sobota, 27 lutego 2010

Sunday Mornin' Comin' Down

1. No i znowu tydzień chwastów na blogu. Ale już nadrabiam. Przez ostatnie siedem dni napracowałem się strasznie, przeprowadzając dwie lekcje i sprawdzając jeden test. Wynik uważam za niezły, zwłaszcza w kontekście kończących się właśnie ferii.

2. Przeprowadziliśmy również, z moją planszówkową ekipą, testy ‘Strongholda’. No i muszę przyznać, że wrażenia pokrywają się z opinią ogółu internatów – doskonała gra strategiczna z dużą dawką ‘replayability’. Jedyna wada to fakt, że wersja dla 3-4 osób jest słabsza od klasycznej dwuosobówki.

3. Odkrycie muzyczne ostatnich dni to zdecydowanie Igor Presnyakov. Możecie sobie tego pana wyszukać na popularnym serwisie video. Gra na gitarze akustycznej i przerabia instrumentalnie znane utwory. Muszę mu oddać, że jego wersja ‘Nothing Else Matters’ brzmi lepiej od oryginału. A poza Metallicą pan Presnyakov przerobił również, między innymi, Lady Gagę (rewelacja), Queen, Guns ‘N Roses oraz standardy muzyki filmowej.

4. Odkrycie filmowe to z kolei wiadomość (dzięki Ci, Lambert), że w kolejnej odsłonie ‘Piratów z Karaibów’ w roli głównego szwarccharaktera wystąpi Ian McShane. Dobrze go będzie znowu zobaczyć na ekranie i będę trzymał kciuki, żeby udało mu się utrzymać poziom aktorski znany z ‘Deadwood’.

5. A na koniec apel do wszystkich Bandytów. Za tydzień mamy, zdaje się, jakieś zebranie pracowe. Dotychczas zawsze po zebraniach degustowaliśmy alkohole. Wnioskuję tedy, by nie dać tej pięknej prasłowiańskiej tradycji umrzeć. Howgh!

PS. Na blogu pojawiła się nowa jakość. Roboczo można to nazwać Kalejdoskopem Twórczości Głupiej. Polecam na zły humor. Szukajcie w menu po prawej.

piątek, 19 lutego 2010

Kneeling Drunkard's Plea

1. Równo trzydzieści lat temu zmarł Bon Scott, pierwszy wokalista AC/DC. Jeden z tych gości, których kochasz, albo nienawidzisz. Nienawidzić można go oczywiście za styl życia, krnąbrność i ogólne nieprzystosowanie społeczne. Ale za wyśpiewane przez niego kawałki ‘Love Hungry Man’, czy ‘Ride On’ można go już tylko uwielbiać. Według mnie Bon był poetą. Może i prymitywistycznym, ale poetą. A zatem ride on Bon, ride on

PS. Dzisiaj w 'Trójce' zaraz po siódmej ma być koncert polskich muzyków w hołdzie dla BS.

poniedziałek, 15 lutego 2010

This Side of the Law

1. Miałem dzisiaj nie pisać, bo przecież mam ferie i nie wypada. Ale potem zobaczyłem ten filmowy fragment i się zakochałem. Jako, że Was też trochę lubię, to pomyślałem sobie, że się podzielę. Wspomniana scena to doskonałe kino akcji, która ma w sobie to, co idealna scena mieć powinna. Czyli supergwiazdę światowej kinematografii (podobno), mocną i rytmiczną muzykę w tle, rzut rurą wydechową, pościg na koniach, chwytanie na lasso, hamowanie stalowym kroczem, wślizg pod przejeżdżającą ciężarówką (na koniu!), przewracane w pędzie stragany z orzeszkami ziemnymi, skaczące samochody terenowe, niezliczoną ilość pękających szyb, totalną demolkę przeszklonego autobusu (znów przy użyciu konia) oraz liczne eksplozje zaparkowanych na poboczu Trabantów (które najwyraźniej doznają samozapłonu na widok głównego bohatera). Krótko mówiąc, serwuję Wam dzisiaj ucztę kinomana, a po jej skonsumowaniu będziecie musieli zredefiniować termin ‘kino akcji’. Smacznego!

czwartek, 11 lutego 2010

Doin' My Time

1. Do ferii już tylko jeden dzień roboczy. Tak zwany final countdown. Już widzę siebie na ostatnich zajęciach w sobotę, kiedy będę jako ten Dżekil i Hajd. Pan Dżekil będzie spokojnie tłumaczył nieświadomym studentom zawiłości języka obcego, a Hajd będzie co chwilę nerwowo spoglądał na zegarek i odmierzał minuty do końca. A potem przeliczał je na sekundy. A potem już tylko uroczyste chlanie piwska w gronie pedagogicznym i zasłużone ferie!

2. Głośno ostatnio w mediach o śmierci policjanta, który został zadźgany nożem przez bezmózgich wyrostków. Musiał zginąć, bo ośmielił się przeszkodzić tym debilom w beztroskim demolowaniu tramwaju. Nie lubię uderzać w ton ‘bo za moich czasów…’, ale naprawdę wśród nas jest coraz więcej troglodytów. I uważam, że owych barbarzyńców powinno się napierdalać profilaktycznie, bo jedyny szacunek jaki oni znają, to ten płynący ze strachu przed silniejszym. Dość pobłażania.

3. A wiecie, że Kasia Cichopek kupiła nocnik? Ja już wiem, bo czytuję portal internetowy pewnej znanej polskiej gazety. Otóż parę dni temu, obok wiadomości o Europarlamencie, wyborach prezydenckich, olimpiadzie zimowej i lokalnych inicjatywach, znalazłem nocnikową perełkę. Sam artykuł zawierał mnóstwo zdjęć plastikowego obiektu pożądania Kasi Cichopek, a treść artykułu ograniczała się do trzech linijek tekstu. To się nazywa materiał na pierwszą stronę!

4. Na koniec nieco weselej – humor z zeszytów:

W ‘Chłopach’ autor porusza problematykę chłopów.

czwartek, 4 lutego 2010

Man in Black

1. Myślałem sobie, że w moim muzycznym życiu jest tylko AC/DC, a potem długo nic. No to teraz już wiem, że pomiędzy jednym, a drugim jest jeszcze Johnny Cash. Prostolinijny gość śpiewający raczej proste piosenki. Ale charyzma piosenkarza i siła przebicia ukryta w prostych z pozoru utworach są niesamowite. All hail to the Man in Black!

2. Przez niemal tydzień byłem słomiany. Moje lepsze 0,5 wyruszyło w zagraniczne wojaże, a ja żywiłem się korą, korzonkami wygrzebanymi spod śniegu oraz wyjadałem ptakom z karmników. Na szczęście wszystko wróciło już do normy, a ja jestem teraz karmiony wymyślnymi potrawami z książek kucharskich przywiezionych zza granicy.

3. W pracy, jak zwykle, toczymy arcyciekawe dyskusje. W tym tygodniu bez odrobiny ironii rozstrzygaliśmy, czy lepiej jest być kowbojem, czy nurkiem głębinowym. A poza tym przygotowywaliśmy się do nadchodzącej (ponoć) wojny ludzi przeciwko zombie. Wyszło na to, że będę wielkim młotem rozbijał czaszki martwiaków, torując drogę moim towarzyszom broni. Tak to bywa, jak się mnie po pozorach ocenia.

4. A na koniec małe wytłumaczenie w kwestii rzadkiego aktualizowania bloga. Otóż natura blogowania jest okrutnie przewrotna – jeśli w twoim życiu sporo się dzieje, to nie masz czasu, by o tym pisać. Jeśli natomiast masz jakiś luźniejszy okres, to zazwyczaj mało jest wtedy istotnych wydarzeń i nie ma skąd czerpać inspiracji. Trawestując tedy poetę: chcem, ale nie mogem.