Alleluja i do przodu!
Poszedłem dziś do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, znanego bardziej ze skrótu K.U.T.A.F.O.N.Y., by dopełnić niezbędnych formalności przed oficjalnym startem mojej działalności gospodarczej. Dodam, że była to już druga taka wycieczka, bo za pierwszym razem nie udało mi się przebrnąć przez zapory biurokracji, pułapki nieuprzejmości i labirynty urzędniczej niekompetencji. Nic więc dziwnego, że szedłem do tego gniazda żmij pełen złych emocji i czarnowidztwa. A tu taka niespodzianka! Obsługująca mnie urzędniczka nie wyglądała jak skrzyżowanie wieloryba i piranii, używała dość często słów grzecznościowych i pomogła mi poprawić jeden błąd w formularzu (i nie wynikało to nawet z czepialstwa, tylko z życzliwości). Na koniec wszystkiego dała mi nawet czystą kartkę do napisania podania. I to za darmo! I tylko jedno pytanie mi się ciśnie na umysł – czy poszło mi tak sprawnie, bo pani była autentycznie życzliwa, czy po prostu spieszyła się na lunch i chciała odprawić mnie jak najszybciej?
Żeby jednak nie było zbyt pięknie, opowiem jeszcze jedną anegdotkę. Swoiście kontrapunktową anegdotkę. Każdy młody przedsiębiorca, odbywając wizytę w wyżej wspomnianym zakładzie, musi wylegitymować się dowodem nadania numeru NIP. Poszedłem ja tedy do naszego lokalnego Urzędu Skarbowego, znanego bardziej ze skrótu T.Ę.P.E.C.H.U.J.E., by tam pobrać zaświadczenie, że mój NIP jest mój i nikomu go nie ukradłem. A tam pani w okienku, z rozbrajającą swobodą, poinformowała mnie, że potrzebny mi świstek może wydać jedynie organ, który nadał mi numer identyfikacji podatkowej. I nikt się specjalnie nie przejął faktem, że mój organ znajduje się niemal czterysta kilometrów od mojego obecnego miejsca zamieszkania. Ach, gdybyśmy tylko żyli w dobie swobodnej, elektronicznej wymiany informacji, to może dostałbym ten świstek na miejscu. A tak to jeden Urząd Skarbowy musi drugiemu wysyłać informacje zaszyfrowanym gołębiem lub pospiesznym dyliżansem, bo przecież wciąż mamy późne średniowiecze.
Z innej beczki. Jeden na dziesięciu użytkowników iPoda uważa, że pochowanie ich razem z ich ulubionym gadżetem to dobry pomysł. Przeciętna cena pary butów w Chinach wzrosła dwa razy bardziej od wskaźnika inflacji w ciągu ostatnich dwóch lat. Dwadzieścia sześć procent ludzi dorosłych przyznaje, że przeklina regularnie. Ponad połowa kontuzji, które pacjenci opisują jako ‘związane z uprawianiem sportu’, faktycznie wydarzyła się podczas wykonywania prostych prac domowych. Thomas Edison, poza kilkoma sławnymi wynalazkami, skonstruował również obrotowe nożyczki do przycinania włosów w nosie. Ze względu na swoją seksualną produktywność makrela zwana jest ‘Casanovą wśród ryb’. Na samym początku swojej kariery majonez reklamowany był jako kosmetyk dla skóry. Wytwórnia gier komputerowych Eidos wydała raport, w którym stwierdza, że popularna bohaterka gier Lara Croft została ‘uśmiercona’ ponad czterysta osiemdziesiąt milionów razy na całym świecie. Około dwóch trzecich wosku w uszach to pozostałości szamponu i mydła.
Pieśń na dziś: Rock ‘n’ Roll Ain’t Noise Pollution
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
wszytko pięknie, tylko może rozszyfrowałbyś, drogi kolego, skrót K.U.T.A.F.O.N.Y. I nie mów, że ostatni człon nazwy to "Yeti".:P
A swoją drogą ja przeżyłem chwile grozy, szukając swojego zaświadczenia o NIP. Na szczęście odnalazło się po trzech dniach i pielgrzymka na klęczkach i we włosiennicy do T.Ę.P.E.C.H.U.J.E.'ów nie okazała się konieczna.
Ja do T.Ę.P.E.C.H.U.J.E. byłam zawezwana tylko raz w życiu - założyłam szatę pokutną (pokutny nie oznacza dokąd mi szata sięgała...) i na klęczkach i biczując się udałam się w ich wysokie progi. Tam miła (!) białogłowa poinformowała mnie, że nie złożyłam podpisu na, za przeproszeniem, PICIE i ŻE za to mnie poćwiartują.
Objęłam nogi białogłowy, zaczęłam całować jej stopy i jakoś się ulitowała...Łaskawa...
Ja też mam w perspektywie jeszcze jedną taką wycieczkę, bo muszę donieść jeden papierek. Ciekawe, czy do tego czasu nie zgubią pozostałych moich papierków?
Zgubią. Wolno im, nie?
Normalna droga obiegu dokumentów wygląda tak:
przyjmują, gubią, wpierniczają petentowi karę, odnajdują, czekają, czy petent się odwoła, anulują karę albo nie.
Cykl trwa od 2 tygodni do 15 lat w zależności od długości włosów i koloru paznokci biegłego rewidenta.
Przy jakiś przyszłych manewrach w T.Ę.P.E.C.H.U.J.E.'ach proponuję zwrócić uwagę na to, że kara za niezłożenie PITa w terminie przy wpłaconym podatku jest wyższa niż przy złożeniu PITa i niewpłaceniu należności. Zupełnie logiczne. Zbadane na rodzinnej skórze.
Prześlij komentarz