Praca trwa. W pracy jest dobrze. Noworoczny leń odszedł na dobre – no, przynajmniej u mnie, bo niekoniecznie u moich studentów. Niektórzy wciąż zachowują się jakby siedzieli przy wigilijnym stole i byli pogrążeni w kulinarnych rozmyślaniach. A odnośnie kulinariów, to mam ostatnio strasznie pod prąd. Bo z jednej strony to staram się ograniczyć żarcie i myśleć bardziej o tym, co jem, a z drugiej strony, to z prawie każdą moją grupą przerabiam właśnie tematy związane z jedzeniem. Czyli w domu się oszczędzam i jem jak normalny człowiek, a potem idę głodny nieco do pracy i dyskutuję ze studentami na temat ulubionych dań, zdolności kucharskich i najlepszych restauracji. Ale nic to, poradzę sobie jakoś. Wytrzymam te kilka tygodni do ferii, a po feriach to już będziemy przerabiać inne rozdziały. Będzie już tylko o transporcie, pieniądzach, pracy i turystyce. I ani słowa o jedzeniu. A jak ktoś coś o jedzeniu powie, to mu zadam wypracowanie na osiemset słów o zagrożeniach dla nowozelandzkiej gospodarki.
A w życiu prywatnym powrócił ‘GoT’. Po długiej, jak na nasze zwyczaje, przerwie powróciliśmy do tej miodnej rozgrywki. I było bardzo fajnie, z klasycznym szachowym zakończeniem. Przez dziewięć rund podszczypywaliśmy się tylko z lekka, a w liczbie zdobytych zamków nie było wielkich różnic. No i finałowa, dziesiąta runda przyniosła ostateczne rozwiązania, z których wiele mógłbym nazwać klasycznym rzutem na metę. Było naprawdę dobrze, a dodatkowo, po raz pierwszy, wyszła nam prawdziwa wojna płci. Panowie zasiedlali rozległe południowe tereny, a panie panowały nad wąskim przesmykiem w centrum i na północy. Po rozgrywce przeżyłem mały atak serca, bo zaginęła jedna karta dowódcy, a konkretnie karta Brienne z Tarthu. Byłem w szoku, bo zdawało mi się już, że będę musiał się pogodzić z faktem posiadania niekompletnej talii do mojej ukochanej gry. Na szczęście Brienne znalazła się pod łózkiem, gdzie zapewne wyruszyła na zwiad, by wypatrywać zdradzieckich Martellów.
Piosenka na dziś: Raiders March (Indiana Jones Theme)
Postać na dziś: Papież Innocenty Dziesiąty
Trudne słowo na dziś: regurgitacja
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Ja też nie jadam. Łączę się w bólu.
Błogsławieni ubodzy w żywności, bo to oni pizzę żreć będą!
Czy przypadkiem ta Brienne nie ma siły 0? Bo miałem całą grę tylko jedno 0, co było dziwne...
No, a w wojnie płci wykazaliśmy solidarność, a do tego udało się nam skłócić przeciwniczki i doprowadzić do siostrobójczych pojedynków. Miodzio.
Ja z moimi też ostatnio ciągle o żarciu. Nawet jeśli tematem zajęć jest sytuacja gospodarcza Nowej Zelandii. Ciekawe.
No właśnie, całą grę grałeś na sześciu dowódców.
A odnośnie żarcia, to nawet Rynkowski śpiewał, że 'żarcie, żarcie jest nowelą...'.
Dawniej Lombard miał przebój: "Przeżuj to sam"
Prześlij komentarz