O meczu nie napiszę, bo mnie boli jeszcze.
Napiszę, dla kontrastu, o czymś wielce przyjemnym. Pisałem tu jakiś czas temu o serii książek George’a Martina, w której to autor opisuje dzieje krainy Westeros i losy najbardziej wyrazistych jej mieszkańców. No i w ogóle zachwalałem te książki jak się tylko dało. Teraz czas wyjawić dlaczego tak gorąco ową serię polecam. Otóż jakiś mądry Amerykanin kilka lat temu wpadł na genialny pomysł, by sagę pana Martina przerobić na grę planszową. Jak pomyślał, tak zrobił i zupełnym przypadkiem wyszło mu planszówkowe arcydzieło. Taka mała planszówkowa perełka, której poziom nie odstaje ani trochę od znakomitego literackiego pierwowzoru. No dobra, perełka nie jest taka mała – po rozłożeniu na stole zostaje bardzo mało miejsca na postawienie piwa. No, ale do konkretów.
‘Game of Thrones’ jest grą typowo strategiczną, czyli planszówką z serii poważnych. Jakość wydania oraz szata graficzna stoją na naprawdę wysokim poziomie. Duża plansza przedstawia mapę Westeros, podzieloną na trzydzieści cztery prowincje, o które przyjdzie nam walczyć z pozostałymi graczami. Każdy z graczy (może ich być od trzech do pięciu, przy czym pięć to liczba idealna) prowadzi jeden z potężnych szlacheckich rodów do zwycięstwa. Zwycięstwo osiąga się przede wszystkim dzięki ekspansji terytorialnej, ale również dzięki kontrolowaniu pozostałych domów. Jak w znanym filmie, zwycięzca ‘może być tylko jeden’, więc skoncentrowanie się wyłącznie na własnym, że tak powiem, interesie nie jest najlepszą strategią – jak inni gracze zobaczą, że wychodzisz na prowadzenie, to zmówią się przeciw Tobie, wezmą Cię i, że tak powiem, wydymają.
I tu ukryte jest całe piękno gry! Trwałe i kruche sojusze, knucie, spiskowanie, podpuszczanie innych graczy do walki przeciw sobie, udzielanie zbrojnej pomocy i jej odmawianie w krytycznym momencie – wszystkie te elementy stanowią o jakości rozgrywki i zmuszają graczy do radosnej interakcji. Do tego dochodzi jeszcze element licytacji, który nierzadko odwraca całą sytuację w grze do góry nogami. Bo oto ten gracz, co snuje się gdzieś w oddali i mozolnie zbiera dostępne w grze zasoby, dochodzi wreszcie do głosu w licytacji i tam przebija wszystkich, odwracając zupełnie kolejność w wyścigu po tron. ‘Game of Thrones’ to czysta polityka, intryganctwo i genialna interakcja, czyli typ gry, który moja skromna osoba znajduje najbardziej interesującą.
W samej grze jest jeszcze milion detali, które dodatkowo ją urozmaicają. Są tam karty dowódców, czyli postaci znanych z literackiego pierwowzoru, co stanowi fenomenalną atrakcję dla tych, co książki przeczytali. Jest moment, kiedy zwalczający się nawzajem gracze muszą solidarnie odeprzeć zewnętrze zagrożenie i oddać cierpliwie gromadzone dla wspólnego dobra. No i do tego wszystkiego dochodzi talia Westeros, która może namieszać w planach nawet najwybitniejszego stratega. Chcesz zebrać wielką armię? Co z tego, skoro talia uparcie odmawia karty ‘Musztra’. Myślisz o zabezpieczeniu swojego terenu? Nie możesz, bo właśnie zaczęła się ‘Nawałnica Mieczy’. I tak przez dziesięć długich tur, po których najsilniejszy ród zdobędzie tytuł władców Westeros, a kontrolujący go gracz możliwość dopiekania przegranym aż do następnej rozgrywki.
Sama gra ma tylko klika ograniczeń. Pełna miodność wychodzi przy pięciu graczach, a więc trzeba zebrać sporą liczbę osób gotowych spędzić dwie lub trzy godzinki na strategiczno-interaktywnej grze. Do czego Was, rzecz jasna, serdecznie zapraszam. Poza tym, ‘Game of Thrones’ ma opinię tak zwanej ‘gry chłopskiej’. Opinia wynika najpewniej z tego, że twórcy opinii uznali, że ‘baby’ nie lubią politykowania i strategii. Niezrażony opinią, baby również serdecznie zapraszam. No i rzecz ostatnia – należy do ‘GoT’ podchodzić na luzie i niezbyt poważnie traktować rozgrywkę. Bo jak mówi recenzent: ‘czasami atmosfera robi się bardzo gęsta, może nawet zbyt gęsta. Wzajemne oskarżanie się, podstępne ataki, prośby o udzielenie pomocy - to powoduje, że po kilku godzinach niektórzy gracze naprawdę mogą patrzeć na siebie wilkiem.'
Czujta się zaproszone, chłopy i baby.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Jestem kupiony. Knuję i intryguję zawodowo, lubię się nurzać politycznym bagnie, a naturę mam chytrą i podstępną.
Swoją drogą, to lepiej żeby gracze byli płci mieszanej, bo jak dojdzie do patrzenia wilkiem, to w chłopskim towarzystwie mogłyby pójść w ruch kije i pałki ;)
Gra wydaje się być stworzona dla nas :D. Jestem in!
OK, to się kiedyś umówimy na partyjkę. Ale wcześniej musimy przerobić takie hity jak "Mistery of the Abbey", "Ticket to Ride", "Pirate's Cove", czy "Shadows Over Camelot". Proszę sobie zrobić risercz i się zapoznać z wyżej wymienionymi :D
Prześlij komentarz