Wakacje. Najpiękniejsza część życia nauczyciela. Jedni spędzają je w upalnym Egipcie, drudzy w Pcimiu, a inni w Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwyll-llantysiliogogogoch. Jakby ktoś nie potrafił zapamiętać wymowy tego ostatniego, to pamiętajcie, że można nazwę tego miasteczka przetłumaczyć opisowo – ‘The Church of St. Mary in the Hollow of White Hazel Trees Near the Rapid Whirlpool by St. Tysilio's of the Red Cave’. Wracając jednak do tematu – już jakiś czas temu postanowiliśmy sobie, że celem naszej wakacyjnej wyprawy będzie w tym roku ojczyzna wikingów, klocków i syren. Dania znaczy się.
Kilka dni temu sprawdziliśmy dokładnie ceny, jakich byśmy się mogli w tamtym pięknym kraju spodziewać. Podczas researchu braliśmy pod uwagę to, że nie chcemy zorganizowanej wycieczki, że chcielibyśmy korzystać z lokalnych środków transportu i że chcemy nocować w dużych miastach. Koszty wyszły nam całkiem spore. Powiedzmy, że gdybyśmy sprzedali mieszkanie, a ja dołożyłbym nerkę, to ze trzy tygodnie w Danii byśmy przeżyli. Z tego też powodu zmuszeni byliśmy znaleźć sobie inną destynacyję. Klocki Lego będą musiały jeszcze trochę na mnie poczekać.
Po wcale nie burzliwych dyskusjach postanowiliśmy jednogłośnie, że wybierzemy coś ze ściany wschodniej. Moja dusza romantycznego poety (kto mnie zna, ten potwierdzi) od razu powiodła palec wskazujący w ten piękny zakątek mapy, gdzie jest napisane ‘Litwa’. Tam, gdzie świerzop, dzięcielina i pała. Postanowiliśmy odwiedzić naszych wschodnich sąsiadów, z którymi jeszcze do niedawna mieliśmy całkiem fajną unię. Litwa stanowi godną rekompensatę za utratę Danii, zwłaszcza jak sobie pomyślę o cepelinach, barszczach wszelakich i chłodnikach. Podobno gołąbki też są u nich tradycyjnym daniem. Żyć, nie umierać.
Jedziemy raczej na krótko, więc wpisaliśmy w rozkład jazdy tylko trzy miejscowości. Nie obejdzie się oczywiście bez wizyty w Wilnie, bo to tak jakby przyjechać do Katowic i nie zobaczyć centrum handlowego 'Silesia'. Kolejne miasto na naszej trasie to Kowno, gdzie ponoć można zobaczyć słynny Dom Perkuna, który jest doskonałym przykładem tzw. ‘gotyku płonącego’, cokolwiek by to nie znaczyło. Przy okazji planujemy również wizytę w miasteczku Troki. To doskonała baza wypadowa do zwiedzania Wilna, bardzo tanie noclegi i sławna restauracja ‘Kybynlar’. A potem, to już chyba zbierzemy dupska w Troki. W troki, znaczy.
A wszystko to będzie pewnie w cenie autobusu relacji Kopenhaga – Aarhus.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Hew e najs tajm! I przywieźta trochę dzięcieliny, bo zawsze chciałem zobaczyć, jak wygląda :D
I jak ta dzięcielina pała. I bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała... I pozdrowienia dla Natenczasa Wojskiego!
Prześlij komentarz