Dzisiaj będzie muzycznie.
Muzyka filmowa wciąż pozostaje w naszym kraju i okolicach gatunkiem niszowym. Wiadomo, każdy zna motywy przewodnie z ‘Indiany Jonesa’, ‘Piratów z Karaibów’ lub z ‘Gwiezdnych Wojen’. Ale na tym się zwykle kończy. Nie mówiąc już o tym, że w polskich sklepach nie da się zakupić płyt z tego typu muzyką. No, może poza jubileuszowymi wydaniami wcześniej wspomnianych ‘Indiany Jonesa’ oraz ‘Gwiezdnych Wojen’. W kwestii muzyki filmowej ‘widoki na przyszłość są raczej nieciekawe’, jak śpiewał poeta.
Wydaje mi się, że cały problem tkwi w tym, że muzyka filmowa to zazwyczaj utwory instrumentalne. Brak tekstu sprawia więc, że nie możemy sobie danego kawałka zanucić i przy okazji się z nim oswoić. Drugi problem jest taki, że wszystkim się wydaje, że muzyka filmowa to tylko i wyłącznie utwory instrumentalne. Że w soundtrackach żadne teksty nie mają prawa się pojawić, bo ta muzyka to sanktuarium melodii i instrumentu, a nie radosnych wrzasków i fałszów.
Jako stary i wierny fan melodii z filmów, postaram się dzisiaj zachęcić Was do tego jakże niemodnego gatunku. Jego niemodność sama w sobie jest już pierwszym atutem. Słuchający soundtracków w oczach normalnych ludzi z miejsca stają się słuchaczami alternatywnej muzy, ludźmi o bardziej wysublimowanych gustach. Z powszedniego konsumenta kultury popularnej przeobrażacie się w degustatora sztuki wysokiej. Dobra, przesadziłem nieco. Ale i tak fajnie jest mieć świadomość, że słucha się muzyki ‘dla wybranych’.
Żeby nie było za sucho i teoretycznie, osłodzę tekst kilkoma przykładami. Zaproponuję Wam teraz trzy płyty z muzyką z filmów. Mógłbym podać trzydzieści, ale nie płacą mi od objętości tekstu. Płyty dobrałem tak, by spodobały się ludziom zaczynającym swoją przygodę z szeroko pojętym soundtrackiem. Dwa pierwsze łamią stereotyp muzyki filmowej jako nie zawierającej tekstów, trzecia już go nie łamie i jest przeznaczona dla osób, które przeżyją przygodę z pierwszymi dwoma płytami i będą chcieli więcej.
‘Football Factory’ to doskonały film pokazujący mentalność angielskiego pseudokibica. Ale muzyka zeń jest na jeszcze wyższym poziomie. Cała zabawa z tą płytą polega na tym, że słuchając jej człowiek nieświadomy nigdy w życiu nie zgadnie, że ma do czynienia z soundtrackiem. Pomyśli raczej, że to jakaś składanka i częściowo będzie miał rację. Muzyka z ‘Football Factory’ to przekrój całej brytyjskiej sceny muzycznej, zebrany w gustowny set i doskonale wykorzystany do zilustrowania filmu. Na płycie znajdziecie muzykę elektroniczną i rockową w kilkunastu różnych odmianach. Na płycie zagrali, między innymi, Primal Scream, Buzzcocks i The Streets. Posłuchajcie sobie – wcale nie poczujecie, że to soundtrack.
‘This Is England’ jest kolejnym godnym uwagi filmem opisującym brytyjskie realia, ale ja znowu o muzyce. Płyta to naprawdę ciekawa mieszanka. Obok kilku świetnych ‘regałowych’ kawałków znajdziecie klasyczne instrumentalne brzmienie filmowe. Na deser dostaniecie nieco mocniejszego brzmienia. Przekładając to na konkrety, obok Toots & The Maytals i The Specials na płycie zagrali Soft Cell oraz UK Subs, wykonując swój genialny ‘Warhead’. Wszystko okraszone ciekawymi kompozycjami Ludovico Einaudiego, na czele z urzekającym ‘Fuori Dal Mondo’. Check this out, jak mawiają za granicą. Satysfakcja gwarantowana.
Jeśli jeszcze nie macie dość, to zaserwuję Wam na koniec ‘specjał konesera’. I nie jest to, wbrew pozorom, nazwa taniego wina. Na myśli mam soundtrack z ‘Braterstwa Wilków’. O ile o filmie słyszałem różne opinie, tak muzyka zeń podoba się wszystkim bez wyjątku. Tu już nie ma miejsca na piosenki – są tylko genialne kompozycje Josepha LoDuca. Ciężko napisać coś o klimacie płyty, bo kompozytor uraczył nas tutaj mieszanką stylów, która zebrana do kupy daje niesamowite wrażenie. Sam film traktuje o Francji sprzed kilku stuleci, ale słuchając tego albumu ma się poczucie, że podróżujemy z indiańskiej wioski, przez barokowe pałace i pustynne oazy, aż do mrocznej puszczy. Ciężko mi znaleźć bardziej oryginalną, a przy tym lepszą jakościowo, płytę z muzyką filmową. Prawdziwa uczta.
Musica (filmowa) mores confirmat. Pozdro!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
W kwestii muzyki filmowej jestem raczej laikiem, ale:
- Howard Shore i jego Władek Pierścieni zauroczyli mnie od pierwszej nuty; nawet utopienie Pierścienia w magmie Orodruiny nie zerwało zaklęcia;
- Ścieżka z Dead Man Walking też jest zacna, i to w obu wersjach (składankowej i soundtrackowej).
- Muzyka do Requiem dla snu (Kronos Quartet i Clint Mansell)--jak film, wali po głowie bez kompromisów.
Jeszcze mógłbym wymienić Amelię, Pi, I Am Sam... i całą kupę innych.
Jednym zdaniem--muzyka filmow rox! Howgh!
Mi osobiście Władek słabo podszedł, ale to może wynikać z uprzedzenia do filmu. Za to przy Requiem absolutna zgoda. Rewelacyjna płyta.
Kolega słucha soundtracków okazjonalnie i z zaskoczenia, czy raczej świadomie wybiera filmową muzykę?
Z fajnej muzyki filmowej polecam tę z "Judgement night". Film tak do bani, że szkoda gadać, ale muzyka fajna :)
Prześlij komentarz