środa, 19 listopada 2008

That's the Way I Wanna Rock'n'Roll

Od anegdotki zacznę. Wróciła moja lepsza połowa do domu i opowiedziała wesołą historyjkę z uczelni, więc się z Wami podzielę. Podczas zajęć jedno z dziewcząt chciało bardzo opowiedzieć o tendencjach związanych ze współczynnikiem przyrostu naturalnego. Chciało to dziewczę wymówić to trudne pojęcie za szybko i wyszedł jej ‘współczynnik przyrodzenia’. A jaki Ty masz współczynnik przyrodzenia? Z inszych wieści, to zawziąłem się mocno i zgłębiam tajniki historii i twórczości AC/DC. Czytam artykuły, oglądam archiwalne nagrania i słucham pożartych przez krytykę utworów. I dumny jestem z tego, że mój muzyczny faworyt napisał swoją działalnością tak barwną i rock’n’rollową historię. Wierność tradycji, owiane legendami występy, genialna mieszanka wzlotów i upadków. Im dłużej myślę, tym bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że AC/DC w historii rocka są jak Man Utd w historii piłki nożnej. Jeśli uda mi się jeszcze udowodnić, że Lego zajmuje zaszczytne miejsce w historii budownictwa, a planszówki to najważniejszy element myśli strategicznej, to ustrzelę komplet. Po prawdzie, to do absolutnego kompletu klasyki potrzebowałbym jeszcze pierogów ruskich jako perły światowych kulinariów.

Lazanię bym walnął. Zdegustowałbym ją znaczy. I mam względem tejże upragnionej lazanii tylko jedno wysublimowane życzenie – żeby było jej od zajebania, jak frytek w znanym szpitalnym dowcipie. O tak, chodzi za mną owa lazania. I mam gorącą nadzieję, że wreszcie wpadniemy na siebie w jakimś ciemnym, kuchennym zaułku. Ja bym ją w tym zaułku zaatakował i wykończył. Chciałbym bardzo, żeby ktoś wymyślił taką maszynę, że ona stoi u mnie w domu, ja wrzucam doń pieniążek, naciskam guzik i mówię do niej, co bym chciał zjeść. A maszyna owa bierze i robi to, co ja bym chciał pochłonąć. I ja bym się mógł nawet zgodzić na taką beta-wersję maszyny. Żeby było, dajmy na to, dziesięć potraw do wybrania. Wziąłbym tedy pierogi, gołąbki, spaghetti, kołduny litewskie, barszcz z uszkami, pizzę, lazanię, filet z kurczaka z brokułami, szarlotkę i makowiec. I jeszcze... Kurde, chyba by mi nie starczyła wersja beta. Musiałbym mieć jednak maszynę de luxe. Kto mi ją stworzy? A tymczasem idźcie i spożywajcie w pokoju!

Piosenka na dziś: Safe in New York City

Wiadomość dnia: Wysłali mi dzisiaj FM! Klękajcie narody!

8 komentarzy:

marcinuz pisze...

W Star Treku taką maszynę mieli. I nawet pieniążków nie brała!

...w takim razie Pearl Jam jest Liverpoolem rocka, zawsze walczący przeciwko wielkim i bogatym :D

Btw, ostatnią płytę Piorunów wyprodukował mój ulubiony pearljamowy producent, Brendan O'Brien. A chodzą słuchy, że po paru latach przerwy ma wrócić i znowu pobawić się w studiu z chłopakami ze Seattle. Can't wait!

Maciek pisze...

Muszę się w takim razie zapisać do Star Treka. Mają swoje przedstawicielstwo gdzieś na Śląsku?

Brittabella pisze...

Ja tam w pokoju nie będę jeść bo zawsze jem w kuchni!
Kawał z frytkami mi przypomniałeś. Cudowny!

Maciek pisze...

Zawsze, gdy myślę o kawale z frytkami, przypomina mi się kawał z bawełną. Znacie?

marcinuz pisze...

Nie!!!!! Ale i kawał z frytkami chętnie bym usłyszał...
A do Star Treka zapisy są dopiero na XXIVw. Poczekasz? ;)

Maciek pisze...

I będę się musiał na ZUS składać przez następne trzysta lat? Nie ma głupich!

ginewra pisze...

Nie wiem, czy w Star Treku, mnie przyszli do głowy Jetsonowie. Tu wystarczy że poczekasz mniej więcej 50lat, wg autorów:)

Brittabella pisze...

Dawaj kawał o bawełnie. No i o frytkach, bo tam brzydkie słowo jest i się wstydzę napisać ;p