poniedziałek, 27 października 2008

One Way Ticket

Z kraju. Jakiś spryciarz-internauta wymyślił sobie autorski program. Cały bajer, w mocnym skrócie, polegał na tym, że po wpisaniu niecenzuralnego hasła w wyszukiwarce mogliśmy otrzymać cały wachlarz stron poświęconych naszej głowie państwa. I tak ponoć było aż przez kilka miesięcy. Ale wreszcie siły śledczo-dochodzeniowe wzięły się do pracy, namierzyły internautę-huncwota i postawiły go przed sądem pod zarzutem obrażania głowy państwa. Pechowemu mieszkańcowi Bielska-Białej grozi do trzech lat więzienia. W całej sprawie zastanawia mnie jedno: jakież to obraźliwe hasło prowadziło do prezydenckich witryn? ‘Spieprzaj dziadu’, czy coś brzydszego? I jeszcze coś z innej beczki. Przeczytałem sobie artykuł, w którym napisano z oburzeniem, że zupełnie trzeźwi pseudokibice zdemolowali wagon w drodze na mecz. No jak tak można? Na trzeźwo?! Rozumiem, że autor artykułu wyraża opinię, że gdyby kibole byli nachlani jak świnie, to zdemolowanie wagonu byłoby jak najbardziej na miejscu. Bo byłoby klasycznie. A demolowanie na trzeźwo to po prostu chamstwo i bezczelność!

Z życia. Ile razy można powtórzyć komuś, że ‘I am’ nie czytamy jak ‘i am’, tylko ‘aj em’? Można raz, drugi i sześćset sześćdziesiąty szósty. Ucząca się w mojej początkującej grupie pani wyraźnie pragnie pobić rekord świata, uparcie i konsekwentnie powtarzając ‘ja jestem’ w niewłaściwy sposób. I nie pomaga nic – moje powtarzanie, proszenie i zapis fonetyczno-łopatologiczny. Ale nic to, w końcu pani pęknie i powie to tak, jak trzeba. Mam przecież czas i metody na opornych. A jak nie, to przyniosę balię z wodą, akumulator i szczypce. A poza pracą, to byłem jeszcze dzisiaj w sklepie. W tym lokalnym, co już o nim kiedyś pisałem. Robiłem sobie spokojnie zakupy, przemykając zgrabnie i wiotko wąskimi alejkami, aż tu nagle napotkałem Babsztyla. Babsztyl, jak sama nazwa wskazuje, był gruby, nieuśmiechnięty, spocony i nieustępliwy. Babsztyl uparł się, najwyraźniej, by podążać tymi samymi ścieżkami sklepowymi, co ja i dla podkreślenia swej bytności nachalnie napindalał mnie zakupowym koszykiem w plecy. Przestrzegając wszelkich zasad społecznej kurtuazji, zapytałem Babsztyla, czy ma problem z koordynacją, czy ze wzrokiem, a potem oddaliłem się szybko do kasy, bo z Babsztylami nigdy nie wiadomo. Jeszcze takiemu mała szczęka z wielkiej japy wyskoczy, jak w ‘Obcym’, i mnie pożre?

Z kalendarza. Urodził się dzisiaj Erazm z Rotterdamu, który powiedział ponoć, że ‘całą swą uwagę poświęca grece i że kiedy odłoży nieco grosza, kupi sobie książki pisane greką, a dopiero potem kupi sobie ubrania’. To dokładnie jak u mnie, tyle, że ja kupuję sobie podręczniki do metodyki nauczania zamiast spodni. Urodził się dziś również Theodore Roosevelt, którego pamiętamy z powiedzenia ‘światłość uciekła z mojego życia’. Ja go rozumiem, ja też tak mam. Zwłaszcza wtedy, gdy powtarzam po raz pięćdziesiąty jak wymawiać ‘I am’. Nie można również zapomnieć o urodzonym dzisiaj Dylanie Thomasie, walijskim poecie i jego pamiętnym ‘po śmierci pierwszej nie masz już kolejnej’. Niewiele znam równie oczywistych hasełek, ale to jakoś szczególnie mnie urzekło. To również dzisiaj podpisano porozumienia madryckie, które regulowały stosunki między Hiszpanią, a Stanami Zjednoczonymi. Wspominam o tym, bo z tego ostatniego kraju pochodzi przecież przebogata krynica wartościowych cytatów. Nie powiem o kogo chodzi, ale zdradzę, że ten człowiek nawoływał do tego, by ‘ludzkość wreszcie wkroczyła do Układu Słonecznego’, zachęcał do utrzymywania 'dobrych stosunków z Greczynami’ i powiedział, że ‘kosmos ma wciąż wysoki priorytet dla NASA’.

3 komentarze:

marcinuz pisze...

Dobra. Zainspirowałeś mnie. Robię dzisiaj z moimi ćwiczonko z cytatami z Dżordża. Zawsze działa rozwalająco, bez względu na toporność umysłów osób rozwalanych.

A "U Boguniowej" zauważyłem (czasem wstępuję po podstawowe produkty żywnościowe, czyli colę i bułki) babsztyla na kasie. Temu to nawet ręki wyciągnąć się nie chce po towar. A jak spojrzy... to nawet nie mam ochoty czekać na resztę...

Brittabella pisze...

Ej, nie poddawaj się , Kasztanu. Po tysiąc czterdziestym razie i-am zamieni się w aj em. Hopefully... ;)

Maciek pisze...

@ Marcinuz:

Ano rzeczywiście. Jest tam taki Lewiatan jeden.

@ Brittabella:

Nie poddawuję się. Nie po to przez długie lata dawałem upust swoim sadystycznym odruchom jako nauczyciel, żeby teraz się tak łatwo poddawać.