1. W Anglii, w niedzielnej lidze piłkarskiej, sędzia nakazał powtórzenie rzutu karnego. Należy tu od razu dodać, że okoliczności tej sytuacji były wielce ekstraordynaryjne – do powtórki doszło, ponieważ przy pierwszej próbie jeden z zawodników ‘zepsuł powietrze’, co ponoć rozproszyło strzelającego. W tym kontekście słynne hasło ‘puścił Bąka lewą stroną’ nabiera nowego znaczenia.
2. Jestem bardzo dziecinny. Wraz z kanadyjskim kolegą bawiliśmy się przez dwa ostatnie dni w okradanie naszej koleżanki z czekoladowych jajek. Dziecinność całej sytuacji polega na tym, że gdybyśmy poprosili, to koleżanka by nam na pewno po jajku dała. Ale my woleliśmy się bawić w gangsterów i podkradać jej te jajka. Uśredniając, jesteśmy razem z kolegą już po trzydziestce i nie przystoi nam takie szczeniackie zachowanie. Ale co tam, fajowo było!
3. No i zaczął się mój długi, świąteczny weekend. Jak ja spożytkuję tą całą masę wolnego czasu? Sporo przeznaczę na podróże do domu rodzinnego i z powrotem. Ale to dobrze, bo ponoć podróże kształcą. Ciekawe co mi się zatem wykształci po podróży PKP? Poza międzywojewódzkimi wojażami mam też zamiar skupić się mocno na lenistwie i robieniu niczego. Mam nadzieję, że się do mnie przyłączycie?
4. Na Opolszczyźnie grasuje wciąż puma, albo inne zwierzątko przypominające wielkiego, czarnego kota. Takie zjawisko brzmi egzotycznie, ale i tak blednie w porównaniu z krokodylem, który ponoć panoszy się w szczecińskim odcinku rzeki Odry. Pozostaje nam tylko czekać na żółwie ninja, smoka wawelskiego, syrenkę oraz King Konga. A u nas, lokalnie, wskutek kąpieli w zanieczyszczeniach z browaru, powstanie wiewiórkołak.
czwartek, 9 kwietnia 2009
niedziela, 5 kwietnia 2009
Balls to the Walls
1. Planszówkowa inwazja przy ulicy Filaretów zakończona. Ofiar w ludziach, sprzęcie, czy inwentarzu szczęśliwie nie odnotowano. Odnotowano za to przejedzenie niezdrową żywnością, bolesny wręcz brak snu i mnóstwo absurdalnych sytuacji. Mimo wymienionych przeciwności losu, ekipa inwazyjna wyraziła chęć powtórzenia całej akcji w niedalekiej przyszłości.
2. Podczas inwazji grano głównie w ‘Fury of Dracula’, gdzie niżej podpisany krwiopijca zwodził grupę czyhających na jego żywot łowców oraz w ‘Battlestar Galactica’, gdzie ludzie próbowali wytropić zdradzieckich obcych, a zdradzieccy obcy udawali niewiniątka i niemal na własną matkę przysięgali, kłamiąc jednocześnie w żywe oczy.
3. Jednym z odkryć planszówkowej inwazji były, oczywiście, ‘Pędzące Żółwie’ – banalnie prosta gra, która składa się z planszy z dziesięcioma polami, pięciu pionków i kilku różnokolorowych żetonów. Chodzi generalnie o to, że żółwie ścigają się do sałaty, a profesjonalna instrukcja nakazuje, by graczem rozpoczynającym był zawsze ten, który jako ostatni jadł sałatę. Resztę możecie sobie wyobrazić.
4. A jutro do pracy. Ciekawe na jakich obrotach będę jutro walczył z angielskim? Chyba nie będzie tak źle, bo sympatyczna koleżanka załatwiła mi ‘zwolnienie’ z pierwszych popołudniowych zajęć. Za co, rzecz jasna, wspomnianej koleżance pięknie dziękuję i obiecuję piwo za całokształt pracy na rzecz walki z Syndromem Ostrego Weekendu Anglisty.
5. Ostatni punkt będzie krótki. Dzisiaj narodził się nowy Ole Gunnar Solskjaer. Nazywa się Federico Macheda. Name on the trophy.
2. Podczas inwazji grano głównie w ‘Fury of Dracula’, gdzie niżej podpisany krwiopijca zwodził grupę czyhających na jego żywot łowców oraz w ‘Battlestar Galactica’, gdzie ludzie próbowali wytropić zdradzieckich obcych, a zdradzieccy obcy udawali niewiniątka i niemal na własną matkę przysięgali, kłamiąc jednocześnie w żywe oczy.
3. Jednym z odkryć planszówkowej inwazji były, oczywiście, ‘Pędzące Żółwie’ – banalnie prosta gra, która składa się z planszy z dziesięcioma polami, pięciu pionków i kilku różnokolorowych żetonów. Chodzi generalnie o to, że żółwie ścigają się do sałaty, a profesjonalna instrukcja nakazuje, by graczem rozpoczynającym był zawsze ten, który jako ostatni jadł sałatę. Resztę możecie sobie wyobrazić.
4. A jutro do pracy. Ciekawe na jakich obrotach będę jutro walczył z angielskim? Chyba nie będzie tak źle, bo sympatyczna koleżanka załatwiła mi ‘zwolnienie’ z pierwszych popołudniowych zajęć. Za co, rzecz jasna, wspomnianej koleżance pięknie dziękuję i obiecuję piwo za całokształt pracy na rzecz walki z Syndromem Ostrego Weekendu Anglisty.
5. Ostatni punkt będzie krótki. Dzisiaj narodził się nowy Ole Gunnar Solskjaer. Nazywa się Federico Macheda. Name on the trophy.
czwartek, 2 kwietnia 2009
Let's Work Together
1. Wczoraj był dzień wygłupów, żartów i wkręcania. Używając subtelnych lub nieco mniej subtelnych sztuczek udało mi się w pracy wkręcić prawie wszystkich. Poza jedną wytrwałą koleżanką, którą wkręcę w przyszłym roku.
2. Polski futbol z otchłani nicości wspiął się na wyżyny chwalebnych rekordów i niesamowitych statystyk. I to wszystko w ciągu dwóch trzech dni! Ciekawe, czy polska polityka by też tak potrafiła?
3. Dzisiaj nie pracuję umysłowo, bo w pracy wolne. Pracuję za to ciężko fizycznie, bo muszę wysprzątać moją twierdzę. W piątek bowiem i sobotę przeżyjemy najazd planszówkowych barbarzyńców. Nawet chyba na ich cześć okna wezmę i umyję.
4. Dzisiaj całe mrowie szóstoklasistów przystępuje do ważnego egzaminu. Niech się dzieciaki przyzwyczajają do stresu już od małego. Pytano ich dzisiaj o trasę wędrówek bocianów i o pensjonat ‘Zacisze’. Oraz o to, czy narratorem w tekście jest koń, jego właściciel, czy niewiadomo kto.
5. Polsko-angielski idiom na dziś to zdecydowanie ‘to put somebody over your knee’, czyli nasze swojskie ‘przełożyć kogoś przez kolano’. Chyba muszę nauczyć moich młodych podopiecznych tego zwrotu. W teorii i ćwiczeniach.
2. Polski futbol z otchłani nicości wspiął się na wyżyny chwalebnych rekordów i niesamowitych statystyk. I to wszystko w ciągu dwóch trzech dni! Ciekawe, czy polska polityka by też tak potrafiła?
3. Dzisiaj nie pracuję umysłowo, bo w pracy wolne. Pracuję za to ciężko fizycznie, bo muszę wysprzątać moją twierdzę. W piątek bowiem i sobotę przeżyjemy najazd planszówkowych barbarzyńców. Nawet chyba na ich cześć okna wezmę i umyję.
4. Dzisiaj całe mrowie szóstoklasistów przystępuje do ważnego egzaminu. Niech się dzieciaki przyzwyczajają do stresu już od małego. Pytano ich dzisiaj o trasę wędrówek bocianów i o pensjonat ‘Zacisze’. Oraz o to, czy narratorem w tekście jest koń, jego właściciel, czy niewiadomo kto.
5. Polsko-angielski idiom na dziś to zdecydowanie ‘to put somebody over your knee’, czyli nasze swojskie ‘przełożyć kogoś przez kolano’. Chyba muszę nauczyć moich młodych podopiecznych tego zwrotu. W teorii i ćwiczeniach.
wtorek, 31 marca 2009
Back in Black
Jeszcze żyję, wbrew obiegowej opinii. I blog też żył będzie. I wcale to nie jest pierwszokwietniowy żarcik. W ramach nadrobienia zaległości podaję garść faktów z ostatnich dni i tygodni:
1. Rzeszów jest miastem fajnym i miło się tam wraca. A Lambert ma bardzo gościnnych rodzicieli i niezwykle natrętnego, choć sympatycznego psa.
2. Konkursy muzyczne na dużą skalę robi się bardzo przyjemnie, ale jeszcze przyjemniej się w nich bierze udział i wygrywa. Dlatego za rok nie robię, tylko uczestniczę.
3. Moje lepsze pół jest najlepszym twórcą wszelkiego pożywienia. Nigella i Makłowicz mogą jej buty wiązać. O ile ładnie poproszą i dostaną zgodę.
4. Hiszpańskie kino jest warte niewiele, żeby brzydko nie powiedzieć, że jest chuja warte. Przy oglądaniu ‘Zbrodni Ferpekcyjnej’ nawet ciężka praca fizyczna zdaje się być fajną perspektywą.
5. Do pisania bloga powróciłem, bo i powróciła ładna pogoda. A wiadomo nie od dziś, że ‘Polacy mają depresję totalną dlatego, że nie ma słońca’.
6. Nadejście wiosny cieszy bardzo, również moich studentów, co wyraźnie przekłada się na jakość mojej pracy. Znaczy łatwiej się pracuje i motywuje.
7. 'Twilight Struggle' to doskonała planszówka dla dwóch osób. Uwielbiam ją i to nie tylko ze względu na karty z Wałęsą i papieżem. Dopóki nie wymyślą 'GoT'a na dwie osoby, będzie to moja ulubiona gra w tej kategorii.
8. W zeszły weekend rozpoczęliśmy, mam nadzieję, nową świecką tradycję ‘nocnego GoTowania’. Te wieczorno-nocne sparingi przy planszy świetnie służyły Dominikowi, a nieco mniej Marcie, która zasnęła nad planszą z otwartą buzią. Dobrze, że mi kart dowódców nie zaśliniła.
9. Polacy grali z Irlandczykami Północnymi. Sam mecz i jego otoczka przypominały mi nieco sytuację z rozdawaniem prezentów w ubogich rodzinach – najpierw wielkie emocje i spodziewanie się niewiadomo czego, a potem bolesna chwila prawdy.
10. Polecam bardzo gorąco dwa świetne soundtracki – mam na myśli piosenki z ‘Zapaśnika’ i zakręconego ‘Rock’n’Rolla’. Znajdziecie tam wszystko od rosyjskiego rocka po kubańskie wesołe rytmy.
11. Nieodmiennie polecam również piwo 'Pilsner Urquell'. Dodatkowym atutem nadchodzącej wiosny jest to, że nie ma to jak walnąć zimnego Pilsnera w ciepły wieczór.
1. Rzeszów jest miastem fajnym i miło się tam wraca. A Lambert ma bardzo gościnnych rodzicieli i niezwykle natrętnego, choć sympatycznego psa.
2. Konkursy muzyczne na dużą skalę robi się bardzo przyjemnie, ale jeszcze przyjemniej się w nich bierze udział i wygrywa. Dlatego za rok nie robię, tylko uczestniczę.
3. Moje lepsze pół jest najlepszym twórcą wszelkiego pożywienia. Nigella i Makłowicz mogą jej buty wiązać. O ile ładnie poproszą i dostaną zgodę.
4. Hiszpańskie kino jest warte niewiele, żeby brzydko nie powiedzieć, że jest chuja warte. Przy oglądaniu ‘Zbrodni Ferpekcyjnej’ nawet ciężka praca fizyczna zdaje się być fajną perspektywą.
5. Do pisania bloga powróciłem, bo i powróciła ładna pogoda. A wiadomo nie od dziś, że ‘Polacy mają depresję totalną dlatego, że nie ma słońca’.
6. Nadejście wiosny cieszy bardzo, również moich studentów, co wyraźnie przekłada się na jakość mojej pracy. Znaczy łatwiej się pracuje i motywuje.
7. 'Twilight Struggle' to doskonała planszówka dla dwóch osób. Uwielbiam ją i to nie tylko ze względu na karty z Wałęsą i papieżem. Dopóki nie wymyślą 'GoT'a na dwie osoby, będzie to moja ulubiona gra w tej kategorii.
8. W zeszły weekend rozpoczęliśmy, mam nadzieję, nową świecką tradycję ‘nocnego GoTowania’. Te wieczorno-nocne sparingi przy planszy świetnie służyły Dominikowi, a nieco mniej Marcie, która zasnęła nad planszą z otwartą buzią. Dobrze, że mi kart dowódców nie zaśliniła.
9. Polacy grali z Irlandczykami Północnymi. Sam mecz i jego otoczka przypominały mi nieco sytuację z rozdawaniem prezentów w ubogich rodzinach – najpierw wielkie emocje i spodziewanie się niewiadomo czego, a potem bolesna chwila prawdy.
10. Polecam bardzo gorąco dwa świetne soundtracki – mam na myśli piosenki z ‘Zapaśnika’ i zakręconego ‘Rock’n’Rolla’. Znajdziecie tam wszystko od rosyjskiego rocka po kubańskie wesołe rytmy.
11. Nieodmiennie polecam również piwo 'Pilsner Urquell'. Dodatkowym atutem nadchodzącej wiosny jest to, że nie ma to jak walnąć zimnego Pilsnera w ciepły wieczór.
wtorek, 10 marca 2009
Empire of the Sun
Zasłuchany jestem okrutnie. Przygotowuję właśnie konkurs muzyczny z okazji corocznego święta miłośników fantastyki w Rzeszowie. Święta, do którego przez pierwsze trzy lata istnienia dokładałem swoje trzy grosze jako współorganizator. Teraz jeżdżę już tam tylko jako gość, ale trzy grosze wciąż dorzucam w postaci wspomnianego wcześniej konkursu. No więc słucham sobie różniastych gatunków muzycznych, kombinuję i wybieram te najfajniejsze do mojego konkursu. I fajnie tak jest sobie poprzeglądać stare muzyczne archiwa i pozachwycać się dawno niesłyszanymi kawałkami. Przerabiałem ostatnio UB 40, Kosheen, Die Toten Hosen, Queen i sporo melodii z westernów, a wiele jeszcze mam do przerobienia. To odświeżanie muzycznej pamięci, poza sentymentalnymi powrotami, ma też inną zaletę. Jak sobie już wszystko poodświeżam i poprzypominam, to zdążę przez ten czas zatęsknić za ‘Thunderstruck’, ‘Bedlam in Belgium’, czy ‘Heatseeker’. A wtedy wrócę do słuchania AC/DC ze zdwojoną mocą. Drżyjcie sąsiedzi!
A poza tym, to w życiu u mnie fajnie. W pracy jest energia, chęć i pomysł. W domu jest lepsza połowa, sporo planszówek i 'Empire Total War'. I pogoda nawet się dzisiaj przestała obrażać i pokazała trochę słońca. Świat zdaje się być w idealnej równowadze. No może poza faktem, że jakiś mądry uczony postanowił zburzyć nieco kanony historii i stwierdził, że Krzysztof Kolumb był w istocie Szkotem. Uczony również dodał, że Kolumb naprawdę nosił klasyczne szkockie imię Pedro. W sumie to zaskoczeń jest ostatnio nieco więcej, bo nawet Ronaldo (ten gruby) postanowił zrobić kawał i strzelił sobie gola. Potem wskoczył na ogrodzenie, żeby cieszyć się z kibicami i ogrodzenie nie wytrzymało. Zanim Ronaldo zdążył wrócić na boisko, dopadł go już tłum dziennikarzy, którzy chcieli przeprowadzić relację na gorąco z piłkarzem w roli głównej. Gruby zachował się jednak profesjonalnie – słowa dziennikarzom nie powiedział, tylko wrócił posłusznie na boisko, gdzie sędzia pokazał mu żółtą kartkę.
Nazwa klubu piłkarskiego na dziś: LZS Zimna Wódka
Superbohater na dziś: Sligguth
Piosenka na dziś: 'Hasta la Vista'
A poza tym, to w życiu u mnie fajnie. W pracy jest energia, chęć i pomysł. W domu jest lepsza połowa, sporo planszówek i 'Empire Total War'. I pogoda nawet się dzisiaj przestała obrażać i pokazała trochę słońca. Świat zdaje się być w idealnej równowadze. No może poza faktem, że jakiś mądry uczony postanowił zburzyć nieco kanony historii i stwierdził, że Krzysztof Kolumb był w istocie Szkotem. Uczony również dodał, że Kolumb naprawdę nosił klasyczne szkockie imię Pedro. W sumie to zaskoczeń jest ostatnio nieco więcej, bo nawet Ronaldo (ten gruby) postanowił zrobić kawał i strzelił sobie gola. Potem wskoczył na ogrodzenie, żeby cieszyć się z kibicami i ogrodzenie nie wytrzymało. Zanim Ronaldo zdążył wrócić na boisko, dopadł go już tłum dziennikarzy, którzy chcieli przeprowadzić relację na gorąco z piłkarzem w roli głównej. Gruby zachował się jednak profesjonalnie – słowa dziennikarzom nie powiedział, tylko wrócił posłusznie na boisko, gdzie sędzia pokazał mu żółtą kartkę.
Nazwa klubu piłkarskiego na dziś: LZS Zimna Wódka
Superbohater na dziś: Sligguth
Piosenka na dziś: 'Hasta la Vista'
piątek, 6 marca 2009
National Treasure
Coś dawno o polityce nie pisałem. Dziwne, bo przeca Polak się na polityce zna najlepiej. A dziwne tym bardziej, że nasza rodzima polityka wiele daje powodów do komentowania. Ostatnio na absolutnym topie jest pewien pan Kazimierz i jego dziewczyna o przaśnej słowiańskiej urodzie i intrygującym iberyjskim imieniu. Chociaż chyba to nie jej prawdziwe imię, tylko jakiś pseudonim literacki, bo przecież lubi dziewczyna coś lirycznego napisać. Najśmieszniejsza dla mnie rzecz to nie sam romas Kaziora i Izuni. Przestała mnie już również bawić głupota pana Kazimierza i niedojrzałość emocjonalna jego nowej wybranki serca. Najzabawniejsze jest to, że związek tych ludzi to,w tym pięknym kraju nad Wisłą, główny temat debat z udziałem mediów i polityków. I nieważne, że odczuwamy skutki globalnego kryzysu. Że nad naszą organizacją wielkiej sportowej imprezy znowu zawisły czarne chmury. Że jak się wzięli za budowanie autostrady, to im się dwa proste odcinki nie połączyły. Najważniejsze na świecie jest to, czy pierdolnięty Kazio jest zły, czy dobry i czy jego pusta jak butelka po imprezie Isabelle jest utalentowana, czy może raczej nie. Ludzie, ocknijcie się!
Przepraszam najmocniej. Właśnie się zorientowałem, że na arenie polskiej myśli politycznej zakwitło jeszcze kilka innych kwiatków. Czytam właśnie, że pan Mirosław O., niegdyś minister oświaty, prowadził po alkoholu i spowodował stłuczkę z udziałem dwóch innych samochodów. Czyli, że pan były minister zrobił aż trzy rzeczy jednego dnia. Jak na polskiego polityka, to efektywność wręcz bajeczna. Czytając ostatnie polityczne doniesienia z kraju można się też wiele nauczyć, zwłaszcza o krajach Afryki Środkowej i produkcji orzeszków. I o Centrum Wysiedlonych, a w zasadzie o jego filiach. Członkini mojej ulubionej partii politycznej wymyśliła bowiem, że my też sobie powinniśmy postawić taki lokal, żeby pokazać światu kto był bardziej pokrzywdzony w wojnie. A przede wszystkim, żeby pokazać Niemcom, że mogą nam naskoczyć. Niesiony inspirującym pomysłem pani senator postuluję, aby myszy zrobiły swoje Centrum Wysiedlonych, żeby postawić się kotom. Taką instytucję musi mieć również bigos, który został bezprawnie wyparty z polskich stołów przez spaghetti. A na koniec proponuję pani senator, żeby się sama gdzieś wysiedliła. I niech zabierze kolegów. Najlepiej gdzieś daleko.
Urodziny obchodzą dziś: David Gilmour i Cyrano de Bergerac
Świętujemy dziś: Dzień Alamo i Dzień Niepodległości Ghany
Przepraszam najmocniej. Właśnie się zorientowałem, że na arenie polskiej myśli politycznej zakwitło jeszcze kilka innych kwiatków. Czytam właśnie, że pan Mirosław O., niegdyś minister oświaty, prowadził po alkoholu i spowodował stłuczkę z udziałem dwóch innych samochodów. Czyli, że pan były minister zrobił aż trzy rzeczy jednego dnia. Jak na polskiego polityka, to efektywność wręcz bajeczna. Czytając ostatnie polityczne doniesienia z kraju można się też wiele nauczyć, zwłaszcza o krajach Afryki Środkowej i produkcji orzeszków. I o Centrum Wysiedlonych, a w zasadzie o jego filiach. Członkini mojej ulubionej partii politycznej wymyśliła bowiem, że my też sobie powinniśmy postawić taki lokal, żeby pokazać światu kto był bardziej pokrzywdzony w wojnie. A przede wszystkim, żeby pokazać Niemcom, że mogą nam naskoczyć. Niesiony inspirującym pomysłem pani senator postuluję, aby myszy zrobiły swoje Centrum Wysiedlonych, żeby postawić się kotom. Taką instytucję musi mieć również bigos, który został bezprawnie wyparty z polskich stołów przez spaghetti. A na koniec proponuję pani senator, żeby się sama gdzieś wysiedliła. I niech zabierze kolegów. Najlepiej gdzieś daleko.
Urodziny obchodzą dziś: David Gilmour i Cyrano de Bergerac
Świętujemy dziś: Dzień Alamo i Dzień Niepodległości Ghany
poniedziałek, 2 marca 2009
Sleepy Hollow
Ale sobie zapuściłem bloga! Na bieżąco nie jestem i chwasty rosną wszędzie wokół. Ale nic to, niniejszym nadrabiam zaległości i wrzucam szybkie sprawozdanie z ostatnich dni. Najważniejszym ostatnio wydarzeniem był przeprowadzony przeze mnie i moich znajomych eksperyment natury naukowej. Testowaliśmy bowiem jak długo człowiek może wytrzymać bez snu, odżywiając się głównie czipsami, paluszkami, ciastkami i piwem. Mój organizm, jak się okazało, spokojnie daje radę przez ponad czterdzieści godzin bez resetu. Żeby sobie nieco utrudnić całe zadanie, spędziłem prawie połowę tego czasu grając w planszową ‘Grę o Tron’, kiedy to mój procesor analizował tysiące zagrań własnych i możliwych posunięć przeciwników. Podobno naszym eksperymentem zainteresowani są naukowcy z amerykańskiej armii, którzy analizują zachowania żołnierzy w sytuacjach stresowych na polu walki. A eksperymentem samym w sobie jestem zachwycony – wyjazd i pobyt w dawnej stolicy Polaków okazał się być w pytkę Zbysia. A skoro już przy Zbysiu, to pozdrowienia i podziękowania dla naszego gospodarza, Lamberta. Podziękowania zwłaszcza za wyczesaną zapiekankę z kurczakiem.
A dzisiaj powrót na łono pracy. Jak już wspomniałem, moje baterie są poważnie rozładowane po weekendzie, ale chyba jakoś dam radę. Zwłaszcza, że jedna taka sympatyczna koleżanka załatwiła mi nieświadomie zastępstwo w mojej najbardziej wymagającej grupie i dlatego też jeden taki sympatyczny Kanadyjczyk będzie się dzisiaj użerał z moimi gimnazjalistami. Zarówno koleżance, jak i Kanadyjczykowi, za wyświadczone przysługi serdecznie dziękuję. A skoro już jesteśmy przy pracy, to pozwolę sobie rzucić tutaj pewną drobną sugestię. Ostatnie nasze pozapracowe spotkanie miało miejsce już ponad tydzień temu i uważam ten fakt za skandaliczne zaniedbanie. W związku z tym, apeluję o zwarcie szeregów, wzięcie się w garść i podjęcie kroków w celu ustalenia czasu i miejsca kolejnego spędu. Taka jedna koleżanka, iberystka z wykształcenia, coś tam przeca przebąkiwała o tym, że jej sytuacja lokalowo-administracyjna sprzyja perspektywie spotkań naszej spółdzielni konsumentów. A zatem przejdźmy od słów do czynów, bo się nam jeszcze iberystka rozmyśli.
Piosenka na dziś: Appaloosa Main Title
Teledysk na dziś: Money for Nothing
A dzisiaj powrót na łono pracy. Jak już wspomniałem, moje baterie są poważnie rozładowane po weekendzie, ale chyba jakoś dam radę. Zwłaszcza, że jedna taka sympatyczna koleżanka załatwiła mi nieświadomie zastępstwo w mojej najbardziej wymagającej grupie i dlatego też jeden taki sympatyczny Kanadyjczyk będzie się dzisiaj użerał z moimi gimnazjalistami. Zarówno koleżance, jak i Kanadyjczykowi, za wyświadczone przysługi serdecznie dziękuję. A skoro już jesteśmy przy pracy, to pozwolę sobie rzucić tutaj pewną drobną sugestię. Ostatnie nasze pozapracowe spotkanie miało miejsce już ponad tydzień temu i uważam ten fakt za skandaliczne zaniedbanie. W związku z tym, apeluję o zwarcie szeregów, wzięcie się w garść i podjęcie kroków w celu ustalenia czasu i miejsca kolejnego spędu. Taka jedna koleżanka, iberystka z wykształcenia, coś tam przeca przebąkiwała o tym, że jej sytuacja lokalowo-administracyjna sprzyja perspektywie spotkań naszej spółdzielni konsumentów. A zatem przejdźmy od słów do czynów, bo się nam jeszcze iberystka rozmyśli.
Piosenka na dziś: Appaloosa Main Title
Teledysk na dziś: Money for Nothing
Subskrybuj:
Posty (Atom)