sobota, 23 sierpnia 2008

Rebel Yell

Pojebało mnie. Dokładnie tak, jak w słynnym kawale o rycerzu, co szukał sensu życia. Tajemnicze moce nawiedziły dziś mą duszę i nakazały posprzątać mój pokój. Owładnięty mistyczną siłą rzuciłem się w do walki z brudem, kurzem, a inszymi przeszkodami terenowymi. Podczas swej heroicznej misji znalazłem wiele starożytnych artefaktów, odwiedziłem mnóstwo zapomnianych świątyń brudu i powróciłem zwycięski. Koniec końców, w krainie za siedmioma górami zapanował pokój. Bardzo czysty pokój! I tylko jedno pytanie pozostaje bez odpowiedzi: co to za siła przedziwna mnie do tego zmusiła? Cóż za duch potężny ze słodkiego mnie wyrwał lenistwa?

Z rzeczy bardziej prozaicznych. Zafascynował mnie dziś nasz jaśnie oświecony przywódca narodu. Znowu! Jego zdolność do wyciągania asów z rękawa i umiejętność wprawiania w zdumienie opinii publicznej zdają się być nie do pobicia. Przecież niedawno dopiero nasz Księżycowy Chłopiec powrócił z Gruzji, gdzie sam jeden odważnie Rosji wygrażał. Ledwo wrócił i kolejnego asa zaserwował, choć tym razem na wesoło. Nie groził już paluszkiem, tylko śmiał się uroczo, słuchając jak premier po angielsku mówi. Skomentował potem, że jak kto zamorskich języków nie potrafi, to się do przemawiania w owych rzucać nie powinien. No fakt, pan prezydent przecież lingwista, to się na językach obcych zna. Szkoda tylko, że o ojczystym pojęcia nie ma.

Wieści ze świata. Olimpiada przyzwyczaiła nas do wszelkiej maści protestów. Że sędziowanie na niskim poziomie i pod gospodarzy, że ten i ów na linię podczas biegu nadepnął, że Arab z Żydem w jednym basenie nie popłynie i tak dalej. Pamiętamy również nietuzinkowe zachowanie szwedzkiego zapaśnika, który po otrzymaniu brązowego medalu położył tenże na macie i poszedł do domu. No i myślałem sobie, że w kwestii protestów widziałem już na tych igrzyskach wszystko. Z błędu radośnie wyprowadził mnie dzisiaj kubański zawodnik w taekwondo. Sędzia mu się nie podobał, więc po walce sypnął sędziemu z liścia. Tyle, że nogą. Cieszyłem się jak dziecko, kiedym to ujrzał. To się nazywa konkretny protest!

Na specjalną prośbę fanatycznych czytelników wznawiam rubrykę ‘Kartka z kalendarza’. Dokładnie dwudziestego trzeciego sierpnia 1708 roku koronowany na króla Manipuru został Meidingu Pamheiba. Postać króla jest znana powszechnie, więc nie będę się nad nią rozwodził. Przytoczę jednak garść faktów na temat Manipuru. W tej indyjskiej prowincji istnieje dwadzieścia dziewięć używanych dialektów, a jednym z ważniejszych jest dialekt plemienia Kuki. Mieszkańcy regionu mają swoją własną wersję futbolu, gdzie w roli piłki występują dwa dorodne korzenie bambusa. W kwietniu natomiast manipurańskie rodziny sprzątają w domu, przygotowują ucztę, a gdy wszystko jest już gotowe, wychodzą na pobliskie wzgórza, by zbliżyć się do boga.

4 komentarze:

Brittabella pisze...

Przypuszczam, że do sprzątania zmusił Cię tzw. PMS, na który cierpi również Marcinuz. Nie martw się, PMS nie jest zaraźliwy i mija. Do niedawna dotyczył tylko kobiet, ale w końcu mamy równouprawnienie! Gel pała!

Brittabella pisze...

A co do głowy państwa, to ostatnio oglądałam wywiad z Lechem Wałęsą, który w pewnym momencie powiedział dziennikarzowi tak: "Niech mnie pan o Kaczyńskiego nie pyta, bo pan wie, że go strasznie nie cierpię." Och, jak ja się utożsamiam z wypowiedzią Lecha Wałęsy!

marcinuz pisze...

W ramach ciągu dalszego PMS-wania też zrobiłem dzisiaj u siebie porządek. Kiedy się to skończy?
A nasz prezio jest unikatowy. Hm, znaczy, tylko w dwóch egzemplarzach. Prof. Staniszkis ostatnio nawet zasugerowała, że egzemplarz nr 2 lepiej by się nadał. Tylko czy byśmy to przeżyli?

Maciek pisze...

A Kopernik była kobietą i też miała PMS-a! I Kaczyński też była kobietą!