągnąć Waszą uwagę nietypowym wpisem, żeby potem przekazać wiadomość. A zatem: droga Bando, mój ulubiony podmiocie zbiorowy, chodźmy na jakieś piwo!

czwartek, 11 czerwca 2009

Absolute Power

1. Obudziła mnie dzisiaj procesja. Fajnie, że tak sobie można zaraz po przebudzeniu muzyki posłuchać. A poważnie, to składam petycję o przeniesienie procesji do lasu. Dla wszystkich będzie dużo zdrowiej.

2. Pewien znany polityk ostro się uczy języka synów Albionu. Podobno cała kolejka native speakerów nie wyrabia przy talencie i determinacji pana europosła. To może kogoś od nas by mu podesłać?

3. A nasz pan były premier walczył, jak się okazuje, z niemieckim okupantem. Był przecież, jak sam mówi, w Armii Krajowej. A my, czyli ta reszta co nie była, jesteśmy gorszej kategorii. I pewnie popijamy piwko przy filmach porno, zamiast bić się z najeźdźcą.

4. W Vanuatu, na 125 tysięcy mieszkańców, jest osiem tysięcy profesjonalnych graczy krykieta. To tak, jakby w Tychach mieszkało prawie dziesięć tysięcy hipnoterapeutów albo numizmatyków.

5. A na koniec humor z zeszytów, który mi wielce do gustu przypadł: ‘Przez uderzenia pędzlem malarz uzyskuje smutek na twarzy modelki’.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

3:10 to Yuma

1. Znowu chwasty na blogu. Zwalić mogę na ostry finisz w pracy, bądź na lenistwo. Sami sobie możecie wybrać powód.

2. Na ostatnim bandyckim spędzie opowiedziałem z pamięci ze sto kawałów. Na następne przygotuje sobie ściągę z nowymi, równie żenującymi żartami.

3. Dzisiaj rano była w Tychach iście równikowa pogoda – po nocnej burzy wilgotność powietrza sięga tysiąca procent, a wiatru żadnego.

4. Reprezentacja Polski sobie zagrała mecz towarzyski z iście towarzyskim nastawieniem. Resztę przemilczę, bo mecz niegodny jakiegoś większego zaangażowania emocjonalnego.

5. Zasłuchany jestem dziś mocno. Z plejlisty nie schodzi małoznana, acz genialna płyta ‘If You Want Blond, You’ve Got It’. Ostre szarpanie drutów i melodyjne, bluesowe wręcz wstawki.

6. Wiadomość dnia. Pewien Brytyjczyk okradł supermarket, zabierając ze sobą dwa homary. Dodajmy, że wyniósł je w spodniach. Dodajmy również, że ma teraz w spodniach luźniej, bo homary go wykastrowały.

7. Porcja wiedzy na dziś. Globalnie aż 68 procent internetowego ‘ruchu’ to spam i pornografia. A u Was ile?

środa, 27 maja 2009

Two's Up

To był mecz wielkich zespołów. Dwóch zespołów, po których w Europie długo, długo nic. Barcelona zasłużyła po tym meczu na to, by nazwać ją mistrzem absolutnym. Szczere gratulacje dla wszystkich fanów zwycięzcy Ligi Mistrzów! Gratulacje również dla Xaviego i Iniesty, którzy są Barcelony mózgiem i sercem. Do przyszłorocznego finału niechaj pobrzmiewa Visca el Barca!

A zawodnikom MU można powiedzieć tylko: głowa do góry. Po wakacjach będzie mistrzostwo Anglii do obronienia. A kibice i tak są dumni z Waszych tegorocznych osiągnięć. Do końca następnego sezonu niech pobrzmiewa również Glory, Glory Man United!

wtorek, 26 maja 2009

Crazy Train

1. Kilkanaście dni do końca pracy. Przynajmniej tej wielkoformatowej pracy. Bliski koniec kursu i ładna pogoda sprawiają, że na większości zajęć kursanci udają, że im się chce uczyć, a ja udaje, że mi się chce pracować.


2. Miałem kupić Battlestara Galacticę, a zrobiłem wszystkim psikusa i zaopatrzyłem się w 1960: the Making of the President. Misia będzie grać Kennedym, a ja Nixonem. Na pocieszenie ogółu dodam również, że zakupiłem Czerwony Listopad, luźną party game, w której gnomy podróżują w psującej się łodzi podwodnej.


3. Od dziś jestem również szczęśliwym posiadaczem magicznej kuli, która może odpowiedzieć na każde Wasze pytanie (pytania możecie zamieszczać w komentarzach), ręcznika z zaznaczoną częścią do twarzy i do dupy oraz lampki do czytania rodem z filmów science-fiction.

4. Piosenka na dziś to bez wątpienia Ace of Spades. Bo tak!

piątek, 22 maja 2009

Let's Make It

1. Mój blog ma dzisiaj urodziny – oto setny wpis. Sam się dziwię, że wytrwałem tak długo. Więc wszystkiego najlepszego, panie blogu, obyśmy jeszcze ze sto wpisów pociągnęli. Wypiję jakiś szlachetny trunek za zdrowie pana bloga.

2. Okazało się, że pewien Jarosław jednak lubi Internet. Trochę to niebezpieczne, bo zaraz się okaże, że lubi też pociągnąć z butelki z piwem i filmik pornograficzny obejrzeć. A potem weźmie i zagłosuje na byle kogo.

3. Okazuje się również, że mamy w Polsce żywo działający ruch na rzecz piłki plażowej. Niebawem wkroczymy do księgi rekordów, bo dowiedziałem się właśnie, że na jeden turniej beachsoccera wystawiamy dwie reprezentacje. Czyli będą dwa medale.

4. Garść wieści ze świata sportu. Projekt znicza olimpijskiego dla Vancouver jest zadziwiająco podobny do jointa. Będą więc igrzyska pokoju i miłości. A Polacy zdobyli Puchar UEFA! W zasadzie tylko jeden Polak, ale za to jaki przystojny.

5. Oldschoolowa piosenka na dziś to zdecydowanie ‘More Than a Feeling’ zespołu Boston.

sobota, 16 maja 2009

Rock Your Heart Out

Dzisiaj tylko dwa punkty programu, w tym jeden piosenkowy.

1. Ludzi w pracy mam genialnych. Wczorajszy popracowy wypad udał się znakomicie i mam nadzieję, że to nie tylko moja opinia. Zostałem przy okazji tego wypadu zaskoczony całym naręczem praktycznych prezentów, za co jeszcze raz pięknie dziękuje. O szczegółach całego zajścia możecie przeczytać na blogu Brittabelli, zresztą tyle tych szczegółów było, że nie sposób to wszystko opisać. I pozostaje tylko jedno pytanie – kiedy znowu ruszamy w teren?

2. Take me home, United Road, to the place where I belong! To Old Trafford, to see United! Take me home, United Road…

środa, 13 maja 2009

What Is and What Should Never Be

1. No i kwas. Nie będzie EURO u nas! Lokalnie w sensie. Nie będzie również w Krakowie, a brak tych miast uważam za nienajlepsze posunięcie. Jakoś Gdańsk i Wrocław zdają mi się być mniej piłkarskie.

2. Sport był, więc czas na prognozę pogody. Proszę wyjąć z szafy kurtki, bo niebawem zapanują poranne przymrozki. Jeszcze z tydzień takich cudów i nam ogrzewanie w blokach będą musieli znowu włączyć.

3. W pracy dzieje się kosmos. Nie żeby coś strasznego – raczej rzeczy wykraczające poza klasyczną zdolność pojmowania. Biorąc pod uwagę, że nawet dyskusje i dowcipy schodzą na absurdalny poziom, czas najwyższy zacząć odliczać dni do wakacji.

4. A teraz serwuję państwu błyskotliwą wypowiedź komentatora podczas jednego z meczów Ligi Mistrzów. Interpretację wypowiedzi mogą państwo nadsyłać pocztą.‘To nie był zwykły stempel. To nie była Pani Czesia z poczty, która jedną ręka je truskawki, a drugą stempluje listy. To był faul’.

5. No to jeszcze dwa plus jeden. A potem, miejmy nadzieję, Windą do Nieba.

poniedziałek, 11 maja 2009

More Than a Feeling

1. Weekend zleciał w mgnieniu oka. Zszedł był on głównie na grach fabularnych, popijaniu piwka i niszczeniu klawiatury przy Pro Evolution Soccer. To taki weekend, który jest zapowiedzią nadchodzących wakacji. Jeszcze tylko miesiąc z małym okładem.

2. Los jest dzisiaj dla mnie wielce łaskawy – do pracy idę później, bo moje pierwsze zajęcia poprowadzi za mnie tzw. natywny mówca. A co najfajniejsze, będą to smutne zajęcia z moją grupą trzynastoletnich zombie. Sorry, Ian.

3. Obejrzałem właśnie ‘spot’ (bardzo modne ostatnio słowo) jednej z naszych partii politycznych. Reklamówka otrzymała roboczy tytuł ‘Piękny Maryjan’. Co ciekawe, obiekt tego spotowego ataku twierdzi, że ten klip podrażnia uczucia religijne i obraża świętą osobę. Czy on tak myśli o sobie?

4. Jeszcze tylko trzy mecze plus jeden. Śmiem twierdzić, że najbliższy będzie najtrudniejszy. A jak będzie zwycięski, to będzie też kluczowy.

wtorek, 5 maja 2009

Magnificent Seven

1. Moje lepsze pół zrobiło ciasto. Po czym z dumą stwierdziło, że zjadło jakieś ‘pięć trzecich’ ciasta. Czyli, że albo zrobiła jednak dwa, albo liczyć nie umie. Tak czy inaczej, ciasto dobre było.

2. W pracy normalka – dyskusja na temat tradycyjnych imion żeńskich w Polsce, rozmowa o pokemonach, jedzenie chrupków, ustalanie daty wyjścia na piwo i obgadywanie nielubianych ludzi. Klasyka, rzekłbym.

3. Dzwoniła do mnie pani z biura wkurwiania klienta, pachołek mojego operatora. Prosiłem je już ze trzy razy, żeby nie dzwoniły, bo nie jestem i nie będę niczym zainteresowany. To wzięła, tępa pipa i zadzwoniła. Uprzejmy nie byłem.

4. Matura była z języka angielskiego, zwanego przez wielu bardzo obcym. Pytali o żonę doktora Watsona, o obawy związane z reakcją rodziców i o malowanie reniferów na świątecznych kartkach.

5. No to jest pewna jasność. Jeszcze pięć skreśleń. I tylko Fletchy’ego żal. Włoscy sędziowie są tak samo fajni, jak włoski ‘futbol’.

sobota, 2 maja 2009

Nervous Shakedown

1. Promocja sportu i kultury fizycznej po polsku. W regionie powstało nowe, ładne boisko razem z bieżnią i znajdującą się nieopodal siłownią. I okazało się oczywiście, że lokalne dzieciaki nie mogą z obiektu skorzystać, bo jest on wiecznie zarezerwowany. Zostaje zatem dzieciakom obijanie okien gdzieś pod blokiem.

2. Patrzę na powyższy akapit i się w sumie cieszę. Bo w kwestii futbolu młodzieżowego zastosowaliśmy wariant brazylijski – tam też dzieciaki grają na ulicach i w bramach. A przecież kraj kawy w każdym pokoleniu produkuje setki utalentowanych piłkarsko młodzieńców. Czyli i my już wkrótce zdobędziemy pięć mistrzostw świata.

3. Lubię sobie, od czasu do czasu, powrócić do starych, dobrych perełek polskiego sprawozdawstwa sportowego. Słowotwórstwo tam najwyższych lotów i składnia przepyszna. Na majowy weekend chciałbym podać Wam do głębszej analizy następujący majstersztyk: ‘manualne właściwości nogi’.

4. Kolejna data w kalendarzu skreślona z ulgą. Do świętego spokoju brakuje jeszcze pięciu skreśleń. A może i sześciu.

czwartek, 30 kwietnia 2009

Come and Get It

1. Dzisiaj, po raz pierwszy w życiu, przekonałem się o plusach wynikających z posiadania własnej działalności gospodarczej. Nie musiałem bowiem stać w kolejce na dwieście osób, tylko takiej mini-kolejce, na jakieś dziesięć.

2. Planuję dołożyć kolejną planszówkę do mojej kolekcji. Zainteresowanych tematem proszę o udział w mini-ankiecie: co powinienem sobie sprawić? Opcje są dwie – albo Battlestar Galactica, albo Small World.

3. W jednym z pojedynków federacji MMA do walki stanął zawodnik bez rąk i nóg. Ciekawe ile zarobił jakiś debil, który namówił tego nieszczęśnika na wystawienie się na pośmiewisko? Ciekawe również, kiedy rozpoczną się zawody strzeleckie niewidomych i pływanie synchroniczne ludzi w śpiączce?

4. Postać z uniwersum Marcela na dziś to Metalhead. Był to mutant o wielkiej sile i odporności, który potrafił przekształcić swoje ciało w dowolny metal. Grzesiek Rasiak też tak potrafił, tyle, że z drewnem.

5. Dziewięćdziesiąt minut grozy za mną. Jeszcze tylko sześć razy tyle. A miejmy nadzieję, że nawet siedem razy.

niedziela, 26 kwietnia 2009

You Ain't Seen Nothing Yet

1. Jakiż to piękny weekend! A najfajniejsze, że za cztery dni będzie kolejny. I to taki wyczesany, z wolną sobotą. Bo nie każdy, proszę państwa, ma wolną sobotę ‘z urzędu’.

2. Odświeżam sobie dzisiaj pop z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Muzyki słucham oczywiście w słuchawkach, coby sąsiad nie pomyślał, że jestem jakimś obciachowcem.

3. Odnośnie powyższego punktu, to zachwycam się właśnie kawałkiem ‘Dangerous’ w wykonaniu nieśmiertelnego duetu Roxette. Utwór ten ma piękny bicik, plastikowe solówki i tekst o niczym. Szczytowe osiągnięcie popu tamtych lat!

4. Oglądałem sobie ostatnio mecze i z sentymentem stwierdziłem, że brakuje mi komentarza Szpakowskiego (bo mecze oglądałem z komentarzem w językach obcych). Szpaku to jednak jest gość.

5. Okres cudów i nieprawdopodobnych zwrotów akcji wciąż trwa. Oby potrwał do końca maja. ‘Can they score? They always score.’, cytując klasyka.

czwartek, 23 kwietnia 2009

Virtual Insanity

1. Znowu jakiś duży, państwowy egzamin i znowu coś wyciekło do sieci. Sugeruję zatem, żeby egzaminowanych nie posyłać do szkół, tylko pozwolić im napisać egzamin przy komputerze.

2. Powyższą sugestię muszę jednak cofnąć – gdyby abiturienci mogli zdawać przy kompie, to na pewno przy okazji popijaliby piwko i oglądali filmiki pornograficzne. Tak jak wszyscy internauci.

3. Fotyga się szprycuje jakimś gównem. Oglądałem wczoraj jej przemówienie i strasznie się bałem. Jakby mówiła do mnie laleczka Chucky, albo Pinhead z ‘Hellraisera’. Albo Lech, czy Jarosław.

4. Władze Polskiego Związku Leśnych Dziadków pojadą w czerwcu do Afryki na wizytację, więc władze naszej ligi przełożyły termin finału pucharu, bo nie byłoby komu wręczać trofeum.

5. W związku z powyższym mam do Was prośbę – jak ktoś z Was będzie dzisiaj w pracy, to przekażcie szefowi i administracji, żeby przełożyli moje zajęcia na czerwiec, bo ja pojechałem sobie na wycieczkę.

6. Od dzisiaj, poza Manchesterem United, LZS Zimna Wódka, Swornicą Czarnowąsy, Rakietą Głuponie, Orłem Wieprz, Egiptem Krzyżowice oraz Krzczonovią Krzczonów, mam kolejny ulubiony klub: Ipswich Town.

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Start Me Up

1. Wypadałoby posprzątać w domu, bo syf wygląda z każdego kąta i czyha na moje życie. Znacie kogoś, kto w rubryce ‘hobby’ wpisuje: ‘sprzątanie’? Chętnie bym go zatrudnił w charakterze podwykonawcy.

2. Komórka mi zdechła była. Znaczy wyświetlacz jej zmarł. Zakupiłem tedy jakiś tani zamiennik, coby przetrzymać jeszcze miesiąc, zanim przedłużę umowę i otrzymam nowy telefon. Zamiennik jest jednak irytujący i nie wiem, czy ja ten miesiąc wytrzymam nerwowo.

3. Wyczekujących w napięciu uspokajam, że w tym tygodniu odbędzie się sesja popularnego ‘Behemota’. Liczę na to, że po takim wyposzczeniu poziom rozgrywki będzie niewiarygodnie wysoki.

4. Wiosna już w pełni. Pojawiły się tedy przed knajpami parasolki i piwne ogródki. Ba, nawet nowe knajpy się w mieście pojawiły. Zarówno parasolki, piwne ogródki i świeże lokale powinniśmy po bandycku nawiedzić.

5. Moje najnowsze sieciowe odkrycie to ‘Miasto Muzyki’ – sponsorowana przez znaną rozgłośnię baza internetowych stacji radiowych z każdym możliwym rodzajem hałasu. Mix jest tak okrutny, że wczoraj posłuchałem Motorhead, Rynkowskiego, Haddawaya oraz Zimmera w przeciągu godziny.

środa, 15 kwietnia 2009

Piece of My Heart

1. Święta się skończyły, można odliczać dni do następnych. W domu było fajnie, bo robić nic nie trzeba było, a wszystko było można. Moi rodziciele, cierpiący wyraźnie na ‘syndrom opuszczonego gniazda’, podejmowali mnie i brata jak niemalże królów.

2. Polskie kolejnictwo jest fantastyczne, bo przełamuje wszelkie bariery i ograniczenia. Liczba osób w pociągu była tak przerażająco ogromna, że sam pociąg nie miał prawa z takim obciążeniem ruszyć. A ruszył!

3. Tak jak po ostatnich świętach, tak i po tych ograniczam żarcie. Chce ktoś może dwie i pół tony czekoladowych jajek, czekolad, czekoladek, cukierków, wafelków i innych słodkości, które zostały nam po świętach?

4. Sezon piłkarski jest wciąż pod górkę i wciąż decydują pojedyncze gole. Ale napawa mnie to przekornym optymizmem, bo kto był już na świecie w 1999 roku, ten wie, że zawsze przed wielkim triumfem musi być pod górkę i z ręką w przysłowiowym nocniku.

5. W pracy możemy spokojnie otworzyć jakiś salon mody. Popularny ‘Miguel’ przebrał się dzisiaj za Travoltę, Ian przebrał się za włochatego niedźwiedzia kanadyjskiego, a ja przebrałem się za wielkiego, grubego faceta w ciemnej koszuli.

czwartek, 9 kwietnia 2009

Invisible Touch

1. W Anglii, w niedzielnej lidze piłkarskiej, sędzia nakazał powtórzenie rzutu karnego. Należy tu od razu dodać, że okoliczności tej sytuacji były wielce ekstraordynaryjne – do powtórki doszło, ponieważ przy pierwszej próbie jeden z zawodników ‘zepsuł powietrze’, co ponoć rozproszyło strzelającego. W tym kontekście słynne hasło ‘puścił Bąka lewą stroną’ nabiera nowego znaczenia.

2. Jestem bardzo dziecinny. Wraz z kanadyjskim kolegą bawiliśmy się przez dwa ostatnie dni w okradanie naszej koleżanki z czekoladowych jajek. Dziecinność całej sytuacji polega na tym, że gdybyśmy poprosili, to koleżanka by nam na pewno po jajku dała. Ale my woleliśmy się bawić w gangsterów i podkradać jej te jajka. Uśredniając, jesteśmy razem z kolegą już po trzydziestce i nie przystoi nam takie szczeniackie zachowanie. Ale co tam, fajowo było!

3. No i zaczął się mój długi, świąteczny weekend. Jak ja spożytkuję tą całą masę wolnego czasu? Sporo przeznaczę na podróże do domu rodzinnego i z powrotem. Ale to dobrze, bo ponoć podróże kształcą. Ciekawe co mi się zatem wykształci po podróży PKP? Poza międzywojewódzkimi wojażami mam też zamiar skupić się mocno na lenistwie i robieniu niczego. Mam nadzieję, że się do mnie przyłączycie?

4. Na Opolszczyźnie grasuje wciąż puma, albo inne zwierzątko przypominające wielkiego, czarnego kota. Takie zjawisko brzmi egzotycznie, ale i tak blednie w porównaniu z krokodylem, który ponoć panoszy się w szczecińskim odcinku rzeki Odry. Pozostaje nam tylko czekać na żółwie ninja, smoka wawelskiego, syrenkę oraz King Konga. A u nas, lokalnie, wskutek kąpieli w zanieczyszczeniach z browaru, powstanie wiewiórkołak.

niedziela, 5 kwietnia 2009

Balls to the Walls

1. Planszówkowa inwazja przy ulicy Filaretów zakończona. Ofiar w ludziach, sprzęcie, czy inwentarzu szczęśliwie nie odnotowano. Odnotowano za to przejedzenie niezdrową żywnością, bolesny wręcz brak snu i mnóstwo absurdalnych sytuacji. Mimo wymienionych przeciwności losu, ekipa inwazyjna wyraziła chęć powtórzenia całej akcji w niedalekiej przyszłości.

2. Podczas inwazji grano głównie w ‘Fury of Dracula’, gdzie niżej podpisany krwiopijca zwodził grupę czyhających na jego żywot łowców oraz w ‘Battlestar Galactica’, gdzie ludzie próbowali wytropić zdradzieckich obcych, a zdradzieccy obcy udawali niewiniątka i niemal na własną matkę przysięgali, kłamiąc jednocześnie w żywe oczy.

3. Jednym z odkryć planszówkowej inwazji były, oczywiście, ‘Pędzące Żółwie’ – banalnie prosta gra, która składa się z planszy z dziesięcioma polami, pięciu pionków i kilku różnokolorowych żetonów. Chodzi generalnie o to, że żółwie ścigają się do sałaty, a profesjonalna instrukcja nakazuje, by graczem rozpoczynającym był zawsze ten, który jako ostatni jadł sałatę. Resztę możecie sobie wyobrazić.

4. A jutro do pracy. Ciekawe na jakich obrotach będę jutro walczył z angielskim? Chyba nie będzie tak źle, bo sympatyczna koleżanka załatwiła mi ‘zwolnienie’ z pierwszych popołudniowych zajęć. Za co, rzecz jasna, wspomnianej koleżance pięknie dziękuję i obiecuję piwo za całokształt pracy na rzecz walki z Syndromem Ostrego Weekendu Anglisty.

5. Ostatni punkt będzie krótki. Dzisiaj narodził się nowy Ole Gunnar Solskjaer. Nazywa się Federico Macheda. Name on the trophy.

czwartek, 2 kwietnia 2009

Let's Work Together

1. Wczoraj był dzień wygłupów, żartów i wkręcania. Używając subtelnych lub nieco mniej subtelnych sztuczek udało mi się w pracy wkręcić prawie wszystkich. Poza jedną wytrwałą koleżanką, którą wkręcę w przyszłym roku.

2. Polski futbol z otchłani nicości wspiął się na wyżyny chwalebnych rekordów i niesamowitych statystyk. I to wszystko w ciągu dwóch trzech dni! Ciekawe, czy polska polityka by też tak potrafiła?

3. Dzisiaj nie pracuję umysłowo, bo w pracy wolne. Pracuję za to ciężko fizycznie, bo muszę wysprzątać moją twierdzę. W piątek bowiem i sobotę przeżyjemy najazd planszówkowych barbarzyńców. Nawet chyba na ich cześć okna wezmę i umyję.

4. Dzisiaj całe mrowie szóstoklasistów przystępuje do ważnego egzaminu. Niech się dzieciaki przyzwyczajają do stresu już od małego. Pytano ich dzisiaj o trasę wędrówek bocianów i o pensjonat ‘Zacisze’. Oraz o to, czy narratorem w tekście jest koń, jego właściciel, czy niewiadomo kto.

5. Polsko-angielski idiom na dziś to zdecydowanie ‘to put somebody over your knee’, czyli nasze swojskie ‘przełożyć kogoś przez kolano’. Chyba muszę nauczyć moich młodych podopiecznych tego zwrotu. W teorii i ćwiczeniach.

wtorek, 31 marca 2009

Back in Black

Jeszcze żyję, wbrew obiegowej opinii. I blog też żył będzie. I wcale to nie jest pierwszokwietniowy żarcik. W ramach nadrobienia zaległości podaję garść faktów z ostatnich dni i tygodni:

1. Rzeszów jest miastem fajnym i miło się tam wraca. A Lambert ma bardzo gościnnych rodzicieli i niezwykle natrętnego, choć sympatycznego psa.

2. Konkursy muzyczne na dużą skalę robi się bardzo przyjemnie, ale jeszcze przyjemniej się w nich bierze udział i wygrywa. Dlatego za rok nie robię, tylko uczestniczę.

3. Moje lepsze pół jest najlepszym twórcą wszelkiego pożywienia. Nigella i Makłowicz mogą jej buty wiązać. O ile ładnie poproszą i dostaną zgodę.

4. Hiszpańskie kino jest warte niewiele, żeby brzydko nie powiedzieć, że jest chuja warte. Przy oglądaniu ‘Zbrodni Ferpekcyjnej’ nawet ciężka praca fizyczna zdaje się być fajną perspektywą.

5. Do pisania bloga powróciłem, bo i powróciła ładna pogoda. A wiadomo nie od dziś, że ‘Polacy mają depresję totalną dlatego, że nie ma słońca’.

6. Nadejście wiosny cieszy bardzo, również moich studentów, co wyraźnie przekłada się na jakość mojej pracy. Znaczy łatwiej się pracuje i motywuje.

7. 'Twilight Struggle' to doskonała planszówka dla dwóch osób. Uwielbiam ją i to nie tylko ze względu na karty z Wałęsą i papieżem. Dopóki nie wymyślą 'GoT'a na dwie osoby, będzie to moja ulubiona gra w tej kategorii.

8. W zeszły weekend rozpoczęliśmy, mam nadzieję, nową świecką tradycję ‘nocnego GoTowania’. Te wieczorno-nocne sparingi przy planszy świetnie służyły Dominikowi, a nieco mniej Marcie, która zasnęła nad planszą z otwartą buzią. Dobrze, że mi kart dowódców nie zaśliniła.

9. Polacy grali z Irlandczykami Północnymi. Sam mecz i jego otoczka przypominały mi nieco sytuację z rozdawaniem prezentów w ubogich rodzinach – najpierw wielkie emocje i spodziewanie się niewiadomo czego, a potem bolesna chwila prawdy.

10. Polecam bardzo gorąco dwa świetne soundtracki – mam na myśli piosenki z ‘Zapaśnika’ i zakręconego ‘Rock’n’Rolla’. Znajdziecie tam wszystko od rosyjskiego rocka po kubańskie wesołe rytmy.

11. Nieodmiennie polecam również piwo 'Pilsner Urquell'. Dodatkowym atutem nadchodzącej wiosny jest to, że nie ma to jak walnąć zimnego Pilsnera w ciepły wieczór.

wtorek, 10 marca 2009

Empire of the Sun

Zasłuchany jestem okrutnie. Przygotowuję właśnie konkurs muzyczny z okazji corocznego święta miłośników fantastyki w Rzeszowie. Święta, do którego przez pierwsze trzy lata istnienia dokładałem swoje trzy grosze jako współorganizator. Teraz jeżdżę już tam tylko jako gość, ale trzy grosze wciąż dorzucam w postaci wspomnianego wcześniej konkursu. No więc słucham sobie różniastych gatunków muzycznych, kombinuję i wybieram te najfajniejsze do mojego konkursu. I fajnie tak jest sobie poprzeglądać stare muzyczne archiwa i pozachwycać się dawno niesłyszanymi kawałkami. Przerabiałem ostatnio UB 40, Kosheen, Die Toten Hosen, Queen i sporo melodii z westernów, a wiele jeszcze mam do przerobienia. To odświeżanie muzycznej pamięci, poza sentymentalnymi powrotami, ma też inną zaletę. Jak sobie już wszystko poodświeżam i poprzypominam, to zdążę przez ten czas zatęsknić za ‘Thunderstruck’, ‘Bedlam in Belgium’, czy ‘Heatseeker’. A wtedy wrócę do słuchania AC/DC ze zdwojoną mocą. Drżyjcie sąsiedzi!

A poza tym, to w życiu u mnie fajnie. W pracy jest energia, chęć i pomysł. W domu jest lepsza połowa, sporo planszówek i 'Empire Total War'. I pogoda nawet się dzisiaj przestała obrażać i pokazała trochę słońca. Świat zdaje się być w idealnej równowadze. No może poza faktem, że jakiś mądry uczony postanowił zburzyć nieco kanony historii i stwierdził, że Krzysztof Kolumb był w istocie Szkotem. Uczony również dodał, że Kolumb naprawdę nosił klasyczne szkockie imię Pedro. W sumie to zaskoczeń jest ostatnio nieco więcej, bo nawet Ronaldo (ten gruby) postanowił zrobić kawał i strzelił sobie gola. Potem wskoczył na ogrodzenie, żeby cieszyć się z kibicami i ogrodzenie nie wytrzymało. Zanim Ronaldo zdążył wrócić na boisko, dopadł go już tłum dziennikarzy, którzy chcieli przeprowadzić relację na gorąco z piłkarzem w roli głównej. Gruby zachował się jednak profesjonalnie – słowa dziennikarzom nie powiedział, tylko wrócił posłusznie na boisko, gdzie sędzia pokazał mu żółtą kartkę.


Nazwa klubu piłkarskiego na dziś: LZS Zimna Wódka

Superbohater na dziś: Sligguth

Piosenka na dziś: 'Hasta la Vista'

piątek, 6 marca 2009

National Treasure

Coś dawno o polityce nie pisałem. Dziwne, bo przeca Polak się na polityce zna najlepiej. A dziwne tym bardziej, że nasza rodzima polityka wiele daje powodów do komentowania. Ostatnio na absolutnym topie jest pewien pan Kazimierz i jego dziewczyna o przaśnej słowiańskiej urodzie i intrygującym iberyjskim imieniu. Chociaż chyba to nie jej prawdziwe imię, tylko jakiś pseudonim literacki, bo przecież lubi dziewczyna coś lirycznego napisać. Najśmieszniejsza dla mnie rzecz to nie sam romas Kaziora i Izuni. Przestała mnie już również bawić głupota pana Kazimierza i niedojrzałość emocjonalna jego nowej wybranki serca. Najzabawniejsze jest to, że związek tych ludzi to,w tym pięknym kraju nad Wisłą, główny temat debat z udziałem mediów i polityków. I nieważne, że odczuwamy skutki globalnego kryzysu. Że nad naszą organizacją wielkiej sportowej imprezy znowu zawisły czarne chmury. Że jak się wzięli za budowanie autostrady, to im się dwa proste odcinki nie połączyły. Najważniejsze na świecie jest to, czy pierdolnięty Kazio jest zły, czy dobry i czy jego pusta jak butelka po imprezie Isabelle jest utalentowana, czy może raczej nie. Ludzie, ocknijcie się!

Przepraszam najmocniej. Właśnie się zorientowałem, że na arenie polskiej myśli politycznej zakwitło jeszcze kilka innych kwiatków. Czytam właśnie, że pan Mirosław O., niegdyś minister oświaty, prowadził po alkoholu i spowodował stłuczkę z udziałem dwóch innych samochodów. Czyli, że pan były minister zrobił aż trzy rzeczy jednego dnia. Jak na polskiego polityka, to efektywność wręcz bajeczna. Czytając ostatnie polityczne doniesienia z kraju można się też wiele nauczyć, zwłaszcza o krajach Afryki Środkowej i produkcji orzeszków. I o Centrum Wysiedlonych, a w zasadzie o jego filiach. Członkini mojej ulubionej partii politycznej wymyśliła bowiem, że my też sobie powinniśmy postawić taki lokal, żeby pokazać światu kto był bardziej pokrzywdzony w wojnie. A przede wszystkim, żeby pokazać Niemcom, że mogą nam naskoczyć. Niesiony inspirującym pomysłem pani senator postuluję, aby myszy zrobiły swoje Centrum Wysiedlonych, żeby postawić się kotom. Taką instytucję musi mieć również bigos, który został bezprawnie wyparty z polskich stołów przez spaghetti. A na koniec proponuję pani senator, żeby się sama gdzieś wysiedliła. I niech zabierze kolegów. Najlepiej gdzieś daleko.


Urodziny obchodzą dziś: David Gilmour i Cyrano de Bergerac

Świętujemy dziś: Dzień Alamo i Dzień Niepodległości Ghany

poniedziałek, 2 marca 2009

Sleepy Hollow

Ale sobie zapuściłem bloga! Na bieżąco nie jestem i chwasty rosną wszędzie wokół. Ale nic to, niniejszym nadrabiam zaległości i wrzucam szybkie sprawozdanie z ostatnich dni. Najważniejszym ostatnio wydarzeniem był przeprowadzony przeze mnie i moich znajomych eksperyment natury naukowej. Testowaliśmy bowiem jak długo człowiek może wytrzymać bez snu, odżywiając się głównie czipsami, paluszkami, ciastkami i piwem. Mój organizm, jak się okazało, spokojnie daje radę przez ponad czterdzieści godzin bez resetu. Żeby sobie nieco utrudnić całe zadanie, spędziłem prawie połowę tego czasu grając w planszową ‘Grę o Tron’, kiedy to mój procesor analizował tysiące zagrań własnych i możliwych posunięć przeciwników. Podobno naszym eksperymentem zainteresowani są naukowcy z amerykańskiej armii, którzy analizują zachowania żołnierzy w sytuacjach stresowych na polu walki. A eksperymentem samym w sobie jestem zachwycony – wyjazd i pobyt w dawnej stolicy Polaków okazał się być w pytkę Zbysia. A skoro już przy Zbysiu, to pozdrowienia i podziękowania dla naszego gospodarza, Lamberta. Podziękowania zwłaszcza za wyczesaną zapiekankę z kurczakiem.

A dzisiaj powrót na łono pracy. Jak już wspomniałem, moje baterie są poważnie rozładowane po weekendzie, ale chyba jakoś dam radę. Zwłaszcza, że jedna taka sympatyczna koleżanka załatwiła mi nieświadomie zastępstwo w mojej najbardziej wymagającej grupie i dlatego też jeden taki sympatyczny Kanadyjczyk będzie się dzisiaj użerał z moimi gimnazjalistami. Zarówno koleżance, jak i Kanadyjczykowi, za wyświadczone przysługi serdecznie dziękuję. A skoro już jesteśmy przy pracy, to pozwolę sobie rzucić tutaj pewną drobną sugestię. Ostatnie nasze pozapracowe spotkanie miało miejsce już ponad tydzień temu i uważam ten fakt za skandaliczne zaniedbanie. W związku z tym, apeluję o zwarcie szeregów, wzięcie się w garść i podjęcie kroków w celu ustalenia czasu i miejsca kolejnego spędu. Taka jedna koleżanka, iberystka z wykształcenia, coś tam przeca przebąkiwała o tym, że jej sytuacja lokalowo-administracyjna sprzyja perspektywie spotkań naszej spółdzielni konsumentów. A zatem przejdźmy od słów do czynów, bo się nam jeszcze iberystka rozmyśli.


Piosenka na dziś: Appaloosa Main Title

Teledysk na dziś: Money for Nothing

wtorek, 24 lutego 2009

Apocalypse Now

W sobotę sporo się działo. Była praca, a po niej jeszcze więcej pracy. Potem dostałem nawet nagrodę dla przodownika pracy, mimo, że na traktorze nie jeżdże, a i trzystu procent normy jeszcze chyba nie wyrabiam. Potem miała być impreza i relaks, ale dla mnie była to znowu ciężka praca. Podczas konkursu, na którego prowadzenie się porwałem, musiałem nadzorować poczynania całej grupy rozwrzeszczanych ludzi i jednego rozwrzeszczanego jamnika. Oprócz ciężkiej pracy fizycznej miałem również niezły wysiłek intelektualny, a mój mózg musiał przyswoić setki nowych informacji. Z tych ważniejszych wymienię tutaj kilka. Otóż Biały Kieł autorstwa George’a Clooneya był zrobiony z żelków i do tego zielony. Dzięki sobotniej imprezie wiem też ile wynosi absolutny rekord świata w piciu wina na czas. Zapamiętałem również kto ma w pokoju plakat Britney, kto słucha Dody, a kto woli pójść do opery. Zgodnie z moimi najczarniejszymi obawami, zaistniała szansa na powtórzenie tego barbarzyńskiego spędu w nieodległej przyszłości i w nieodległej galaktyce. Co na to równowaga we wszechświecie?

Żenujący żart na dobry start w ten piękny dzień. Pewien misjonarz był z misją humanitarną w Afryce. Któregoś dnia, spacerując w dżungli, zauważył leżącego słonia. Podszedł i zobaczył że słoń ma w nogę wbity gwóźdź. Misjonarzowi zrobiło się żal biednego zwierzęcia, więc usunął gwóźdź. Słoń wstał i popatrzył na swojego zbawcę z umiłowaniem, jakby chciał powiedzieć ‘dziękuję’, a potem odszedł. Odwrócił się jeszcze raz, jakby chciał powiedzieć ‘do widzenia’ i zniknął wśród drzew. ‘Ciekawe czy go jeszcze kiedykolwiek znowu zobaczę?’ pomyślał sobie dobroduszny misjonarz. Kilka lat później, facet wybrał się do cyrku. Występowały tam różne zwierzęta, w tym słonie, ale jego uwagę zwrócił jeden słoń który patrzył na niego w ten sam sposób, jak tamten z dżungli. ‘Czyżby to był on?’, pomyślał sobie misjonarz. ‘Jest do tamtego taki podobny!’. Po występie podszedł do wspomnianego słonia, pogłaskał go po uszach, ale wtedy słoń złapał go trąbą i trzasnął nim kilka razy o podłogę, zamieniając jego ciało w krwawy pasztet. Okazało się bowiem, że to nie był tamten słoń.

Miłego dnia!

piątek, 20 lutego 2009

Joy to the World

Pilsner Urquell, napój bogów. Najfajniejszy smak stworzony przez człowieka. Będzie ten wpis traktował o wyższości Pilsnera nad każdym innym trunkiem i nawet dorzucę garść niezaprzeczalnych argumentów, coby moja opinia nie wydawała się aż tak subiektywna. Choć po prawdzie, to będzie ona potwornie subiektywna, bo Pilsnera uwielbiam. Ten krystalicznie czysty napój zamknięty w poręcznej zielonej buteleczce to prawdziwa poezja piwowarstwa. A smak tegoż trunku mógłby stanowić temat setek prac magisterskich i inszych wywodów natury naukowej – piwo to posiada idealne natężenie goryczy, połączonej zgrabnie z delikatnym elementem słodkiego smaku. Po wypiciu pozostawia sympatyczny posmak na języku i w przełyku. Jeśli piwowarstwo to sztuka, to Pilsner Urquell jest Moną Lisą, Damą z Łasiczką, Słonecznikami i Guerniką.

Odniesienia do Pilsnera znajdziemy jednak nie tylko w malarstwie. Weźmy na przykład słynną piosenkę Arethy Franklin zatytuowaną ‘Respect’. Utwór ten jest hymnem na cześć twórców Urquella, których piosenkarka darzy ogromnym szacunkiem. A któż z nas nie zna popularnej melodii ‘Satisfaction’, nagranej przez The Rolling Stones? Jak wiadomo, jest to piosenka o człowieku, który poszedł do lokalnego spożywczaka i zorientował się, że w sklepie skończył się właśnie Pilsner. Zrozpaczony konsument śpiewa w tym utworze, że teraz nie może zaznać satysfakcji. A koronnym przykładem wpływu najlepszego piwa na świecie na muzykę rozrywkową jest pewna piosenka w wykonaniu Tiny Turner – założę się, że już wiecie, o który utwór chodzi?


Piwo na dziś: Tyskie… Akurat!

wtorek, 17 lutego 2009

Mortal Kombat

Wczoraj w pracy dokonałem odkrycia. Dowiedziałem się, gdzie moi koledzy trzymają pieniądze i postanowiłem im wszystko ukraść. A poważnie, to dokonałem odkrycia natury społeczno-kulturalnej. Część społeczna jest taka, że znienawidziłem jedną taką kursantkę, a kulturalna jest taka, że byłem na tyle kulturalny, że nie powiedziałem jej, żeby się zamknęła i poszła w pizdu! Najgorsze jest to, że nie była to żadna rozwydrzona nastolatka, bo takiej wybaczyłbym ze względu na głupi wiek. Była to kobieta w kwiecie wieku i zdawać by się mogło, że już dojrzała umysłowo. Pozory, jak mówi porzekadło, często mylą i tak było tym razem. Najgorsze jednak jest to, że ta pani jest z zawodu nauczycielką i wydawało mi się, że złapiemy dobry kontakt i się będziemy na zajęciach wzajemnie wspierać. A tu gówno, pani zachowuje się gorzej niż dzieci z gimnazjum. Bez przerwy rzuca jakieś abstrakcyjne komentarze na temat innych kursantów, ucisza tych głośnomówiących, jakby była u siebie w domu i pokazuje wszystkim, że źle się czuje po tej drugiej stronie nauczycielskiego biurka. Ale nic to, pokonam tą panią zimnym jak lód opanowaniem i tak zwaną ‘godnościom osobistom’.

Hasło z Wikipedii na dziś: ‘DinoCity’. Jest to klasyczna gra platformowa wyprodukowana z myślą o użytkownikach Super Nintendo, a jej japoński oryginał nazywał się ‘Dinowars Kyoryu okoku e no Daiboken’. Głównymi bohaterami gry są dwaj chłopcy o tradycyjnych japońskich imionach Timmy i Jamie, którzy przez przypadek przenoszą się w czasie do epoki dinozaurów. Chłopcom udaje się znaleźć machinę czasu, która pozwoli im wrócić do teraźniejszości, ale okazuje się niestety, że najważniejsza część machiny została skradziona przez niejakiego Mr. Big, czyli przywódcę lokalnego gangu neandertalczyków. Z pomocą zrozpaczonym chłopcom przychodzą tyranozaur Rex i triceratops Tops i dodać należy, że oba zwierzątka mają unikatowe zdolności i oferują zupełnie różny styl rozgrywki. Bardzo interesująca jest też scenografia ‘DinoCity’ – gracz przechodząc kolejne poziomy wędruje przez jaskinie, dżungle, trawiaste równiny, a nawet lodowe komnaty. Oczywiście przez cały czas potencjalny gracz może sobie radośnie naparzać wysłanników pana Mr. Big, a formy unicestwiania tychże są dwie: skakanie im po głowach oraz zamrażanie ich strumieniem dziwnej energii. Gra nie ma niestety rekomendacji Instytutu Matki i Dziecka.


Piosenka na dziś: ‘Born to be Wild’

Imię na dziś: Żaklina

piątek, 13 lutego 2009

Beautiful Mind

Obejrzałem sobie film. Normalnie znalazłbym sobie jakąś inną rozrywkę, ale skoro Clint Eastwood wyreżyserował coś nowego, to nie mogłem przepuścić okazji do zbadania potencjalnego dzieła. I rzeczywiście, śmiało mogę nazwać ‘Gran Torino’ dziełem. Eastwooda uwielbiałem od zawsze, nawet zanim został reżyserem, więc moja opinia może się okazać subiektywna. Ale szczerze polecam, a wręcz nakazuje Wam zobaczyć sobie ‘Gran Torino’. Dla mnie był to film ‘magnetyczny’ – niby nie ma wartkiej akcji, ale ciężko przestać oglądać. Taka historia o przełamywaniu własnych ograniczeń i uprzedzeń, a także o przyjaźni i przywiązaniu ukazanych w ładny, prosty sposób. Coś, co dobrze się ogląda, ale z czego jednocześnie wyciąga się wiele wniosków i sporo nauki. A najfajniejsze dla mnie było to, że nie jest to film ani jednoznacznie mroczny, ani taki z wesołym zakończeniem. ‘Gran Torino’ to słodko-gorzki film genialnego aktora i genialnego reżysera w jednej osobie. Polecam!

Przeskakując na bardziej przyziemne tematy, to jutro idę do pracy. Jutro jest sobota, że przypomnę, więc większość normalnych ludzi będzie się zamieniać w leniwce. A ja będę zasuwał, bo wiadomo, że ‘ktoś musi nie spać, żeby spać mógł ktoś’. Ale nic to, dam radę. A w weekend, w tak zwanym ‘międzyczasie’, będę wykańczał mój autorski konkurs, który poprowadzę na najbliższym spotkaniu bandy-tów. Przygotowałem już warstwę dźwiękową oraz ruchową, teraz zastanawiam się nad intelektualną. W takim tempie to pewnie gdzieś koło piątku wymyślę jeszcze konkurencję kulinarną, techniczną i dołożę do tego wszystkiego pływanie synchroniczne w kisielu. Ale czego się nie robi dla kolegów z pracy i okolic? Zwłaszcza, że najbliższe spotkanie odbędzie się zaraz po sześciu godzinach nieprzerwanej pracy i kolejnych czterech szkoleń i wykładów. Połączenie wycieńczonych organizmów i sadystycznego konkursu zwiastuje całą masę zabawy.


Piosenka na dziś: La Estampida

Danie na dziś: pierogi ruskie oraz jajko na miękko

Cytat na dziś: ‘Dzisiaj imieniny Scholastyki. Kolejna okazja, żeby coś wypić!

wtorek, 10 lutego 2009

Man on Fire

Powróciłem do roboty. Było ciężko, bo wcześniejsza dwutygodniowa przerwa okazała się być zabójczo rozleniwiająca. Kiedy już wróciłem wczoraj do domu z pracy, to czułem się jakby mnie ktoś przez osiem godzin bił. Ciało i umysł miałem obolałe, poziom energii zerowy, chęć do życia niewielką. Ale dzisiaj rano jest już trochę lepiej, więc pewnie koło czwartku wpadnę już w rytm i praca znowu stanie się fajna. Dodatkowo pocieszającym faktem było złożenie w biurze rachunku z wypłatą, która, ku mojemu zaskoczeniu, okazała się być wyższa, niż to zakładałem. Postanowiłem już definitywnie, że po następnej wypłacie kupię sobie wyczesanego kompa. Nie ma to, bowiem, jak dobry lans i obnoszenie się z drogim laptopem. Mam oczywiście świadomość, że po trzech miesiącach użytkowania symbol mojego lansu stanie się już nieco przestarzały, a za pieniądze które na niego wydałem będzie się dało kupić coś dwa razy lepszego. Ale co tam, panta rei!

A w kraju wszystko po staremu. Mamy nowego rekordzistę Polski pod względem ilości zarzutów w piłkarskiej aferze korupcyjnej. Kontynuując temat futbolu należy również zaznaczyć, że holenderskiemu mesjaszowi polskiej piłki chyba się już mesjanizm znudził. A w naszym województwie remontowali torowisko tramwajowe, bo myśleli, że mają za co. Okazało się oczywiście, że nie mają. Zastanawiam się tylko, czy w takim razie zburzą to, co już wyremontowali? Kontynuując temat Śląska – nasz lokalny oddział energetyczny zagroził, że jak im kto będzie chciał zwolnić pracowników, to wezmą i zakręcą kurek z ciepłem. Na szczęście kaloryfery w naszym mieście nie podpadają pod jurysdykcję tego kurka. A na stolicę spadła biblijna plaga żółwi! Żółwie czerwonolice zawładnęły ponoć warszawskimi akwenami i terroryzują tamtejszą faunę. Ich ofiarami, ponoć, padają traszki, kijanki, żaby, a nawet ryby. Tylko czekać aż żółwiki zeżrą ludzi kąpiących się w stołecznych akwenach.

Hasło na dziś: ‘Poland Spring’. Jest to marka wody mineralnej produkowanej w Stanach Zjednoczonych, a konkretnie w Maine. Ta źródlana woda jest czerpana z ujęcia Garden Spring znajdującego się w miejscowości Poland. Producenci tego napoju zasłynęli ostatnio tym, że butelki ich produktu zawierają ponad trzydzieści procent mniej plastiku, niż butelki konkurencji. Cała historia ‘Poland Spring’ sięga końcówki osiemnastego wieku, kiedy to niejaki Hiram Ricker stwierdził, że wypita ze źródła woda pomogła mu uśmierzyć dokuczliwy ból brzucha. Można się łatwo domyślić, że to epokowe odkrycie pana Rickera spowodowało wielki komercyjny boom. Wkrótce cała okolica zjeżdżała do miasteczka Poland, żeby napić się cudownej wody i wyleczyć tym samym wszystko – od wybitego palca, aż po rzeżączkę. Historia tej wody nie jest jednak aż taka piękna. W roku 2003 firma produkująca ‘Poland Spring’ została oskarżona o przekłamania w reklamach i została zmuszona do przekazania dziesięciu milionów na cele charytatywne.

piątek, 6 lutego 2009

It Keeps You Runnin'

Będą odmładzać prezydenta, coby się chłopina młodzieży przypodobał. Cel zabiegu niby i słuszny, ale czy którykolwiek z prezydenckich doradców zastanowił się, czy to jest w ogóle możliwe do osiągnięcia? Ja myślę, że do zjednania sobie młodzieży potrzebnych jest kilka atrybutów, których nasz prezydent nie ma i nie nabędzie za żadne skarby. Żeby zaimponować młodym ludziom, trzeba mieć przede wszystkim otwarty umysł. A nasz panujący jest przecież raczej zamknięty, jak nie przymierzając słoiki z ogórkami w piwnicy. Po drugie, to trzeba mieć jakiś kontakt z rzeczywistością, a pan prezydent chyba niekoniecznie takowym dysponuje, co udowadnia na każdym kroku. Dobrze by też było, żeby potencjalny autorytet młodzieży uprawiał jakiś sport, albo się na jakimś znał. Tu w sumie ma nasz król najłatwiej, bo przecież na meczach bywa (nawet szalik nosi) i o naszych piłkarzach czasem się wypowie. A jego brat to nawet w ręczną kiedyś grał. Z mojej wielce subiektywnej analizy wynika również, że potencjalny idol młodych ludzi powinien też znać języki obce… No dobra, zakończę już te uszczypliwości.

Na froncie personalnym bez większych zmian. Ferie pięknie odciskają swoje piętno na moim życiu. Żadnymi obowiązkami się nie kalam, a już tym bardziej wysiłkiem fizycznym. Wysiłek intelektualny mam nieprzerwanie, bo wciąż gramy w Grę o Tron w sieci. Mózgi graczy dymią, na planszy straszny ścisk, a przyszłość poszczególnych rodów niepewna. Poza tym, wymyśliłem fajny schemat konkursu muzycznego, więc banda koniecznie powinna się spotkać na jakimś posiedzeniu, coby schemat wypróbować w praktyce. Zwłaszcza, że nowa aura za oknem powinna sprzyjać spotkaniom towarzyskim i wszelkim spontanicznym inicjatywom w ogóle. Na koniec dodam jeszcze, że intensywnie przesłuchuję zaniedbane do tej pory soundtracki. Prawdziwą perełką okazał się być ten z filmu ‘Forrest Gump’. Klasyczna ścieżka dźwiękowa to to nie jest, a raczej składanka piosenek wykorzystanych w filmie. Ale za to jakich piosenek! Na trzech płytach znajdziecie tam nieśmiertelnego Elvisa, babcię Arethę, Boba Dylana, Plażowych Chłopców, Jefferson Airplane, szwedzko brzmiący Lynyrd Skynyrd, Jimiego Co Gryzł Struny oraz całą masę hiciorów zespołu The Drzwi. Polecam zdecydowanie!


Piosenka na dziś: Fortunate Son

Trudne słówko na dziś: rachatłukum